„Czasem mam akcje, patrzę za okno, a tam
deszcz pada i ulice mokną. Wtedy boję się o jutro , przeraża mnie niepewność.
Choć nieraz mówiłam, jest mi wszystko
jedno.”
Siedząc skulona na parapecie w jednym z bełchatowskich
mieszkań próbowałam zebrać swoje myśli w jedną całość. Czuję pustkę, jakby nic nie było przede mną i poza mną. Nie rozumiem swego
JA. Od
mojej przeprowadzki do Pawła minęło zaledwie parę dni chyba pięć nie wiem, nie
liczę. Pierwszą rzeczą było to, że od tego feralnego dnia nie byłam na
zajęciach, na których mam zamiar wstawić się jutro co nie za bardzo mi się
uśmiecha. Druga rzecz to taka, że przez te kilka dni odpoczęłam psychicznie od
tego całego syfu. Tylko co z tego jak i tak, gdy przychodzi wieczór, albo
jestem sama to wracają te okropne wspomnienia i wiem, że ten stan jest tylko
chwilowy, że z pozoru wydaje się wszystko okej, a tak naprawdę nie jest. W
życiu można przetrzymać tylko jedno piekło. Każde następne jest lustrzanym
odbiciem. Ciągle myślę i nie mogę przestać, wykańcza mnie to od środka i powoli
rozsypuje moją duszę, która i tak jest aż nadto poszarpana. Boję się śmierci,
ale brakuje mi woli życia. Życia, które jest ciągłym cierpieniem. Codziennie
się zastanawiam co dzieje się teraz tam w Łodzi, co z Alanem? Wiem, że nie
powinno mnie to interesować, w końcu się od niego oderwałam, a i on nawet nie
zainteresował się moją osobą. Tylko jest jedna rzecz, skąd mam wiedzieć, czy
nie leży gdzieś zaćpany, czy w ogóle żyje, czy wszystko jest w porządku? Czy
nie jest na drodze prosto do nieba. Bo narkomani mają piekło na ziemi, czyściec
przechodzą w momencie śmierci, cała trucizna uwalnia się w ostatnim oddechu. I
potem mają swoją wymarzoną, wyczekaną i wyćpaną szczęśliwość. Mam już dość tych
dręczących niemych pytań. Chcę się od tego wszystkiego odciąć , zapomnieć,
odetchnąć choć na chwile, ale najzwyczajniej w świecie się nie da. Ta cała
sytuacja jest tak bardzo gówniana, że nawet nie zdajecie sobie z tego sprawy.
Kolejną rzeczą, która mnie trapi to obecny stan, w którym się znajduję, a chodzi
głównie o tych nieszczęsnych siatkarzach. Niby wszystko okej, fajnie, super, zaprosili
mnie na kolejny trening kazali obiecać, że będę, nie obiecałam. Nie składam
obietnic, z których nie jestem w stu
procentach pewna się wywiązać. I takim właśnie sposobem nie było mnie na
kolejnych trzech treningach. Nie to, że nie chcę, nie. Po prostu nie chcę
męczyć ich swoją obecnością, nie chcę się narzucać. Nie jestem jeszcze gotowa
żeby od razu z pełnym rozmachem wejść w takie życie, życie pełne radości i
kolorowych barw. To nie moja bajka. Wszystko w swoim czasie, nie wiadomo co
zdarzyć może się jutro.
Na
zegarku dochodziła siedemnasta. Za jakieś pół godziny Paweł powinien być już w
domu. Znowu się zacznie ta sama gadka, a że chłopaki pytają kiedy będziesz, co
z tobą. Szczerze to nie mam siły ani ochoty odpowiadać na te pytania. Przez ten
ostatni czas jedyne co robię ze sobą to wychodzę na długie spacery,
zdecydowanie jedna z nie wielu rzeczy, które lubię. Chyba nie muszę dodawać, że
nie podoba się to Zatiemu, prawda? Trudno, musi się w końcu do tego
przyzwyczaić, że samotność to moja najlepsza przyjaciółka, której macki już
dawno oplotły moje ciało z każdym dniem ściskając je coraz to mocniej. Ostatni
raz spojrzałam w spływające po szybie krople i poprawiając ciepłą bluzę
skierowałam swoje kroki do kuchni. Z lodówki wyciągnęłam obiad, który uwaga
zrobiłam własnoręcznie i postawiłam na kuchence, co by to kuzyn coś zjadł jak
wróci. Siadając przy stole z gorąca herbatą postanowiłam wybrać się wieczorem
na jakieś zakupy, bo za chwile w lodówce będzie już tylko światło. Równo o w
pół do osiemnastej usłyszałam gmeranie kluczem w zamku, a po chwili moim oczom
ukazał się Zatorski. Rzucił torbę na podłogę i z wielkim westchnieniem zaczął
ściągać buty.
- Co
tak ładnie pachnie?! – zawołał z łazienki myjąc ręce.
-
Spaghetti. – mruknęłam pod nosem.
-
Uważaj, bo usłyszałem. – prychnął wchodząc do kuchni i w przelocie całując mnie
w czoło podszedł do garnka.
-
Ale super, spaghetti! – ucieszył się jak dziecko.
- No
przecież mówiłam.
-
Chyba mruczałaś. Z resztą nie ważne. – machnął ręką siadając do stołu z pełnym
talerzem. Uważaj żebyś się nie przejadł, pomyślałam. – Ty mi lepiej powiedz,
czy zdecydowałaś się jutro jechać do Łodzi na uczelnie.
-
Raczej tak, po za tym muszę oddać parę
zaległych prac. – westchnęłam.
-
Wstanę wcześniej to cię odwiozę. – wymamrotał z buzią pełną makaronu.
-
Nie ma takiej potrzeby. Nie będziesz specjalnie wstawał, są przecież autobusy,
pociągi dam sobie radę, przecież nie będziesz mnie codziennie woził do Łodzi.
Zbankrutujesz na benzynie tylko.
-
Jak sobie chcesz. – po jego słowach wstałam odstawiając pusty kubek do zlewu i
zwróciłam wzrok w stronę Pawła.
-
Lodówka świeci pustkami, idę do sklepu. Jakieś specjalne życzenia?
-
Czekaj pójdę z tobą.
-
Zapomnij. Dopiero co wróciłeś z treningu. Wiem, że moje serce już dawno
zamarzło, ale nie mam sumienia wlec cię jeszcze po sklepach. – po tych słowach
ubrałam szybko buty i chwytając za torbę wyszłam z domu. Zator jeszcze coś tam
gadał, ale musiał się pogodzić z faktem, że go już nie słyszałam, ani też nie
miałam zamiaru słuchać. Wkładając słuchawki do uszu ruszyłam w stronę jakiegoś
większego sklepu. I teraz was zaskoczę, przestało padać! Jedyny pozytyw w dzisiejszym dniu.
Wchodząc
do marketu zebrałam pobliski koszyk i ruszyłam w stronę stoiska z pieczywem.
Byłoby to bez sensu jakbym opisywała wam do jakiego regału podchodzę i co
kupuję, nie prawdaż? Byłam już w połowie drogi do kasy, gdy przypomniało mi
się, że nie mam jeszcze jogurtów, które razem z Pawłem tak uwielbiamy. Z lekkim
zrezygnowaniem na twarzy ruszyłam na drugi koniec sklepu, a trzeba było spisać
listę! Będę pamiętała na przyszłość. Oczywiście jak na złość produkt był na
najwyższej półce. Dlaczego mnie to nie dziwi? Popatrzyłam z bezradnym wzrokiem
do góry i stając na palcach gimnastykując się próbowałam ściągnąć to
cholerstwo, oczywiście że mi się nie udało. W pewnym momencie przed oczami
mignęła mi czyjaś ręka i sięgnęła po jogurt ściągając i podając mi go do ręki.
-
Trzymaj krasnalu. Wy mali to jednak macie przerąbane. – usłyszałam nad swoją
głową.
-
Cześć Kostek. – uśmiechnęłam się w stronę siatkarza.
-
Cześć Kostka. – powiedział i wybuchnął
śmiechem. No tak zapomniałam, że ten to ze wszystkiego się rechocze. – Co tu
robisz? Dawno się nie widzieliśmy, dlaczego nie przychodzisz na treningi? – strzelał
pytaniami jak z karabinu.
- Po
pierwsze zwolnij trochę, bo się zapowietrzysz, a po drugie jestem w sklepie,
jest to takie miejsce gdzie robi się zakupy, więc nie wiem co w tym dziwnego. – rzuciłam z sarkazmem.
- No
patrz, jakbym nie wiedział. – jeszcze bardziej wygiął usta w uśmiechu i gadał
dalej. – Nie odpowiedziałaś na ostatnie pytanie.
-
Nie wiem, a co do wcześniejszego to nie mów do mnie krasnal i jak już to jestem
niska, nie mała. – zmrużyłam oczy rzucając oskarżycielsko.
-
Nie czepiaj się szczegółów. No to co z tym treningiem, wpadniesz jutro? –
dlaczego ty mnie tak męczysz Cupković?
-
Sam jesteś? Bez swojego odwiecznego kompana? – spytałam próbując wykręcić się
od odpowiedzi.
-
Alek poszedł po słodycze, oczywiście. – wskazał głową na stoisko znajdujące się
parę metrów dalej. Nie trudno było zauważyć tej brązowej czupryny wystającej zza
półki. – I żebyś nie myślała, że dałem się nabrać na odwrócenie mojej uwagi.
Jutro widzę cię na treningu. – uparty
jak osioł. Zadarłam głowę do góry i
spojrzałam w roześmiane, czekoladowe oczy chłopaka.
-
Zastanowię się. – uśmiechnęłam się podnosząc jeden kącik ust do góry. Mój
towarzysz miał już coś mówić, ale przerwał mu głos drugiego Serba.
-
Nasza nowa koleżanka, co słychać? – spytał z entuzjazmem.
-
Jest okej, w każdym bądź razie było dopóki twój przyjaciel nie zaczął mnie
męczyć pytaniami.
-
Cupko, co żeś nagadał? – tym razem zwrócił się do kolegi.
-
Tylko to, że ma przyjść jutro na trening.
- A
w takim razie nie było pytania. Właśnie dlaczego na żaden nie przyszłaś?
-
Jezus, następny. Dajcie już spokój. Jak wam obiecam, że będę jutro to skończycie
już z tym? – spytałam mierząc ich wzrokiem.
-
Nie ma sprawy. – odpowiedzieli równo. Co za synchron.
-
Okej to ja już będę lecieć, aha i dzięki. – wskazałam głową na jogurty
znajdujące się w koszyku.
-
Nie ma za co. – powiedział Cupko w dalszym ciągu się uśmiechając.
- To
na razie! – zawołałam i powoli zaczęłam się odwracać.
- Do
zobaczenia krasnalu! – krzyknął Konstantin i razem z Aleksem pomachali na
pożegnanie. W tej właśnie obecnej chwili miałam ochotę zrobić tytułowego "face
palm’a" i wznieść ręce do góry pytając Boga skąd on wytrzasnął tą dwójkę. W
tempie ekspresowym wyładowałam wszystko na kasę i płacąc za zakupy spakowałam
wszystko z prędkością światła do reklamówki i skierowałam się do wyjścia. Mam
już dość zakupów na najbliższy tydzień. W drodze powrotnej zdałam sobie sprawę
co ja dobrego narobiłam. Miałam ochotę zrobić sobie jakąś krzywdę, głupia
obiecałam im, że jutro przyjdę na ten cholerny trening. Jasny gwint, Konstancja
ty geniuszu.
„To co ma się zdarzyć i tak przyniesie jutro. Odnajdź siłę w sobie, nim będzie za późno.”
***
- No w końcu. – usłyszałam od razu na wejściu od swojego kuzyna, czy
ten człowiek nie ma nic innego do roboty tylko pilnowanie mnie na każdym kroku? Litości.
- Może byś ruszył się z tej kanapy i pomógł mi z tymi siatkami, a nie
tylko narzekasz. – rzuciłam z przekąsem. Paweł ociężale wstał i z wielką łaską
poszedł zanieść torby do kuchni, męczące doprawdy.
Zrzuciłam z siebie niezbędne ciuchy i chciałam udać się już do pokoju,
żeby przygotować się na jutrzejszy dzień na uczelni, ale zatrzymał mnie głos
Zatorskiego.
- Siadaj ze mną, znowu się zamkniesz w tym pokoju i tyle cię będę
widział.
- Jutro jadę do Łodzi, muszę jakoś ogarnąć.
- Pomogę Ci.
- Nie trzeba.
- Ale ja nie pytałem, czy trzeba. – uwielbiam tą upartą stronę Pawła,
wyczuwacie ten mały sarkazm?
Zator wszedł do mojego pokoju, a ja do łazienki. Stanęłam przed lustrem
i opłukałam twarz zimną wodą i spojrzałam w swoje odbicie. Konstancja co z tobą
kobieto? Co jest nie tak? Może ktoś mi odpowiedzieć na to pytanie, bo ja nie
bardzo potrafię. Gubię się już w tym wszystkim, moje własne ja krąży sobie
gdzieś bezcelowo wokół mnie, a ja stoję bezradnie i nic nie mogę zrobić. Zdaję
sobie z tego sprawę, że nie mogę całe życie ukrywać się za maską pełną
obojętności, chłodu i sarkazmu. Dokąd to mnie doprowadzi? Donikąd, zapewne. Nie mam siły już tak żyć.
Jestem pomiędzy radością i smutkiem, pomiędzy ja i nie-ja. Chcę się zmienić, ale nie potrafię. Dla innych
mogłoby się wydawać, że co to jest przecież nie potrzeba wiele żeby się
uśmiechać, cieszyć, yhym gówno prawda. Dziwi mnie to, że koledzy Pawła tak
bardzo chcą ze mną przebywać, zapoznawać się, po co? Widocznie nie zobaczyli jeszcze jaka jestem,
nie poznali mnie tak dobrze, ale to pewnie się zmieni jak zacznę częściej się z
nimi widywać. Wtedy zadadzą sobie pytanie po co tak zabiegali o moją osobę
skoro jestem tylko zwykłą dziewczyną pozbawioną uczuć, która chodzi ze smętną
miną i nie potrafi się cieszyć i z nikim normalnie gadać, odizolowana od
innych. Niby dlaczego mieliby się ze mną zadawać, żebym psuła im tylko humor?
Właśnie. Chyba, że to ja się zmienię, zacznę normalnie żyć jak każda
dziewiętnastoletnia dziewczyna. Tylko, czy ktoś mi w tym pomoże? Bo ja chyba
nie mam już siły sama tego wszystkiego dźwigać. Na tym marnym świecie
dobrze jest zamaskować się tak skutecznie, jak tylko się da.
„Trzeba być prawdziwym nie stać z kłamstwem
na ustach, aby móc patrzeć w oczy i nie wstydzić się odbicia z lustra.”
***
- Słyszałam, że miałeś mi rzekomo pomagać. – powiedziałam patrząc na
Zatiego, który leżał rozłożony na moim łóżku z laptopem.
- Wystarczy ci moja osoba. Od razu lepiej się pracuje jak można na mnie
popatrzeć i posiedzieć w tym samym pomieszczeniu co ja, prawda? – wyszczerzył
ten swój zgryz i zaczął się śmiać. Gdy zobaczył, że nie robię tego co on tylko
patrze na niego wymownym wzrokiem zaczął jeszcze bardziej rechotać. Nie
wiedziałam, że to takie zabawne jest.
- Ty i ten twój czarny humor.
- Lepszy czarny humor niż wrodzony debilizm, Pawełku. – widziałam po
wzroku, że przymierzał się do wykonania jakiegoś ataku na moją skromną osobę.
Wiedziałam co to oznacza, zapewne chcę mnie załaskotać, ale co to, to nie.
- Nie próbuj nawet przecież wiesz, że nie mam łaskotek. – wiedział i to
bardzo dobrze, szkoda tylko że nie wiedział, że jest to kłamstwo.
Podeszłam do swojej torby ze wszystkimi rysunkami i wyciągnęłam parę kartek ze swoimi
bazgrołami podchodząc do stolika i rozkładając je na drewnianej powierzchni,
czy muszę dodawać, że Zator krążył cały czas za mnie wzrokiem?
- Pokaż te arcydzieła. – usłyszałam za swoimi plecami i posłusznie się
odsunęłam. Chłopak spojrzał uważnie na kartki i wziął pierwszą z brzegu do
ręki. Uwaga, przed wami wysokiej rangi, światowy Krytyk Sztuki: Paweł Zatorski,
który nie potrafi narysować prostej kreski.
- Dlaczego mnie to nie dziwi, że wszystko jest w ponurych barwach? –
spotkałam się z jego krytycznym spojrzeniem, a jedynie wzruszyłam ramionami.
Przecież to logiczne dlaczego, prawda? Widać dla Pawła nie za bardzo, życie. –
Swoją drogą są bardzo dobre, mają w sobie to coś…- wiedziałam co będzie dalej,
wiec szybko to przerwałam.
- Dobra nie nakręcaj się już tak. – zabrałam mu pracę z ręki.
- Prawdę przecież mówię, Kostka ty Picasso drugi. – pozostawmy to bez
komentarza i zastąpmy chwila ciszy.
W końcu udało mi się wygonić tego gnoma z
mojego pokoju i zaczęłam porządkować ten cały bajzel, tzn. pakować się na
zajęcia. Tak bardzo chce mi się tam iść, że aż wcale. Po paru minutach wszystko
było już na miejscu, a mój dalszy plan to mycie i spać. Wychodząc z łazienki
zaczepiłam jeszcze o kuchnie, z której wzięłam butelkę wody i poszłam do
pokoju. Tradycyjnie już usiadłam na parapecie ze słuchawkami w uszach i
przypatrywałam się pogłębionym w mroku Bełchatowie. Lubię noce, bo są ciemne
i ciche, mogę schować się w nich w czarnej, ogłuszającej,
zimnej ciszy i odizolować się od cholernego życia, głupiej
rzeczywistości. Ach, te bezsenne noce, kiedy w ciemnościach na wyciągnięcie
dłoni dotykam swojego lęku.
„ Ej, dlaczego
znowu gapisz się w okno? Czy ktoś ma przyjść, na kogoś czekasz tą nocą? Ty,
jakie nadzieje lokujesz w tym świecie, po co? Utracisz dni na marzenia w
ciągłej walce o coś.”
*****
Sieeemanko! Mam nadzieję, że rozdział odpowiada pod względem długości i jakości rzecz jasna. O tak wakacje za pasem, upał na dworze nic tylko się cieszyć. Taaaa jutro ma u mnie padać :) Osobiście to odliczam do godziny dwudziestej, aż zobaczę naszych orzełków na boisku z piłką, oby wygrali. Mam dla was coś jeszcze.
A tak spędzę najbliższy czas ;) Od wczoraj chodzę szczęśliwa, bo w moje łapki wpadła książka której od bardzo dawna szukałam ("Milion małych kawałków" - James Frey). Uwielbiam książki o tematyce narkomani.
Tak właśnie przed chwilą przeżyłam stan przedzawałowy, gdyż o mały włos a wylałabym sok na mój album Zaksy (ZAKSA na maksa). Och God.
No to mnie poniosło z tym komentarzem. Pozdrawiam serdecznie! ;*
No to nasza Kostka powoli się rozkręca fajnie, bo już nie taka bardzo zdołowana;) Czekam na kolejny i gorąco pozdrawiam;)
OdpowiedzUsuńRównież pozdrawiam ;)
UsuńŚwietny rozdział. Książka, którą podałaś leży na moim regale i czeka na wolą chwilę, również podobają mi się książki o narkomanii.
OdpowiedzUsuńCzekam na next!
Zapraszam do siebie na czwórkę "My heart is big, but you can not hold two.." na przeszlosc-nie-zniknie.blogspot.com
Całuję, camilla.;*
Dziękuję i pozdrawiam ;*
UsuńI'm your big fan. This history is amazing. I love this blog, Kostka. Can you add new chapter faster? Please! ;)
OdpowiedzUsuńThanks! I'm very happy ;) Sorry, but no ;)
UsuńBogactwo słownictwa i twojego talentu poraża ,oczywiście. Tematyka jak zawsze genialna. Poza tym bohaterowie. Zatiii ;* jak mogłabym go pominąć? Czekam na następny kochana. Jezu gdzie ty się podziewałaś jak cie nie było. Toż to hańba że nie miałaś wcześniej jakiegoś bloga;)
OdpowiedzUsuńAlik
Dziękuję bardzo i cieszę się, że mój blog tak bardzo Ci się podoba. Pozdrawiam ;)
UsuńKurczę jaką ja jestem debilka. Czytałam ten rozdział 3 raz. Przeczytałam raz w szkole. Potem przeczytałam drugi i mówię do siebie 'Jezus ta dziewczyna to ma talent do pisania. Tyle rozdziałów dobrych i to w takim czasie-szacun" potem zakręciłam się po domu i znów wbiłam na bloga patrze 'o rozdział nie czytałam' po czym przeczytałam po raz 3 album zaksa na maksa i mówię do siebie Annie ty debilu. Także przepraszam ,że teraz dopiero dodaje komentarz ,no ale widzisz mój debilizm sięga szczytu. Bardzo dobry rozdział, ale to już mówiłam. Dobrze ,że Kostka sie przełamuje i staje się caraz bardziej otwarta i te opisy Pawełka. Szok. Czekam więc na więcej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Annie
Hahaha nic się nie stało, naprawdę! Dziękuję za tak miły komentarz i również pozdrawiam ;*
UsuńŚwietny rozdział, jak zawsze.Zapraszam
OdpowiedzUsuńhttp://parkiet-siatka-mikasa-moje-marzenie.blogspot.com
Dziękuję ;)
UsuńUwielbiam Kostkę. Dlaczego ? Bo przypomina mi mnie :) Może nie mam aż tak ponurego życia jak ona, ale często zachowuje się bardzo podobnie :) Taki styl bycia :D Niech ona przestanie przejmować się tym Alanem, no proszę ! Tyle przez niego wycierpiała, że po prostu powinna o nim zapomnieć, ale wiem, że trudne. No i uwielbiam tych dwóch Serbów ! :D I w życiu realnym, i na Twoim blogu ;) Mam nadzieję, że Zatorska dotrzyma obietnicy i pójdzie na trening Skry :D
OdpowiedzUsuńA tak przy okazji to ja też bardzo lubię książki o tematyce narkomani :D Mama mówi, że mam świra na punkcie ćpunów i ćpania... Tak, wiem - jestem nienormalna xd Polecisz mi jakąś interesującą książkę ? Bo aktualnie nie mam co czytać :)
Nie wiem czy obserwujesz, ale jeśli tak to zapraszam na dwójkę : http://mysle-ze-nie-wiesz-nawet-czego-chcesz.blogspot.com/
Pozdrawiam ;*
No to powiem Ci, że mamy ze sobą bardzo dużo wspólnego ;) I nie nie jesteś nienormalna, bo mnie też to bardzo kręci. Kostkę tworzę też trochę na podobieństwo mnie samej chociażby z wyglądu, ale z charakteru również.
UsuńCo do książek to znam masę, tak jak i tyle samo przeczytałam, to może hmm coś takiego wyjątkowego. Barbarę Rosiek zapewne znasz, bo to podstawa, "Spowiedź narkomana" Filip Bryła, "Hera moja miłość" Anna Onichimowska (druga cz."Lot komety"), "Ćpun" Melvin Burgess, "Stokrotka" Jan Paweł Krasnodębski, "Odlot donikąd" Wojciech Wanat(tutaj jest bardziej opisane działanie narkotyków, rodzaj itp. jak dla mnie jedna z lepszych). Jest ich jeszcze trochę, a ja sama też dużo poszukuje, ale nie ma za bardzo takich książek w bibliotekach. Mam nadzieję, że jakoś pomogłam.
Pozdrawiam ;)
W mojej porytej bani powstał pomysł na nowy blog. W głównej roli obsadziłam Wronę kissmeslowley.blogspot.com
OdpowiedzUsuńZapraszam serdecznie
Pozdrawiam Annie
Wrona! Oczywiście, że wpadnę. Sama rozmyślam coraz częściej nad drugim blogiem właśnie z Andrzejem w roli głównej ;)
UsuńPrzepraszam za spam, ale chciałbym zaprosić na http://wybuchowa-para.blogspot.com/ 3 krótki rozdział
OdpowiedzUsuńhttp://smakgorzkiejzemsty.blogspot.com/ na 2 , również krótki.
Jeżeli byś rzuciła okiem, śledziła poczynania bohaterów, zaobserwowałą bądź skomentowała to naprawdę będzie mi bardzo miło :)
Jeszcze raz przepraszam, miłego, bezduszna :)
Dziękuje, na pewno wpadnę ;)
UsuńKsiążki *.* chociaż sama osobiście wole fantastykę i historczyne. To mój świat. Oczywiscie blog świetny ,dobrze że Kostka się wyprowadziła i ma takiego dobrego kuzyna jakim jest Paweł.
OdpowiedzUsuńZapraszam serdecznie do siebie na prolog o kosie oczyszerokozamknieteee.blogspot.com
Pozdrawiam Nadzieja
Dziękuje, również pozdrawiam ;)
UsuńNowy rozdział u mnie, zapraszam! ;) http://zapomniecocalymswiecie.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPóki co tylko informuję, nadrobię zaległość do wieczora :D
I już jestem ;)
UsuńKostka i jej optymizm mnie powala. Czasem chciałabym zachowywać jak ona. Kolokwialnie olać temat z góry na dół i mieć święty spokój, jednak biorąc pod uwagę jej przeszłość nie chce być na jej miejscu :P
Ach Ci nasi Serbowie... ;)
Czekam na ten moment, kiedy Kostka się zapomni i najzwyczajniej w świecie popłacze się ze śmiechu. Mam nadzieję, że nadejdzie taki moment :D
Ja od kilku dni katuję 50 Twarzy Greya. Wszyscy się jarali tą książką, więc pomyślałam czemuby nie! Kończę pierwszą część i waham się czy zaczynać następną... Pozdrawiam i przepraszam za kilkudniową nieobecność! :*
A to ci zdradzę, że taki moment nadejdzie i kto wie może już niedługo? ;) A ja dla odmiany pierwszy raz słyszę(czytam) o takiej książce, naprawdę.
UsuńNic się nie stało ;) Również pozdrawiam ;*
Oooo to już się cieszę :D
UsuńGeneralnie książka +18, musiałabyś przeczytać o czym jest :)
Buziaki :*
Zapraszam na nowy rozdział do mnie :) zapomniecocalymswiecie.blogspot.com/
UsuńZapraszam na kolejny wpis na www.przeszlosc-nie-zniknie.blogspot.com
OdpowiedzUsuńMiędzy Zuzą, a Dominikiem dochodzi do zbliżenia? Jak na to zareaguje sama ona? Zapraszam!
Całuję, camilla. ;*
Zapraszam na nowy : http://nie-mam-nic.blogspot.com/ ;*
OdpowiedzUsuńZapraszam na XIV http://zsiatkowkacalezycie.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńCzytałam jakiś kom wyżej ,w którym piszesz,że kostka jest do ciebie trochę podobna, stwierdzam jesteś zajebistą dziewczyną;) Ah książki, masz gust dziewczyno, w wolnej chwili tez mam zamiar zająć się tą książką ;)
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału jak zwykle cudowny ^^ i muzyka w tle świetna co tu duzo mówić uwielbiam cie za tego bloga
A teraz pozanudzam zapraszam na 22http://siatkoholik.blogspot.com/2013/06/rozdzia-22.html
Pozdrawiam ;*
Dziękuje za tak miły komentarz ;) Tak moja blogowa Kostka jest w jakiś 80% mną ;)
Usuńzapraszam na szóstkę na przeszlosc-nie-zniknie.blogspot.com
OdpowiedzUsuńZuza budzi się po nocy spędzonej z atakującym. Jak zareaguje? Zapraszam ;*