piątek, 20 września 2013

Rozdział 19




„Nie ma takiego miejsca, gdzie nie moglibyśmy pójść. Pośrodku puszczy nie puszczę, nie powiem „puść”. Nie ma takiego miejsca, nie ma takiej możliwości. Ten świat jest głodny miłości.”



Czy byłam kiedyś tak szczęśliwa jak jestem teraz? Nie. Czy kiedyś pomyślałabym, że mogę kogoś pokochać? Nie. Czy wtedy pomyślałabym, że ktoś jest w stanie pokochać mnie? Nie. Jak jest teraz i jakie są odpowiedzi? Gdyby ktoś zadałby mi te pytania w tym momencie to odpowiedź byłaby prosta. Tak. W końcu bez żadnego zająknięcia z czystym sercem i umysłem powiedziałabym, że jestem człowiekiem szczęśliwym, spełnionym. Kocham, jestem kochana, mam przyjaciół, kochającego kuzyna, brata – który walczy o siebie dla siebie i dla mnie. Mam chęć i wolę życia, czerpania z niego to co jest najcenniejsze. Kiedyś świat wypadł mi z rąk i w cale jakoś nie było mi żal. Lecz znalazła się osoba, która włożyłam mi go z powrotem w dłonie. Nie ma gniewu, nie ma wściekłości, nie ma furii. Nie ma pragnień, nie ma potrzeb, nie ma pożądania. Nie ma nienawiści, nie ma wstydu, nie ma żalu. Nie ma bólu, nie ma smutku, nie ma przygnębienia. Nie ma lęku. Nie ma żadnego lęku. Nie da się złamać tego, kto żyje bez lęku. Ten, kto żyje w lęku jest złamany, jeszcze zanim zacznie żyć. Spokój, który teraz czuję. 
Od momentu kiedy wyznaliśmy sobie z Konstantinem swoje uczucia upłynął już prawie miesiąc. Paweł był pierwszą osobą, która się o tym dowiedziała i chyba jedyną która tak bardzo się ucieszyła z tego powodu. Uznał, że nie widział nikogo innego przy moim boku i przynajmniej jest pewny, że będę bezpieczna i nikt mnie nie skrzywdzi. Zawsze będę podziwiać w Pawle jego uczucia względem mnie. Nie mogłam wyśnić sobie lepszego kuzyna. Zaś reszta bełchatowskiej załogi stwierdziła, że to była tylko kwestia czasu, aż w końcu będziemy razem. Ponoć zakłady poszły w ruch już dawno. Nie wiem, nie wnikam. Nigdy nie pomyślałabym, że ludzie którzy są tak całkiem różni od siebie mogą połączyć się w parę. Razem z Cupko jesteśmy teraz nierozłączni, po prostu nie potrafię opisać jak wielkie uczucie nas łączy. Chociaż dzieli nas tak wiele, nawet ta różnica wieku to jest coś co to wszystko niweluje. Miłość.
- Wstawaj kurduplu! – moje rozmyślania i błogą ciszę przerwał wrzask Zatorskiego, który wpadł jak burza do mojego azylu, potocznie zwanego również pokojem.
- Przecież nie śpię baranie! Wydzierasz się jakby obdzierano kota ze skóry.
- Ranisz mnie. Ja tu przychodzę w pokojowych zamiarach, a ty mnie tak traktujesz. – założył ręce na piersiach i tupnął nogą jak mała dziewczynka. Z nie dowierzaniem przetarłam jeszcze zaspane oczy dłonią, ale to nic nie pomogło. On tam dalej stał i to co wydarzyło się sekundę temu to nie była halucynacja, na pewno.
- Lecz się Zatorski. – postukałam palcem o czoło, a chwilę później zostałam zaatakowana poduszką, która nie wiadomo kiedy znalazła się w rękach Pawła.

- Naprawdę muszę koniecznie z tobą iść? – spytałam kuzyna, gdy godzinę później zmierzaliśmy do sklepu ze sprzętem AGD i RTV. Otóż pan libero wymyślił sobie, że już nadeszła ta pora by kupić nowy telewizor. Naprawdę nie wiem co miał do obecnego, ale faceta nie zrozumiesz.
- Tak, musisz pomóc mi wybrać jakiś. – odpowiedział wciągając mnie przez drzwi do obiektu.
- Dla mnie to one tylko różnią się wielkością i wyglądem. Przecież ja się na tym nie znam. – załamałam bezradnie ręce drepcząc za siatkarzem. Jednak na nic zdały się moje protesty i po paru chwilach, czytaj dwóch godzinach Paweł pakował do auta nowy sprzęt, a cieszył się przy tym jak małe dziecko.
Teraz to już z pewnością nie odciągnę go sprzed ekranu, ale nie chwila przynajmniej będzie spokój.

- Krasnalku! – po całym mieszkaniu rozniósł się głos Konstantina. Tak już nie zwracam na to większej uwagi, bo ileż można.
- Idę! – krzyknęłam z wnętrza pokoju i przekraczając próg potknęłam się o pudło wpadając przy tym w Cupkowe ramiona. Przecież tylko Zator potrafi postawić wielki karton pod moim drzwiami. Ja kiedyś naprawdę zrobię sobie przez niego krzywdę.
- Zabierz mnie stąd, bo ja już z nimi nie mogę wytrzymać. – jęknęłam siatkarzowi do ucha. Ten tylko spojrzał w stronę salonu i zaśmiał się głośno. Od prawie trzech godzin Paweł razem z Karolem próbują przymocować telewizor do ściany, a idzie im to jak krew z nosa. Dobra jeszcze nic bym nie mówiła gdyby nie to, że kłócą się i przekrzykują na zmianę udając fachowców. No litości.
- Może im pomogę?
- Zwariowałeś, idziemy stąd. – mówiąc to pociągnęłam Serba w kierunku drzwi.

- Mam dla ciebie niespodziankę. – Konstantin przerwał krótką chwilę ciszy, gdy przechadzaliśmy się alejkami w parku.
- Mam się bać?
- Raczej nie.
- To co znowu wymyśliłeś? – spytałam chłopaka wtulając się w jego szerokie ramiona.
- No chyba nie myślisz, że ci powiem. – prychnął całując mnie w czubek nosa i ciągnąc w nieznanym kierunku. Po parunastu minutach zatrzymaliśmy się pod blokiem siatkarza. Nic nie mówiąc weszliśmy do dobrze znanego mi mieszkania. Naprawdę nie mam pojęcia co też znowu ten chłopak wymyślił.
Usiadłam grzecznie w wielkim fotelu na środku salonu i utkwiłam wzrok w drzwiach pokoju Serba, gdyż tam skierował swoje kroki.
- Zamknij oczy. – zawołał.
- Przecież to głupie.
- Och nie gadaj tyle tylko zrób to o co cię proszę. – pokonana grzecznie wykonałam prośbę Cupko, by po chwili poczuć na swoich kolanach coś miękkiego i ciepłego. Zaskoczona otworzyłam oczy i ujrzałam małego psiaka rasy husky syberyjski. Przykryłam dłonią usta i wpatrywałam się na zmianę to w Konstantina, to w zwierzaka.
- Wspominałaś ostatnio, że od zawsze chciałaś mieć psa takiej rasy. – z szoku wyrwał mnie ciepły głos siatkarza.
- Nie wiem co powiedzieć. Jest piękny, dokładnie tak go sobie wyobrażałam, nie musiałeś. – mówiłam zafascynowana głaszcząc czworonoga, który wpatrywał się we mnie tymi pięknymi niebieskimi ślepiami.
- Ale chciałem. Przecież wiesz, że będę traktować cię jak księżniczkę. – powiedział kładąc dłoń na moim policzku.
- Bardzo ci dziękuję. – pocałowałam czule Konstantina, ale po chwili przerwało nam wesołe szczekanie naszego nowego towarzysza, którego lekko przygnietliśmy przytulając się do siebie.

„Chcę Ci dać co najlepszego mam w sobie. Nie wiem dlaczego to robię pewnie dlatego, że to wciąż siedzi w mojej głowie. Chcę Ci dać co najlepszego mogę Ci dać.”

***


Wpatrując się w krajobraz za oknem zastanawiałam się jak będzie wyglądać moje pierwsze spotkanie z Alanem w ośrodku po miesięcznej przerwie. W mojej głowie kłębiło się pełno różnych myśli.
Bałam się tego spotkania, bałam się tego co z nim, czy sobie jakoś radzi, czy dochodzi do siebie, czy nie jest samotny. Im bliżej jestem tego miejsca, tym bardziej zaczynam panikować.
- Hej spokojnie, nie martw się tak. – z otępienia wyrwał mnie głos Cupko, który zmartwiony położył swoją dłoń na moim kolanie, a drugą kierował samochód.
- Łatwo ci mówić.
- To nie jest tak jak myślisz, Kostka. On ma tam całodobową opiekę i uwierz mi na pewno jest lepiej niż, gdy przywieźliście go miesiąc temu z Pawłem. Proszę cię, nie zadręczaj się tak. – w odpowiedzi jedynie nikle się uśmiechnęłam do chłopaka. Wiem, że to co mówi to prawda.
Gdy przed oczami ujrzałam ten sterylnie biały budynek wypuściłam powoli powietrze z płuc i wysiadłam na miękkich nogach z auta.
- Pamiętaj, że masz mnie przy sobie. – usłyszałam nad swoim uchem głos Serba, a sekundę później jego palce splotły się z moimi.
Za budynkiem na jednej z kilku ławek siedziała tak dobrze znana mi osoba. Chłopak jakby wyczuł naszą obecność podniósł głowę, która wcześniej była spuszczona do dołu. W końcu ujrzałam jego jasną twarz i lekki uśmiech, który wpłynął na usta w momencie gdy mnie zobaczył. Puściłam delikatnie dłoń Konstantina i podbiegłam do Alana wtulając się w braterskie ramiona.
- Tak bardzo tęskniłam. – wyszeptałam dalej ściskając Zatorskiego.
- Uwierz mi, że ja też, ja też. – mówił cicho głaszcząc moje włosy. Z trudem odsunęłam się od Alana  i usiadłam obok nie spuszczając z niego wzroku.
- Cześć. – rzucił z uśmiechem do siatkarza, który dosiadł się do naszej dwójki. – Więc jesteście razem. – bardziej stwierdził niż zapytał.
- Tak, od miesiąca. – powiedziałam uśmiechając się.
- Wiedziałem, że to się tak skończy. – zaśmiał się lekko. To nie był ten Alan sprzed miesiąca. Teraz wyglądał o niebo lepiej. Jego twarz jakby się rozświetliła, oczy nabrały koloru, nie był już tak chudy i wyniszczony, jedynie włosy zostały w takim samym artystycznym nieładzie. I ciemne ciuchy. I najważniejsze – uśmiechał się.
- Co tak mi się przyglądasz?
- Zmieniłeś się.
- Nie da się ukryć. – wzruszył ramionami.
- Jak się trzymasz? – choć nie chciałam musiałam zadać to pytanie.
- Jakoś. Żyję sobie na oddziale, wędrując od ściany do ściany, od okna do okna, mijając chore dusze, które chodzą po innej, wyznaczonej prostej. Pierwsze dwa tygodnie były najgorsze. Pewnej nocy myślałem, że zwariuję, że to koniec. Niekiedy mam wrażenie, że przegrałam swoją walkę o życie, chociaż żyję. Nie ma dla mnie ratunku, bo pozostało mi tylko poczucie bezsensu trwania wśród żywych. Są podobno granice, których nie wolno przekraczać. Ja mam wrażenie, że przekroczyłem je wszystkie. Kiedy mam takie chwile załamania to wtedy przypominam sobie dlaczego tu jestem i dla kogo. Już nie chodzi o mnie samego, ale o ciebie. To w większej mierze dla ciebie walczę i nie poddaje się, bo gdybym się poddał to straciłbym wszystko razem z tobą. I ta myśl pomaga mi jakoś tu przeżyć. Wiem, że muszę się sam wyzwolić. Może wtedy uwierzę, że istnieję.
- Tak bardzo chciałabym ci jakoś pomóc.
- Przestań. Nie pamiętasz już ile dla mnie zrobiłaś, poświęciłaś? Dzięki komu jestem tu, gdzie jestem? Nie wiem, czy zdołam kiedykolwiek ci się odwdzięczyć. Teraz tylko sam sobie mogę pomóc.
- A jak przebiegają spotkania, terapie? – spytał jak dotąd milczący Cupko.
- Na początku było to dla mnie bez sensu. Spotykaliśmy się wszyscy razem, siadaliśmy w kółku i rozmawialiśmy, tak było na spotkaniach grupowych. Każdy z nas ma inny program leczenia odpowiedni do naszej, że się tak wyrażę przypadłości, który dzieli się na kilkanaście kroków. Jeśli przejdziemy przez to wszystko prawidłowo to jest bardzo duża szansa, że udało się nas uratować. Ja osobiście mam do tego trochę inne podejście.
- Jak ci z tym idzie? – spytałam z uwagą wpatrując się w starszego brata.
- Mogłoby być lepiej. – uśmiechnął się krzywo i rozejrzał dookoła. – Codziennie przychodzę tu na tą ławkę i siedzę tak rozmyślając. Za­mykam oczy i ro­bię głębo­ki wdech i myślę o swoim życiu i jak tu wylądo­wałem. Myślę o szko­dach, zniszcze­niach i krzyw­dach, ja­kie wyrządziłem so­bie i in­nym. Myślę o niena­wiści do sa­mego siebie. Myślę o tym, jak i dlacze­go i co się stało i myśli przychodzą z łat­wością, ale od­po­wie­dzi nie.
- Dasz sobie radę, wierzymy w ciebie. – mówiąc to dotknęłam lekko jego ramienia.
- Dobra koniec ze mną. Lepiej powiedzcie co u was.
- Dostałam dwa dni temu szczeniaka od Konstantina. – uśmiechnęłam się szeroko do dwójki towarzyszy.
- W końcu ktoś mógł spełnić jedno z twoich marzeń. – posłał uśmiech w stronę Serba. – I pewnie nazwałaś go Kapitan.
- Skąd wiesz? – spytał zdziwiony Cupko.
- W dzieciństwie Kostka oglądała bajkę, która zresztą była jej ulubioną z psem – bohaterem w roli głównej, który wabił się właśnie Kapitan. Pewnego dnia obiecała sobie, że jak będzie mieć takiego zwierzaka to nazwie go tak samo. – z ostatnim słowem Alan zaśmiał się radośnie, a nasza dwójka do niego dołączyła. Jest dobrze.


  „Żyj z całych sił. I uśmiechaj się do ludzi, bo nie jesteś sam.”

*****

Tak, tak wiem rozdział miał się pojawić tydzień temu, ale na prawdę nie było czasu, a i koleżanka wena postanowiła się zbuntować. Wiem również, że po takiej przerwie rozdział powinien być dłuższy i lepszy, a nie jest. Musicie mi to wybaczyć.

Przepraszam te osoby, które być może spodziewały się jakiś bardziej romantycznych scen między Kostką, a Cupko, ale po prostu to nie jest dla mnie. Nie umiem pisać takich rzeczy, bierze się to pewnie z tego, że nie bardzo jestem osoba uczuciową, a słowa "miłość" nie ma w moim słowniku. Tak samo jak ta historia nie miała opierać się na motywie miłości, to miał być tylko taki dodatek.

Właśnie co do tej historii jak i samego bloga...to za tydzień powinien ukazać się już epilog. W planach miałam jeszcze jeden rozdział, ale nie chcę wymyślać czegoś na siłę tylko, żeby było.
I jest jeszcze taka opcja, która zrodziła się w mojej głowie podczas sprawdzania tego rozdziału, a mianowicie: może by tak za jakiś czas napisać kontynuację, część drugą? No ale to tylko na razie takie małe ziarenko pomysłu. Co będzie później to nie wiem. Szkoła odbieram mi czas, pomysły i chęć na dalsze pisanie.
Dobra nie zanudzam już. Mam nadzieję, że ktoś to jeszcze czyta.

Jeśli wszystko się dobrze ułoży to do piątku ;) Pozdrawiam ;*  

9 komentarzy:

  1. Najlepsza <3
    Kurdę ja nie umiem pisać komentarzy do Twoich rozdziałów bo nie umiem się wysłowić.
    Rozdział idealny. Kurdę ta miłość. Pies. Kostek. Kostka. Alek już zdrowy. No jest bardzo fajnie.

    Ja jestem ja czytam,. I oczywiście, że masz pisać cześć 2 a potem 3 i 4.

    Naiwność trzecia w skrócie- spotkanie Łucji z Wojtkiem i kłamstwo siatkarza. Nie wszystko wygląda idealnie a szczęście młodej dziewczyny pęka jak bańka mydlana. Chcesz wiedzieć więcej przeczytaj ! Skomentuj.

    Pozdrawiam Annie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje ;) Cieszę się, że czytasz. Nad tym się jeszcze zastanowię, więc nic przesądzone.

      Pozdrawiam ;)

      Usuń
  2. Cześć :) Zapraszam Cię na nowy rozdział : http://nowonlyliveforyou.blogspot.com/ . Pozdrawiam gorąco :)

    Jeśli nie chcesz byś informowana to proszę daj mi znać, wtedy będę wiedziała, że mam Ci nie spamować :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możesz informować ;) Powoli nadrabiam zaległości.
      Również pozdrawiam ;)

      Usuń
  3. No ja jestem :) Może się ostatnio nie udzielałam, ale nawet nie miałam jak. Z resztą nie było mnie przez miesiąc, więc spróbuj zrozumieć.
    Ale że to już za niedługo koniec? Tak szybko? JA rozumiem, że czasami przychodzą momentu zwątpienia, ale na pewno nie kończ pisania. ;)
    Pozdrawiam,
    Dzuzeppe :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, rozumiem ja też nie mam prawie na nic czasu.
      Na razie koniec. Po głowie chodzi mi kontynuacja, albo coś nowego tylko nie wiem kiedy wena do mnie powróci, nie chcę pisać na siłę.

      Pozdrawiam ;)

      Usuń
  4. Świetny rozdział;) Kocham Twojego bloga, nie kończ go jeszcze;)
    Zapraszam na XXV rozdział http://zsiatkowkacalezycie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapraszam do odwiedzenia historii o Andrzeju Wronie i jego przyjaciółce Zosi na jesteś-wszystkim-czego-potrzebuje.blogspot.com
    Buziaki

    OdpowiedzUsuń