piątek, 30 sierpnia 2013

Rozdział 17




„Szukając szczęścia w zwykłych momentach nie masz czasu pomyśleć, nie widzisz chwil piękna. Nic nie widzisz w tej o banały walce. Pędzisz, a cały świat ucieka ci przez palce. A ja chcę stać, by wiatr mi twarz smagał. Przegapiania chwil nie ma w moich planach.”




Zastanawialiście się może, czym dla was jest szczęście? Czy są osoby, którym szczęście jest bardzo dobrze znane? Czy może są osoby, które nie zostały dotknięte tym uczuciem? Jeszcze nie tak dawno sama zaliczałabym się do tej drugiej grupy. A czy zastanawialiście się, czy wasze szczęście jest dzięki drugiej osobie, czy może zupełnie jest wyrażane czymś innym? Ja moje szczęście znalazłam w swoich bliskich. W ludziach, którzy nie bali się trwać przy moim boku, dla których coś znaczę. Ludzie, którzy poświęciliby jakąś cząstkę siebie dla mnie. Ludzie, których kocham. Przeszłam długą, krętą drogę w poszukiwaniu szczęścia, ale je znalazłam. Trzeba się najpierw zgubić, by dotrzeć do tego, czego nie można znaleźć, w przeciwnym razie każdy by wiedział, gdzie tego szukać. Większości mogłoby się wydawać, że już udało mi się złożyć do kupy, wyprostować, że wszystko jest już dobrze. Odpowiedź brzmi: nie. Jeszcze nie. Jestem dopiero w połowie drogi. Moje rany jeszcze się nie zagoiły i muszą się zagoić. Jeżeli mam przetrwać, żeby móc żyć, móc kochać zupełnie, potrzebuję jeszcze czasu, trochę więcej czasu.
Zawsze, gdy siedzę na tym małym parapecie w swoim pokoju, w ciszy, w nocy nachodzą mnie takie rozmyślenia, ale to chyba dobrze. Nie czuję się taka pusta w środku. Wiem, że posiadam jakąś wartość. To naprawdę pomaga. Dzisiejsza noc różni się od tej poprzedniej. Wczoraj o tej porze siedziałam na miękkiej kanapie w towarzystwie dwóch Serbów i oglądałam jakieś głupawe filmy. Było inaczej. Było dobrze. Bardzo dobrze. Przez cały ten czas z mojej twarzy nie schodził uśmiech zadowolenia, szczęścia. Czułam się jak każda normalna dziewczyna w moim wieku, której jedynym problemem było to, czy ubrać spodnie, a może sukienkę. Czy spodobam się przypadkowo poznanemu chłopakowi wiedząc, że to i tak będzie tylko krótki, przelotny romans. W tamtej chwili nie byłam dziewczyną, która jest wyniszczona przez życie, pozbawioną jakiegokolwiek sensu istnienia, zmagającą się nie tylko ze swoimi problemami, ale również brata. Brata, który jest narkomanem i którym w jakiś sposób muszę się opiekować. Tylko kto tu kim powinien się zajmować, troszczyć? Zdążyłam się już pogodzić ze swoim losem. Już nad sobą tak bardzo nie ubolewam, już nie. Przyzwyczaiłam się już do tego, że nigdy nie byłam dziewczyną z normalnymi problemami i zanosi się na to, że w najbliższej przyszłości się to nie zmieni. Amen.

Szukam tych wspomnień, obrazów skreślonych z pamięci, tych pragnień. Chcę żyć wśród wyzwolonych dzieci, chcę poczuć ten smak wolności na swoich ustach. To tylko sen, marzenie?
 Nie, to pustka…”

***

- Jak miło. Wstajesz rano, a na ciebie czeka pyszne śniadanko i piękna blondynka przy kubku kawy. – przecierając twarz rękoma Paweł usiadł na kuchennym krześle.
- No miło, miło. Szkoda tylko, że ta blondynka to twoja kuzynka, a nie dziewczyna.
- A szkoda. Nie martw się od biedy i ty możesz być.
- No dzięki ci bardzo! – założyłam ręce na piersi udając obrażenie. Ostatnio dobrze mi to wychodzi.
- Wiesz, że nie robi to na mnie wrażenia. Wcale, a wcale. – bardzo dobrze wiedziałam panie Zatorski, ale chce się jeszcze na chwilę napawać radosnym humorem, bo wiem że zaraz muszę zacząć temat, który daleko ma do wesołości.
- Alan dawał jakiś znak życia? – pytanie rozniosło się jakby echem po całym pomieszczeniu.
- Miałam właśnie zacząć ten temat. – mówiąc wpatrywałam się w blat stołu. – Miał wrócić tego samego dnia, a minęły już dwie doby. Mam złe przeczucie. Cholernie złe.
- Chciałbym powiedzieć coś pozytywnego, ale raczej w tej sytuacji nie ma żadnych pozytywów, a to oznacza tylko jedno…
- Poszedł w cug. – dokończyłam głosem wypranym z emocji.

Kolejny raz jestem w drodze do Łodzi. Kolejny raz z podobnego powodu. Kolejny raz muszę wrócić na stare śmieci, ale wiem że robię to dla ciebie Alan. Ty cholerny ćpunie. Nie pozwolę ci skończyć na dnie, nie pozwolę ci umrzeć. Nie po tym co przeszliśmy. RAZEM, nie osobno. Udawałam, udawałam przed Pawłem, że sobie radzę, że nie rozpadnę się po tym co ujrzę w starym mieszkaniu, a ujrzę obrazek, który nie będzie kolorowy, oj nie. Tak naprawdę to bałam się i to bardzo. Przez głowę przechodziło mi pełno myśli, że może być już za późno. I w kółko to samo pytanie: Dlaczego puściłam go tam sama? Ale obiecał, że wróci. Obiecał do cholery!
Niekiedy marzę już tylko o tym, żeby zapomnieć. Po prostu wstać i otrząsnąć się z tej całej historii, tak jak pies otrząsa się z wody. Na początku wmawiałam sobie, że może jest chory, że coś mu dolega dlatego bierze to świństwo. Ale on był uzależniony, był w najczarniejszej dupie. Uzależniony zawsze bierze, zawsze sobie dogadza, zawsze weźmie, zawsze zrobi. Uzależniony zawsze pragnie i zawsze potrzebuje i to pragnienie i ta potrzeba jest zawsze zaspokajana. Niemożność zapanowania i brak wyboru to tylko objaw choroby. Groźny i straszny objaw, ale tylko objaw. Choroba jest nieuleczalna. Jeżeli wystąpi, nie da się jej powstrzymać. Taka jest różnica.

- Nie zależnie od tego co tam zastaniemy to trzymaj się mała. Tylko się trzymaj. – z takimi słowami opuściliśmy razem z Pawłem wnętrze jego samochodu. Znów ten sam blok, ta sama klatka, to samo stare życie. Wszystko wraca do mnie jak jakieś pieprzone deja vi.  Podchodząc do drzwi znowu ogarnęło mnie to znane uczucie przerażenia. Kiedy to się skończy? Zatorski bez wahania otworzył drzwi, które nie były zakluczone, a to już jest zły znak. W sumie to powoli docierało do mnie co mogę zastać. Trzymając się kurczowo ręki siatkarza wolnym krokiem weszliśmy w głąb mieszkania, by po chwili ujrzeć leżącego na kanapie w salonie Alana. W jednej sekundzie czułam jakby serce stanęło mi w piersi. Pocieszała mnie jedynie myśl, że jego klatka piersiowa unosiła się do góry. Nie jest za późno, zdążyliśmy.
- Jak on mnie denerwuje, jak ten człowiek mnie denerwuje. Przecież ja go chyba zabiję kiedyś gołymi rękoma. – nabuzowana postać Pawła podeszła do brata, a ja jedynie stałam w miejscu, nie mogłam podejść. Nie dałam rady.
- Wstawaj! Słyszysz?! Wstawaj ty cholerny ćpunie! – chłopak zaczął krzyczeć potrząsając ramionami Alana. Ten po chwili podniósł się do pozycji siedzącej jednak nie otwierając powiek. Na jego twarzy zagościł lekki uśmiech, a sekundę później otworzył zamglone oczy. Zamglone oczy, zamglone oczy. Bez źrenic. Widząc ten obrazek zsunęłam się powoli po ścianie chowając głowę w kolanach.
- Obiecałeś. – to było jedyne słowo, które wyszeptałam.
- Jesteś z siebie kurwa zadowolony?! Nie mogłeś sobie odpuścić? Nie mogłeś? – Paweł dalej krzyczał. A ja jedynie kołysałam się do przodu i do tyłu i choć powieki miałam zamknięte widziałam cały czas te zamglone oczy, bez źrenic, a w głowie roznosił się tylko krzyk kuzyna. Oczy i krzyk, oczy i krzyk.
- Nie mogłem. Przepraszam. To było silniejsze niż myślałem.  – chwilę później poczułam jak ktoś kładzie jedną dłoń na moim kolanie, a druga podnosi moją głowę do góry.
- Daj mi spokój. – powiedziałam widząc przed sobą twarz Alana.
- Wiem, że kolejny raz cię zawiodłem. Wiem i zdaję sobie z tego sprawę, chociaż parę godzin wcześniej wciągnąłem tyle koki co za te wszystkie dni abstynencji. Mnie się już chyba nie da uratować. Dajcie sobie ze mną spokój. - zaczyna płakać. Nie szloch tylko łzy lecą mu po twarzy przez zamknięte oczy. Łzy wysiłku i łzy stresu i łzy strachu, to jebany koszmar. Gorzej niż koszmar. Łzy trzymania się i łzy walki i łzy perspektywy śmierci i perspektywy powrotu do starego życia.
- Mówiłem ci już coś ostatnio i nie chcę słyszeć takich pierdół. Bierz się za siebie i idziemy. Wyciągnę cię siłą z tego mieszkania jak się zaraz nie ruszysz. – Paweł podszedł do czarnej torby, w której były rzeczy Alana i odpychając go od mojej osoby pomógł mi wstać. Po krótkiej chwili wszyscy siedzieliśmy w samochodzie, a między nami trwała przerażająca cisza.
- I co teraz? – spytałam nie mogąc już dłużej wytrzymać tej atmosfery.
- Teraz? Teraz jedziemy do ośrodka dla narkomanów. – uciął szybko Zator. Tak, tego to się na pewno nie spodziewałam.
- Ale mieliśmy to jeszcze przemyśleć!
- Nie Kostka, tutaj nie ma czego przemyślać. To jest ostatnia i jedyna szansa. – spojrzałam przestraszonym wzrokiem do tyłu na brata. – Dzwoniłem tam kilka dni temu i wszystko już załatwiłem. Będziesz przechodził przez kolejne etapy leczenia i specjalnego programu. Będziesz tam siedział tyle ile trzeba będzie. Opisałem twój stan i powiedzieli, że nie jesteś w tej najgorszej sytuacji. Z resztą wszystko wytłumaczą ci na miejscu. – tym razem Paweł zwrócił się do brata, a mówiąc to nawet na niego nie spojrzał.
- Wszystko się jakoś ułoży. Wyjdziesz z tej ciemności, uwierz mi. – powiedziałam spoglądając smutnym wzrokiem na bruneta.
- W najciemniejszej ciemności wszystko jest czarne. W najgłębszej dziurze wszystko jest czarne. W przerażeniu mojego uzależnienia umysłu wszystko jest czarne. W pustych okresach mojej straconej pamięci wszystko jest czarne. Nie wiem, czy mogę ci uwierzyć. – po półgodzinnej jeździe dojechaliśmy na obrzeza Łodzi pod Ośrodek dla uzależnionych. Dopiero, gdy zobaczyłam ten sterylnie biały budynek doszło do mnie, że za chwile musimy się pożegnać, że nie będę go widywać. Mam tylko nadzieję, że przez to nie oddalimy się od siebie.

„Nie mam odwagi pytać, czy mi wybaczysz. Nie mam odwagi, mam tylko strach w oczach.
Nie mam odwagi pytać, czy mi wybaczysz. Chcę Ci powiedzieć, że zawsze będę Cię kochał.”

***


- Nie chcę się żegnać. – wyszeptałam patrząc na żwirową drogę.
- Ale ja nie mówię żegnaj, ale do zobaczenia. – powiedział patrząc wprost na budynek.
- Porozmawiajcie jeszcze chwilę, a ja idę zawiadomić że przyjechałeś. – nie czekając na odpowiedź Paweł ruszył do wejścia, a my usiedliśmy na pobliskiej ławce.
- Zobaczysz pobyt tutaj dobrze ci zrobi, przejdziesz przez to, znajdziesz cel w swoim życiu.
- Oprócz przeżycia na tyle długo, żeby w ogóle przeżyć, nie przychodzi mi do głowy żaden cel, który by coś dla mnie znaczył.
- Nie mów tak. Pamiętaj, że nie będziesz z tym wszystkim sam. Masz nas. – mówiąc to położyłam głowę na jego ramieniu, a po moim policzku pociekła jedna, samotna łza.
- Nie powinno mnie być tu, ani gdziekolwiek indziej. Nie powinienem oddychać, ani zajmować przestrzeni. Nie powinienem mieć tej chwili ani niczego innego. Nie powinienem mieć tej możliwości , żeby znowu żyć. Nie zasługuje na nią i nie zasługuję na nic, jednak ona tu jest i ja tu jestem i nadal mam ją nietkniętą. Nie dostanę jej ponownie. Tej chwili ani tej szansy to jedno i to samo.
- Przestań, proszę. – wyszeptałam. – Boisz się?
- Strach to tylko strach. Wiem, że nic nie może mi wyrządzić większej krzywdy niż to, co sam sobie wyrządziłem. Wiem, że nie ma bólu, którego nie potrafiłbym znieść. Wiem, że trzymając się każdej chwili, każdej godziny, każdego dnia, dni się sumują każdego tygodnia, każdego miesiąca, jeżeli będę się trzymał to sobie poradzę. Wiem, że jestem silny. Wiem, że jestem na tyle silny, żeby stawić czoło temu czego się lękam i wiem, że jestem na tyle silny, żeby się trzymać, aż strach przejdzie. Wiem to w głębi serca.
- Jedyna droga to trzymać się Alan, trzymać się.
Siedzieliśmy tak jeszcze przez dłuższą chwilę, w milczeniu, bez słów. Napawaliśmy się swoją obecnością. Nie wiadomo kiedy znowu się zobaczymy. Po paru minutach przed nami stanął Paweł z czarnowłosą kobietą przy boku.
- Witam. Jestem Joanna Przybylska i będę twoim opiekunem. – powiedziała wyciągając dłoń w stronę brata.
- Alan Zatorski. – w jego głosie nie można było wyczuć żadnych emocji, mówił to jak automat, maszyna wyprana z uczuć.
- Ja jestem jego siostrą. Konstancja. – uśmiechnęłam się ciepło w jej stronę. – Przepraszam, że pytam tak od razu, ale kiedy będę mogła odwiedzić brata?
- Na pewno nie przez najbliższy miesiąc. Pan Alan będzie musiał się skupić przede wszystkim na sobie. Przykro mi to mówić, bo wiem jak najbliższym osoby uzależnionej zależy na najczęstszych spotkaniach, ale na początku programu nie jest to wskazane.
- Och… No dobrze. – nie ucieszyła mnie ta wiadomość, ani trochę.
- Alan musimy już iść. – tym razem zwróciła się do brata. Wyglądała na miłą osobę, miała coś ufnego w twarzy. Słysząc to Paweł podszedł do kuzyna i uścisnął go mocno.
- Dasz rade, tylko uwierz w siebie. – poklepał go po plecach i odsunął się, abym mogła sekundę później wpaść w braterskie ramiona.
- Nie będę już nic mówić, bo wszystko wiesz. Zobaczysz za niedługo się zobaczymy. Pamiętaj tylko się trzymaj, a wszystko będzie dobrze. – pocałowałam go lekko w zimny policzek i odsunęłam się.
- Dziękuje. – mówiąc to odwrócił się i ruszył razem z kobietą w stronę ośrodka. Przed wejściem do budynku uśmiechnął się w naszą stronę. Uśmiecha się, uśmiecha się lekko, nie uśmiech szczęścia, tylko uśmiech żalu. Smutku. Uśmiech pomyłki i nieporozumienia. Ale się uśmiecha.


„To tylko krok, by granice przekroczyć. Spuścić wzrok, nie patrzeć w oczy. Przeszłość oddzielić grubą kreską, lecz może zdążę ułożyć jeszcze wszystko przed śmiercią.”

***


- Radzę ci zadzwonić do Konstantina. – powiedział Paweł wpatrując się w swój telefon.
- Dlaczego? – przeciągnęłam się na kanapie i z powrotem wlepiłam wzrok w ekran telewizora. Od chwili opuszczenia ośrodka minęło już kilka godzin, a ja próbowałam dojść jakoś do siebie po tym wszystkim. Zati dzielnie dotrzymywał mi towarzystwa. Dzięki Ci Boże, że nie miał dzisiaj treningu. W sumie to raczej pasowałoby tu: Dzięki Ci trenerze.
- Dlatego, że Cupko sieje panikę, bo próbuje się z nami skontaktować od południa. Dobra spójrzmy sobie prawdzie w oczy. Wszyscy wiem, że jego interesujesz ty, nie ja.
- Zadzwonię do niego jak będę wracać ze sklepu. – powiedziałam podnosząc się.
- Na wieczór będziesz do sklepu szła? – Paweł zmarszczył brwi i zaczął się we mnie wpatrywać.
- No i co z tego? Dopiero dwudziesta.
- Jesteś zmęczona, zostań w domu. Nie wyglądasz za dobrze.
- Dzięki.

Wychodząc z klatki o mały włos nie zdeptałam psa sąsiadki za co zostałam potraktowana wzrokiem, który mógł zabijać. Moja wina, że to małe cholerstwo kręciło mi się pod nogami? Wyciągnęłam z kieszeni słuchawki w celu podłączenia ich do telefonu, ale pewna osoba uniemożliwiła mi to.
- Matko Cupko udusisz mnie zaraz, tak ja też się cieszę, że cie widzę. – poklepałam siatkarza po plecach z trudem wyplątując się z jego niedźwiedziego uścisku.
- Gdzieś ty się tyle czasu podziewała? Wiesz jak się martwiłem? Już myślałem, że ktoś porwał mi mojego krasnalka. Po co ci telefon?
- Spokojnie, bo się zaraz zapowietrzysz. – położyłam Serbowi dłoń na ramieniu próbując go uspokoić. - Nie panikuj, żyję przecież. Mieliśmy z Pawłem małe komplikacje i musieliśmy odwieźć Alana do ośrodka. – mówiąc to od razu ogarnął mnie smutek co nie uszło uwadze Konstantina.
- Przykro mi, przepraszam. Tylko następnym razem spójrz chociaż raz na komórkę. Naprawdę się martwiłem, jeszcze jak i Zati nie dawał znaku życia.
- Nie ma sprawy. – uśmiechnęłam się szeroko w jego stronę.
- Gdzie idziesz tak po nocy?
- Kolejny. Jaka noc? Wieczór jest przecież.
- Ale już jest ciemno i może ci się coś stać.
- Chryste nie przesadzaj. Nie wiem, który to raz już mówię, ale jakbyś nie zauważył jestem już dorosła i nie muszę wracać po zmroku do domu. Idę do sklepu. Idziesz ze mną?
- Jeszcze się pytasz? – łapiąc mnie za rękę pociągnął w swoją stronę. Kolejna rzecz do której już zdążyłam się przyzwyczaić.

Wspominałam już może, żeby nigdy nie chodzić z Cupko do jakiegokolwiek sklepu? Nie? To już mówię. Poszłam z zamiarem kupna dosłownie kilku rzeczy, a wracam obładowana zakupami. To znaczy Cupković dźwiga to wszystko. Mnie jedynie pozwolił ponieść małą, leciutką reklamóweczkę, co bym  się nie przedźwignęła. No i chyba nie muszę dodawać, że zajęło nam to wszystko blisko dwie godziny? Dobrze, że nie zamknęli nas w tym sklepie.

- Będziesz jutro na treningu? – spytał, gdy staliśmy pod klatką. Bez zakupów, po krótkim spacerze. Było lekko przed północą, a ja zasypiałam już dosłownie na stojąco. Nie miałam na nic siły.
- Raczej tak. – wymamrotałam.
- Zgodzisz się, żebym coś zrobił?
- Yhym. – nie kontaktowałam już za dobrze, więc było mi to obojętne co zamierza zrobić, a oczy same się zamykały. Chwilę później poczułam lekkie muśnięcie ust. No dobra tego to się nie spodziewałam. Spojrzałam zdziwionym wzrokiem na chłopaka. Momentalnie się rozbudziłam.
- Mógłbym przeprosić, ale w zasadzie nie mam za co, bo się zgodziłaś. – uśmiechnął się tym swoim uśmieszkiem i z radością wpatrywał w moje tęczówki. Widząc, że nie zamierzam nic mówić pochylił się w moją stronę. – Ale za to, to już na pewno będę musiał przepraszać. – z ostatnim słowem kolejny raz poczułam jego miękkie wargi na ustach z tym, że ten pocałunek był całkowicie inny od poprzedniego. W brzuchu po raz kolejny włączyły się te cholerstwa, a ja sama czułam się jakbym była w innej rzeczywistości. Po dłuższej chwili chłopak odsunął się lekko.
- Muszę? – spytał nie odrywając ode mnie wzroku. Ja jedynie pokręciłam głową lekko rozbawiona. Nie musiałam czekać długo na odpowiedź. Nasze usta ponownie złączyły się w długim, pełnym uczucia pocałunku.


  „Powietrze pachnie deszczem, jeszcze nie przeszły ci dreszcze. Stoimy wtuleni w siebie ty czule szepczesz, że kochasz mnie jaką jestem, że już tak będzie wiecznie. Słowa stają się zbyteczne i to jest najlepsze.”

*****

Trochę długi wyszedł, ale przynajmniej doczekałyście się jakiegokolwiek większego zbliżenia pomiędzy Cupko, a Kostką. To chyba dobrze.

Któraś z was pytała się, czy będę jeszcze coś pisać. Na dzień dzisiejszy mam w głowie kompletną pustkę i brak jakiejkolwiek weny na kolejne opowiadanie. Może z czasem.

Tydzień temu w sobotę przeżyłam chyba najlepszy dzień w czasie tych całych wakacji. Emocje były niesamowite, a zabawa przednia. Z samego końca zdołałam przepchać się pod same barierki przed sceną i mieć "na wyciągnięcie ręki" moich można tak powiedzieć idoli.
Nawet przełknęłam fakt, że od 20.30 do 2.00, ani na chwilę nie usiadłam.
Fokus i jego powierzchnie tnące, no myślałam że tam oszaleje. Później mieli problem z jednym głośnikiem. Przypadek? Nie sądzę.
Gural i jego tłuste bity, no rozszalał publiczność jak nikt inny.
Miuosh - tak szczerze nie miałam pojęcia jaki ten człowiek jest niesamowity. Dzięki, że od razu po Hip Hop Kempie przyjechałeś do nas, opuszczając imprezę. Miło usłyszeć, że będzie do nas wpadać kiedy tylko będzie mógł.
No i na koniec Ostry i Hades. Ta dwójka jest niezastąpiona zrobili naprawdę wielkie show.
Filmiki są, ale długo się ładują, wiec może innym razem wam wstawię.

http://www.youtube.com/watch?v=x4cQv6a1syQ (Miuosh i utwór Dżemu - Wehikuł Czasu) P.S Nagranie nie należy do mnie

Do następnego! ;*









14 komentarzy:

  1. Słucham sobie Brodki która smętnością zamulała mój dzisiejszy dzień, no i czytam Twój rozdział. Na nosie czarne kujonki w buzi lizak, a paszcza sama otawrta. Oczy mocno piekące na wątku Alana. Czytam, czytam, zepierdalam, a tu pocałunek. Po co czytać dalej, wstałam z okrzykiem 'tak jest kurwa' i zaczęłam tańczyć. Po skończonej piosence i dzikim tańcu, dokończyłam rozdział.
    Więc dzięki za to <3

    Naiwność jedna z potencjalnych chorób cywilizacyjnych. Ludzie robią wszystko by być w centrum uwagi, by być docenianym, często narażając się na szyderstwa, podobnie zrobiła Łucja, którą życie wystawia na kolejną próbę. Tym razem na swojej drodze spotkała Jego - młodego, obiecującego przyjmującego Skry. Co z tego wyniknie? Zapraszam serdecznie na PROLOG nowej historii.

    heroicznanaiwnosc.blogspot.com

    Pozdrawiam Annie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ahahaha no cieszę się, ze się tak spodobało ;)

      Usuń
  2. Anonimowy8/30/2013

    Wreszcie doczekałam się pocałunku ;) już myślałam że nigdy do tego nie dojdzie. Ahh *.*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to się mówi. Nigdy, nie mów nigdy. ;)

      Usuń
  3. No, no, no nareszcie się pocałowali;)
    Witać, że Kostek się bardzo troszczy i martwi o Konstancję.

    Alan z wszystkiego wyjdzie, tylko musi się wziąć w garść i uwierzyć, że mu się uda. Nie wiem ja oni wytrzymają miesiąc bez odwiedzić u siebie.

    Fajnie, że taki długi rozdział, super podoba mi się;)
    Pozdrawiam i życzę udanego tygodnia w szkolę;d

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mnie sie podoba, że tobie się podoba. Również pozdrawiam i nawzajem ;)

      Usuń
  4. A się kurwa doczekałam *,* No nareszcie, a wiec uwielbiam Kostka w twoim wydaniu, jest idealny i nareszcie się mogę jarać, bo wiem,że ta dwójka szybko się od siebie nie uwolni.
    No po prostu Cie za to kocham<3
    I tym jakże pozytywnym akcentem zakończę swój komentarz ;) Czekam na więcej ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Anonimowy9/01/2013

    W imieniu Camilli. zapraszam cię na coś nowego, tajemniczego, czyli na numer jeden na http://www.asertywni.blogspot.com/

    Buziaki, bezduszna. (:

    OdpowiedzUsuń
  6. Żal mi Alana, ale z drugiej strony cieszę się, że Paweł podjął stanowcze kroki, co do odwyku. Ćpun jest ćpunem i sam sobie z nałogiem nie poradzi. Amen.
    Kostek jest taki rozkoszny ^^ Kostka też :D Nareszcie doczekałam się jakiegoś śmiałego ruchu Cupko :) Mam nadzieję, że teraz z górki, bo oni są dla siebie stworzeni :)
    Boże, jak ja Ci zazdroszczę ! Ile ja bym dała, żeby tam być ! Fokus i powierzchnie tnące na żywo to musiało być coś. Gural to mega człowiek i mam nadzieję, że wreszcie uda mi się wybrać na jego koncert, a za Ostrego i Hadesa dałabym się pokroić ! W dodatku w ostatni weekend Ostry napierdalał w Żywcu, a mnie jak na złość nie mogło tam być ! -.- Ja to mam kurwa szczęście.
    Pozdrawiam i już teraz zapraszam na coś nowego :) http://smak-klamstw.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, zdecydowanie. Fokus i Ostry to od dłuższego czasu grają koncerty u nas, co roku są na HHF, ale Pih'a to już chyba nikt nie pobije, bo tyle razy co był u nas to głowa mała.
      Łączę się z tobą w bólu ;*

      Usuń
  7. ZApraszam na 6 http://siatkoholikxd.blogspot.com/
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Anonimowy9/04/2013

    aaaaaaa rozpływam się... *.*
    ostatnie linijki? Czułam się jakbym czytała o sobie i mojej sytuacji sprzed miesiąca, serio! hahaha

    Idę wzdychać dalej, napawać się miłością Kostki, Kostka, moją i przepraszam, że dotarłam tu dopiero dziś :(
    Buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Cześć :) Zapraszam Cię na nowy rozdział na : http://nowonlyliveforyou.blogspot.com/ . Paul szaleje, Miśka zatrzymuje policja, a Piterowi i Zibiemu udaje się uciec, ale czy aby na pewno słusznie ? Pozdrawiam gorąco ! :)

    OdpowiedzUsuń