„Wciąż chcę
wierzyć w te ideały. Wciąż wierzyć, że jest sens tej naszej pracy. Że tak
naprawdę ziemia jest tylko przelotnym momentem. Krótkim przystankiem do stacji
- wieczne szczęście. Otwieram oczy i niestety wciąż jestem tutaj. I tylko
marzyć może mi się świat tonący w uczuciach.”
-
Nie, nie dawaj dalej zostaw tutaj. – próbowałam namówić Serba, żeby nie
zmieniał stacji w radiu. Aktualnie jesteśmy w drodze do…. sama nie wiem. Ta
cholera zapakowała mnie do auta i chce teraz wywieźć nie wiadomo gdzie i po co.
Powoli zaczynam się bać, gdyż Konstantin Cupković jest zdolny do wszystkiego.
Gdy w końcu dopięłam swego i w tle zamiast wiadomości sportowych leciała muzyka
oparłam się wygodnie o siedzenie, mówiąc:
-
Wiem, że mi nie powiesz gdzie jedziemy dlatego nawet nie pytam, ale wiedz że za
dwie godziny zaczynam zajęcia na uczelni.
-
Spoko wodza. Odstawię cie równiutko o czasie. – brunet wyszczerzył się w moją
stronę. No i gadaj tu z takim. – O lubię tą piosenkę, zgłośnij trochę. – wedle
życzenia wykonałam grzecznie polecenie, ale oczywiście jemu było za cicho i przez
kolejną minutę siłowaliśmy się przy samochodowym radiu. Całe szczęście, że nie
było z tego żadnego wypadku.
- Uuu yeah baby, give me one more night!!!
-
Nie proszę cie tylko nie to! Przestań śpiewać, błagam! – ale ten zamiast mnie
posłuchać to w odpowiedzi zaczął jeszcze głośniej wyć, bo śpiewaniem to ja bym
tego jednak nie nazwała. Widząc wygłupy siatkarza poważnie zastanawiałam się na
jakim stopniu rozwoju zatrzymał się jego mózg i czy na pewno jest ode mnie
starszy o te kilka lat. A tak na serio, choć bałam się do tego przyznać
to…podobało mi się to. W pewnym momencie wybuchłam nie pohamowanym śmiechem osuwając się na fotelu. W końcu wiem, że to wszystko co robi ma jakiś cel, a tym
celem jest poprawianie mi humoru i jak na razie wychodzi mu to idealnie.
Skubany.
Wychodząc
z auta nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Po kryjomu uszczypnęłam się lekko w
ramie, ale nic to nie dało dalej stałam w tym samym miejscu. Z jednej strony
byłam w szoku, a z drugiej powstrzymywałam wybuch śmiechu.
-
Zoo?! Serio przyjechaliśmy do Zoo? –
zdecydowanie nie kryłam swojego zdziwienia.
-
Całkiem serio, a co nie podoba ci się? – Cupko teatralnie spuścił głowę na dół
ze smutną miną.
-
Podoba, ale jestem zdziwiona i nie spodziewałam się tego. Ostatni raz byłam
tu…bardzo dawno temu.
-
Widzisz, Cupko zawsze potrafi trafić w dziesiątkę. – śmiejąc się ruszyliśmy do
wejścia, ale czy mówienie o sobie w trzeciej osobie jest normalne? Albo może
lepiej pasowałoby tu: Czy cokolwiek co jest związane z Konstantinem jest
normalne?
O tej
porze w parku nie było za wielu ludzi, ale to dobrze. Mogliśmy się czuć
swobodnie, a mój towarzysz poczuł się chyba aż za bardzo, gdy chwilę
temu splótł swoje palce z moimi uśmiechając się przy tym uroczo. Przez kilka
minut czułam się trochę nie pewnie, ale po jakimś czasie zapomniałam o tym
jakby to był normalny, naturalny gest. Przechadzaliśmy się różnymi alejkami
oglądając różnorodne zwierzęta i zanosząc się śmiechem od komentarzy Serba.
-
Teraz to czuję się jak w domu. – powiedział podchodząc do najwyższych zwierząt,
mianowicie – żyraf.
-
Czekaj zrobię ci zdjęcie dla potomności. – wyciągnęłam telefon i zrobiłam
kilkanaście zdjęć pozującemu niczym rasowa modelka chłopakowi. Po wielkich
prośbach, nawoływaniu, błaganiu w końcu uległam na wspólne zdjęcie. Odkąd
pamiętam nigdy nie lubiłam być fotografowana, może dlatego mam tak mało zdjęć z
młodości? Pokonana podeszłam do małej ławki w celu stanięcia na niej, ale na
nie wiele się to zdało. Dosięgałam siatkarzowi ledwo do ramienia, nie powiem musiało
to wyglądać nieco zabawnie, ale dla mnie takie nie było.
- No
i pięknie! A widzisz trzeba było tak się wzbraniać? Ustawię sobie na tapecie.
-
Zapomnij.
- O
popatrz, już jest! – uradowany podsunął pod moją twarz swój telefon. Super nie
ma nic lepszego od mojej twarzy w tak teoretycznie dostępnym miejscu.
-
Mogłeś mnie chociaż wyciąć. – powiedziałam poirytowana.
-
Zapomnij. – Cupko jedynie powtórzył moje słowo ciągnąc mnie w kolejną stronę.
Po paru minutach stanęliśmy przed jednymi z fajniejszych zwierząt.
-
Zobacz, twoja rodzina! – zawołałam radośnie pokazując na żwawe małpy, które
przeskakiwały z jednej gałęzi na drugą.
- No
dzięki! Uważaj, bo się jeszcze obrażę na ciebie. – z oburzeniem na twarzy
skrzyżował ramiona na piersi. Nie wzruszona tym widokiem zaczęłam robić kolejne
zdjęcia. Tak na pamiątkę.
-
Hej Kostka! Popatrz kto tam stoi. – z jakże twórczego zajęcia obudził mnie
krzyk Cupkovica. Odwróciłam się do chłopaka, który stał parę metrów dalej. –
Twoi krewni. – wskazał palcem na sztuczne figurki krasnali zanosząc się przy
okazji śmiechem. Zastanawia mnie tylko fakt co to tu robi.
-
Doprawdy zabawne.
-
Musimy już iść, obiecałem odwieźć pewnego krasnala do uczelni. – nie, nie będę już na to reagować. Chyba
już się przyzwyczaiłam.
Przez
całą drogę do Łodzi usta nam się nie zamykały. Tematów i powodów do śmiechu nie
było końca. Przy tym człowieku zapominałam o wszystkich problemach. Liczyła się
chwila, tu i teraz. Nie pamiętam, czy był taki moment w którym nie czułabym się
w jego towarzystwie tak dobrze, tak swobodnie. Wiem, że może się powtarzam, ale
ten mierzący ponad dwa metry wzrostu siatkarz o pełnych ciepła, brązowych
tęczówkach siedzący obok jest moim osobistym słońcem. Z każdą chwilą, każdym
spojrzeniem utwierdzałam się w fakcie, że jest to osoba która zajmuje wyjątkowe
miejsce w moim sercu. Sercu, które z kostki lodu zmieniło się w kochające,
pełne uczuć i miłości. Kto by pomyślał, że za tym wszystkim będzie stał taki
ktoś jak Konstantin?
-
Dzięki za podwózkę i za tak mile spędzony czas. – mówiłam, gdy staliśmy przed
Łódzką ASP.
-
Nie ma za co. Sama przyjemność po mojej stronie, że mogłem poprawić ci humor i
sprawić byś się uśmiechała. No i żebyś nie myślała, że tak szybko się mnie
pozbędziesz zaraz po zajęciach jestem w tym samym miejscu i zabieram cię na
trening. – powiedział wyglądając jeszcze przez szybę i uśmiechając się od ucha
do ucha.
-
Pytał się mnie ktoś w ogóle o zdanie?
-
Chyba musisz już iść jak nie chcesz się spóźnić. – zmrużyłam oczy i skierowałam
się na schody prowadzące do wejścia obiektu. – I tak wiem, że mnie kochasz! –
usłyszałam za swoimi plecami, a odwracając się postukałam lekko palcem o czoło,
gdzie w odpowiedzi Cupko wysłał mi całusa w powietrzu i odjechał z uśmiechem.
Pokiwałam tylko bezradnie głową i pchnęłam ciężkie drzwi. Szkoda, że nie miał
pojęcia ile jest prawdy w tym zdaniu.
„Z dala od problemów i z dala od ludzi. Tylko my, jeden sen, nikt nie zdoła nas obudzić dziś.”
***
Zajęcia minęły o dziwo szybko i w cale nie tak nudno jak zawsze, a jeszcze jak się dowiedziałam że najbliższy tydzień będzie luźny i obecność nie będzie tak bardzo wymagana to już w ogóle uśmiech nie mógł zejść z mojej twarzy. Kolejnym faktem było to, że wszyscy z mojej grupy zaczęli rzucać w moją stronę zdziwione spojrzenia. No tak, przecież nigdy nie widzieli mnie uśmiechniętej. Jeszcze nie tak dawno udawałam radość, której we mnie nie było, ukrywałam smutek, żeby nie martwić tych, którzy mnie kochają i troszczą się o mnie. Niedawno myślałam o samobójstwie. Nocą, przed zaśnięciem, odbywałam ze sobą długie rozmowy, starałam się odegnać złe myśli, bo byłaby to niewdzięczność wobec wszystkich, ucieczka, jeszcze jedna tragedia na tym i tak już pełnym nieszczęść świecie. Nie zwracając na nikogo uwagi z resztą jak zawsze, wymaszerowałam w stronę wyjścia. Wychodząc od razu spostrzegłam tak dobrze znane mi auto Serba. Szybkim krokiem podeszłam do pojazdu i otworzyłam drzwi rzucając szybkie powitanie w stronę Cupko.
- A to znowu ty. – westchnął próbując ukryć wybuch
śmiechu.
- Dzięki. Zawsze mogę wrócić autobusem. – z pewnym
wyrachowaniem udałam, że się tym przejęłam i już miałam otwierać drzwi, gdy
powstrzymał mnie tubalny śmiech siatkarza.
- No przecież żartowałem. – mówił wycofując auto, co
bym mu nie uciekła przypadkiem.
- No przecież wiem. – odparłam ze śmiechem. - Ale i
tak chyba poczuję się obrażona. – założyłam ręce na piersi i podniosłam głowę
do góry.
- No przeeestań, nie obrażaj się. – próbował robić
jak najsmutniejsze miny, co nie powiem wychodziło mu dość dobrze, ale mnie to i
tak nie ruszało. – Ej! – szturchnął moją nogę, a ja gdybym nie była tak dobrą
aktorką to bym już zmiękła, ale nie. W końcu na coś opłaciła się ta wyrobiona
mimika na mojej twarzy. – Kostka, Krasnalku mój mały proszę nie gniewaj się już
na mnie. Zrobię wszystko co będziesz chciała.- wysunął dolną wargę, a ja dłużej
nie wytrzymując zaczęłam się śmiać.
- O ty nie dobra! Żartować sobie tak z biednego
Konstantinka?
- Nie gadaj tylko skręcaj na stację. – powiedziałam
nie wzruszona jego smutna miną. Po trzech minutach kupowaliśmy kawę na Orlenie.
Przy kasie miła pani spytała mnie czy chcę kartę z siatkarzem.
- Niech będzie Bartek. – uśmiechnęłam się miło w
stronę sprzedawczyni i po chwili byliśmy już przed autem.
- Dlaczego Bartek?
- Bo jest najlepszym siatkarzem? – oczywiście, że
znam umiejętności Kurka i jak dla mnie nie ma ‘najlepszego’ siatkarza, ale to
nie znaczy że nie mogę po wkurzać Cupko. On się tak fajnie denerwuje.
- A ja to co? – oburzony wsiadł do samochodu.
- Ty? Amatorszczyzna. – machnęłam ręką powstrzymując
wybuch śmiechu.
- No teraz to przegięłaś! Moje serce właśnie się
rozpadło na milion małych kawałków! – złapał się teatralnie w miejsce, gdzie
wcześniej wspomniany narząd się znajdował. – Obrażam się na ciebie i to
śmiertelnie. – widząc, że nie bardzo mnie to ruszyło spojrzał w moja stronę z
cwaniackim uśmiechem, by po chwili rzucić się na mnie i to w dosłownym
znaczeniu tego słowa, by po chwili zacząć łaskotać mnie po całym ciele.
- Cupkoo przestań! – ledwo co mogłam wydobyć z
siebie jakiekolwiek słowo.
- Jak ładnie przeprosisz. Powiedź: Cupko jest
najlepszym siatkarzem. – z tymi słowami wzmocnił swoje poczynania, a ja nie
mogłam powoli złapać powietrza i z trudem wypowiadałam kolejne słowa. Kiedy po
wielu próbach udało mi się skleić to zdanie mogłam się cieszyć życiem, które
jeszcze chwilę temu przeleciało mi przed oczami.
„Ślepy los, miłość też niewidoma. Sprawiedliwość
zasłoniła oczy, bo mogła by zwymiotować. Czuję ich obecność, ktoś stoi obok
nas. Niby tylko ty i ja, nikogo więcej nie widać.”
***
***
-
Paweł mogę się dowiedzieć dlaczego się tak na mnie ciągle patrzysz? – w chwili
obecnej siedziałam na hali pełnej bełchatowskich siatkarzy, a trening miał
odbyć się za pięć minut. Zati od dobrej dłuższej chwili nie spuszcza ze mnie
wzroku, a ja nie mogę dojść do tego o co mu może chodzić.
-
Tak tylko patrzę sobie na ciebie, bo
pewnie znowu gdzieś uciekniesz z tymi Serbami i tyle będę cię widział. –
wzruszył smutno ramionami.
-
Zati no proszę cię przestań. – byłam nie mało zdziwiona tym co usłyszałam.
Przecież nie spędzam z nimi, aż tyle czasu. Tylko skąd ja to mam wiedzieć jak
będąc w towarzystwie takiego Konstantina o niczym nie myślę i nie liczę czasu?
Może jednak Paweł ma trochę racji? – Przecież chciałeś żebym sobie ułożyła
życie, prawda?
-
Prawda, ale… - nie dane było mu dokończyć, bo na halę wszedł trener i rozpoczął
trening.
Przez
całą rozgrzewkę i krótki mecz wynudziłam się za wszystkie czasy. Jedni mogą
pomyśleć jak to fajnie być na takim treningu i widzieć wszystko od „kuchni”,
ale dla mnie jest to już w pewnym stopniu codzienność, monotonia, nie robi na
mnie już takiego wrażenia jak na początku. Przyzwyczaiłam się już do tego, że
Winiar ze wszystkich dookoła sobie żartuje, Daniel i jego cięte riposty też są
już mi dobrze znane, przyzwyczaiłam się już do głupiej gry, którą wymyślili Karol z
Cupko mianowicie – traf w cel. Celem było oczywiście ustrzelenie głowy
poszczególnym siatkarzom, doprawdy zabawne. No jak dzieci. Przyzwyczaiłam się
już do tego, że drą łacha ze mnie i Pawła Woickiego jako z tych najmniejszych,
również bardzo zabawne. Przyzwyczaiłam się do tego jak po ostatnim gwizdku
jęczą mi nad uchem jak to ich wszystko boli i jacy są zmęczeni. Tak to wszystko
to już tylko kwestia przyzwyczajenia.
Stojąc
przed szatnią chłopaków marzyłam o tym by zakopać się już tylko w ciepłej
pościeli i przyłożyć głowę do miękkiej poduszki oddając się w objęcia
Morfeusza. Tak, zdecydowanie tego było mi trzeba.
Po
dwudziestu minutach drzwi się otworzyły i wyszli poszczególni siatkarze
machając mi na do widzenia, ale oczywiście tych na których czekałam nie było.
No bo po co, niech Kostka sobie poczeka. Ja im dam kurna, niech oni tylko
stamtąd wyjdą. Po kilku minutach ze środka wyszedł Zati.
- No
w końcu ile można czekać na ciebie. – byłam już lekko zdenerwowana. – Idziesz?
– spytałam, bo Zatorski ani myślał ruszyć do wyjścia. Ten tylko pokręcił głową
zaprzeczając. Matko z córką co oni znowu wymyślili?
- A
gdzie mój Krasnalek się wybiera? – zawołał Cupko jak chciałam iść w stronę
wyjścia z Energii.
- Pomyślmy…do
domu? – spytałam całkowicie zdezorientowana.
- No
dobrze pojedziesz do domu, ale naszego. – do rozmowy wtrącił się Alek.
- No
chyba nie.
- No
chyba jednak tak. – odpowiedział Konstantin i razem z Aleksem złapali mnie pod
ramię z obydwu stron.
- Paweł?
– spytałam zrezygnowanym głosem i spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem.
- No
mówiłem ci przecież już. Znowu mi cię ukradli. Czuję się zazdrosny. – zmrużył
oczy patrząc się w moją stronę.
-
Ale…
-
Nie ma żadnego „Ale”. Twoje rzeczy są już u nas, więc się nic nie martw. –
powiedział Atanasijević, a ja pokonana podreptałam do samochodu z dwoma Serbami
po boku. Przecież ja tego nie wytrzymam psychicznie. Boże miej mnie w swojej
opiece.
„Właśnie tak,
podnoszę głowę, patrzę na niebo, by choć przez chwilę nie czuć się jak dnia
każdego. Pytam: Dlaczego? Lecz znów odpowiedzi nie ma żadnej. Wiem tylko jedno,
że zawsze wstanę gdy upadnę.”
*****
*****
Dzisiaj dużo Cupko, więc chyba was zadowoliłam ;)
A już jutro podążam na koncert, na który czekałam ponad trzy miesiące. Cześć Vienio, Fokus, Gural, Mioush, Hades, Ostry!
Pozdrówki! ;*
Jak ja uwielbiam tą dwójkę ! Kostka i Kostek są cudowni, idealni <3 Mam nadzieję, że jak najszybciej wyznają swoje uczucia i nareszcie staną się prawdziwą parą <3
OdpowiedzUsuńAle Ci zazdroszczę tego koncertu ! Matkomatkomatkomatko *-* Weeeeź mnie ze sobą !
Hah! Trzeba było pakować manatki i przyjeżdżać do Nysy :)
UsuńUbóstwiam ich, no kocham i tyle! tylko niech zaczną gadać, a nie! :P
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowe, ósme spotkanie.
http://ponowne-spotkanie.blogspot.com
Całuję, Camilla.:*
Tak, ja też ich kocham. Poczekaj do następnego ;)
UsuńBoże, uśmiałam się za wszystkie czasy! ;DD Uwielbiam ich poczucie humoru ;> Najbardziej przypadł mi do gustu moment z figurkami krasnali xD A teraz pytanie: Co oni chcą zrobić Kostce?. o.O
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. ;**
Ps.
;o Weź mnie ze sobą.! ;DD Udanego koncertu życzę. ;)
Zapraszam ;) -> http://owocowalandryna.blogspot.com/2013/08/rozdzia-lii.html
UsuńA i jeszcze to: Zostałaś nominowana do nagrody The Versatile Blogger. Więcej u mnie. ;)
Dziękuję ;* Koncert udany, a nawet bardzo. Chociaż przymknę oko na to, ze od 20.30 do 2.00 stałam pod sceną, ale było warto.
UsuńNa pewno wpadnę na dniach. Pozdrawiam ;*
OSTRY <3
OdpowiedzUsuńKurdę czemu tak krótko?!
Nie kończ tego ja Cię tak ładnie proszę, no chyba, że od razu będziesz pisać nowe SIATKARSKIE opowiadanie. Bo to jest dobra opcja. Chciałabym zobaczyć to zdjecie ich wspólne.
Ciekawa jestem jaki będzie wieczór Serbów i dziewczyny.
Kurdę nie wiem czy mówiłam, ale za każdym razem przez kilka minut patrze na obrazek 'people change'.
Zapraszam na prolog nowej historii.
Młoda dziewczyna której los rzuca kolejną kłodę pod nogi, dzięki której traci słuch i on zauroczony siatkarz pragnący odnaleźć dziewczynę. Czy między nimi zrodzi się uczucie? Dowiecie się w 15 odcinkowej opowiastce.
http://ciszamoimswiatem.blogspot.com/
Pozdrawiam Annie
Nad tym się pomyśli ;) Również pozdrawiam ;)
UsuńA więc Kostka i Kostek boże jak ja ich kocham *,* Oni będą razem ja to wiem ^^ Ale jak to koniec zabije, uduszę , powieszę chociaż w sumie to tak trochę na to samo wychodzie ale ogólnie przekaz ma być taki,że wcale nie mam cię dość i pisz to dalej bo ja uwielbiam czytać tego bloga i wcale nie mam Cię dość. Ale skoro tak zadecydowałaś to ja mam nadzieje że chociaż możemy spodziewać się kolejnego bloga ^^
OdpowiedzUsuńA co do koncertu to bożżże jak ja Ci zazdroszczę kurwa dałabym się pociąć za wejściówkę, weź jakąś dużą torbę i mnie przemyć xd
Udanej zabawy pozdrawiam ;*siatkoholikxd
Od prologu miałam już dokładnie zaplanowany przebieg tej historii, więc to będzie nieuniknione.
UsuńChciałabym, ale to by nie wyszło. Ochrona była okropna. Dziękuje, była;)
Jakie dość, jakie dość?! Oczywiście, że nie :D
OdpowiedzUsuńCupko coraz śmielej sobie poczynia, a Kostce to nie przeszkadza, ba! Jest nawet z tego całkiem zadowolona :d Teraz tylko czekać aż będa razem :>
Cieszę się ;) A to już niedługo.
UsuńCoraz bliżej, coraz fajniej... :)
OdpowiedzUsuńChodzenie za rączkę, spędzanie każdej wolnej chwili razem. Chyba ktoś nam się tu zakochał... :P
Buziaki :*
Chyba tak ;) Pozdrawiam ;*
UsuńZapraszam serdecznie na piąty rozdział: rozczarowanie.
Usuńhttp://tylko-ty-i-twoj-wlasny-swiat.blogspot.com
Jak zawsze super rozdział;)
OdpowiedzUsuńNigdy nie da się nudzić jak czyta się Twoje opowiadanie;)
Kiedyś jeszcze powstanie jakiś nowy blog o siatkówce Twojego autorstwa?
Pozdrawiam i zapraszam na XXI zsiatkowkacalezycie.blogspot.com
Dziękuje bardzo ;) Nie mam zielonego pojęcia. Była wena w połowie wakacji, ale sobie poleciała.
UsuńRównież pozdrawiam ;)
Zapraszam na XXII http://zsiatkowkacalezycie.blogspot.com/
UsuńSerdecznie zapraszam na drugi rozdział czyli Kubiak zostaje postawiony w trudnej sytuacji, co zrobi ? A może uczucie jakie darzy Lilkę, to tylko fascynacja ? Dowiesz się w rozdziałach.
OdpowiedzUsuńciszamoimswiatem.blogspot.com
Pozdrawiam Anka
Kolejny zarąbisty rozdział. Czekam na więcej ;D
OdpowiedzUsuńhttp://cena-zemsty.blogspot.com/
Zapraszamy na początek tej krótkiej opowieści o tym jak jedna decyzja może na zawsze zmienić nasze życie (bohaterowie na razie nieznani )
N&N
W imieniu Camilli zapraszam na epilog na www.ponowne-spotkanie.blogspot.com
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Bezduszna. :)
Zapraszam na mojego nowego bloga : http://zycie-szczescie-wiecznosc.blogspot.com/2013/08/bohaterowie.html
OdpowiedzUsuńoraz na kolejny rozdział : http://sztuka-zycia-to.blogspot.com/
Pozdrawiam :*