„Chociaż na
chwilę pomóż mi iść, nie będzie lekko. Tą drogą cierni może ku krawędzi, chodź
ze mną. Do obiecanej ziemi wierzę, że ten marsz coś zmieni.
Idź, idź...i nawet pod wiatr idź ze mną.”
Idź, idź...i nawet pod wiatr idź ze mną.”
Od
tego całego wydarzenia minął już tydzień. Może i już, a może dopiero. Jedno
wiem na pewno-jest lepiej, o wiele lepiej. Niby to co było to nic takiego, nic
wielkiego się nie stało jednak dla mnie to był jeden krok do przodu, krok ku
wolności i lepszemu życiu. Jestem jak małe dziecko, które uczy się dopiero co
chodzić i każdy krok jest takim małym osobistym zwycięstwem. Wierzę, że dzięki
ludziom którzy mnie teraz otaczają mogę spróbować, mogę dać radę. Jakie to
paradoksalne, że ufam osobom których wcale tak długo nie znam. No kto by
pomyślał. Dzisiaj jest piątek i właśnie próbuję wstać z łóżka, tak kolejny
dzień na uczelni. Na dłuższa metę nie będzie to za bardzo komfortowe, żeby tak
codziennie dojeżdżać z Bełchatowa do Łodzi, ale co zrobić nie mogę narzekać. Spojrzałam w kierunku otwartego okna, przez które przebijały się pierwsze
promyki słońca. Odkąd pamiętam to właśnie wiosna była moją ulubioną porą roku.
Mimowolnie uśmiechnęłam się pod nosem i napełniona dobrą energią odrzuciłam
kołdrę na bok i pomaszerowałam do łazienki. Szybka toaleta i byłam gotowa,
jeszcze tylko śniadanie. Paweł dalej spał w najlepsze, więc nie chciałam go
budzić za to postanowiłam zrobić jedzenie
także dla niego. Niech zna moja dobroć. Mam nadzieję, że kanapki wystarczą, bo
na nic innego nie mam czasu, za pół godziny autobus do Łodzi. Postawiłam na
stole talerz pełen kolorowych kanapek i zgarnęłam jeszcze duże, czerwone jabłko
po drodze zakładając buty. W pośpiechu zamknęłam drzwi i ruszyłam biegiem po
schodach mało co się na nich nie zabijając, norma w moim przypadku. Fajnie by
było jakbym jeszcze zdążyła na autobus. Przeklinając w duchu swoją bezmyślność
o nie zabraniu okularów przeciwsłonecznych pędziłam na przystanek. Słońce raziło
niemożliwie w oczy, wcale nie ułatwiając mi życia. W ostatniej sekundzie
wskoczyłam do białego pojazdu i ze słuchawkami w uszach oparłam głowę o szybę
głęboko oddychając. Sportowcem to ja chyba nie zostanę.
„Obraz szarej codzienności wyczytasz to z
tych oczu. Nie po raz pierwszy idąc po stromym zboczu. Musze przetrwać nie zależnie od nikogo.”
***
Jest godzina 12 zajęcia się już skończyły, a ja czekam na miejski środek komunikacji, który jest tak fajny że spóźnia się już ponad dwadzieścia minut. Próbuję utrzymać w sobie narastającą złość, która i tak jest już dość duża po dzisiejszych zajęciach. Jak Boga kocham kiedyś zrobię coś tym ludziom, serio. Głupota niektórych jest niepowtarzalna, ale co zrobić. Westchnęłam wyciągając głowę w stronę słońca, które grzało jeszcze bardziej niż rano. Ciekawe co teraz robi Paweł. Pewnie biega po całym domu w poszukiwaniu swoich rzeczy na trening, który tak swoją droga zaczyna się za pół godziny. Wspominając o treningu moje myśli samoistnie poleciały w stronę Konstantina. Przez ten krótki czas zdążyłam się w jakimś stopniu do niego przywiązać, jakkolwiek to może znaczyć w moim przypadku. To dzięki niemu jest teraz tak jak jest. Można powiedzieć, że staliśmy się sobie bliscy oczywiście jako dobrzy znajomi, żeby nie było. On i Alek to strasznie pozytywne osoby, po prostu nie da się ich nie lubić. Moje jakże głębokie rozmyślenia przerwał spóźniony autobus.
Wchodząc
do domu rzuciłam torbę do pokoju i szybkim krokiem weszłam do kuchni.
Wyciągnęłam wysoką szklankę i wypełniłam ją po brzegi sokiem pomarańczowym.
Teraz to ja mogę żyć. Spojrzałam na stół, na którym parę godzin wcześniej
zostawiłam pełen talerz z jedzeniem, tak teraz owszem był, ale pusty no bo po
co posprzątać po sobie, nie? Lekko zirytowana umieściłam naczynie tam gdzie jego miejsce i postanowiłam zrobić jakiś
obiad. W końcu czymś muszę się odwdzięczyć kuzynowi za dach nad głową, gdyby
nie on to nie mam pojęcia co by się teraz ze mną działo i czy w ogóle by się coś
działo. Postanowiłam zrobić zupę pomidorową i racuchy, a co zaszaleję. Po
godzinie wszystko było gotowe, a zaraz Zator miał wrócić z treningu. Mając
chwilę czasu weszłam do pokoju i z lekką niepewnością wzięłam do ręki swój
telefon. Zaczęłam przerzucać go z jednej dłoni do drugiej wpatrując się w
czarny ekran. Odkąd uciekłam z "domu"miałam go w ręce może z dwa razy, leżał
wyłączony na samym dnie torby. I tak nikt by do mnie nie dzwonił, no chyba że
operator w sprawie nowej oferty. Nie powiem, żeby Paweł był z tego powodu
zadowolony. Zawsze narzekał jak wychodziłam na spacer, że nie ma ze mną żadnego
kontaktu "w razie czego". Z wahaniem
przycisnęłam klawisz odblokowujący. Kostka czemu tak trzęsiesz portkami przecież nic strasznego tam nie znajdziesz. A jednak. Wystarczyło jedno,
krótkie spojrzenie na ekran, żeby telefon z hukiem wylądował na podłodze. Cała
sztywna i przerażona usiadłam na krańcu łóżka. Nogi miałam jak z waty, a oczy
przypominały pięciozłotówki. Wzięłam kilka głębokich oddechów i roztrzęsionymi
rękoma chwyciłam czarny przedmiot. Otworzyłam skrzynkę odbiorczą, w której
pokazały się trzy nowe wiadomości i nie, nie były od operatora. Otworzyłam
pierwszą i wstrzymałam oddech.
„ Kostka co się z tobą dzieje? Gdzie
jesteś?”
I
drugi
„Wróć do domu.”
I
trzeci
„ Daj znać. Martwię się.”
„ Martwię się.” Naprawdę? Teraz?! Jakoś nie bardzo chce mi się
w to wierzyć. Wszystko co budowałam i próbowałam naprawić, naprawić siebie
poszło sobie w pizdu. Wtedy, gdy zaczynałam się uśmiechać i próbowałam zacząć
się cieszyć, żyć od nowa musiał to wszystko zepsuć. Trzema smsami musiał
przypomnieć o tym całym gównie, w którym tkwiłam. Miałam ochotę rozpłakac się
jak małe dziecko, ale własnie w tej chwili cieszyłam się, że nie potrafię
płakać, co by się nie działo. Dzięki Alan, naprawdę nie musiałeś. Rany, które
nigdy się nie goją, można opłakiwać tylko w samotności. Dni, w których
zderzam się z rzeczywistością nigdy nie są wesołe.
Otwieram wtedy oczy i wiem jak mi źle. W zasadzie
nie jestem pewna o co do końca chodzi, ale
jest mi źle, beznadziejnie źle.
„Ile cierpienia można znieść? I jaki jest sens istnienia? Jak można taki
świat pozmieniać?
Za bramą umarły marzenia i cele.”
Za bramą umarły marzenia i cele.”
***
- Wróciłem! Młoda gdzie jesteś?!
- Nie
wydzieraj się tak. – mruknęłam wychodząc z pokoju. Paweł od razu zobaczył, że
coś jest nie tak.
-
Kostka, co jest? – zmartwiony podszedł do mnie kładąc na moje ramiona ręce.
-
Nic. Głowa mnie tylko boli, nic poza tym. – powiedziałam patrząc prosto w oczy
kuzyna. Sztukę kłamania opanowałam perfekcyjnie, choć nie zawsze byłam z tego
dumna. Nikt jeszcze nie potrafił rozszyfrować, czy kłamię nawet Paweł.
-
Okeej, skoro tak mówisz.
-
Zrobiłam obiad, chodź do kuchni. – mówiąc to skierowałam swoje kroki w tamtym
kierunku.
-
Naprawdę?! Zrobiłaś mi obiad, serio?
-
Nam Zator, nam.
- Oj
no dobra, ale wow. Wiesz jaki ze mnie kucharz wyśmienity. Pomidorowa? Racuchy?!
– zapiszczał i podleciał do stołu. Jezu z kim ja mieszkam. – Mówiłem Ci już jak
bardzo Cię kocham? – zapytał przytulając mnie do swojego ciała i całując w
czoło.
-
Tak, ale dobra, dobra puść mnie już, dusisz. – szybko wysunęłam się z jego
ramion i usiadłam przy stole. Posiłek zjedliśmy w ciszy. Tak jak od rana miałam
dobry humor, gdzie to się nie zdarzało prawie w ogóle tak teraz nie miałam siły
i ochoty na nic. Wszystkie zmartwienia i udręki wróciły jak za dotknięciem czarodziejskiej
różdżki. Przez cały ten czas wzrok miałam utkwiony w stole, nawet jesć mi się
odechciało. Zator co chwilę spoglądał w moja stroną z wielkim zapytaniem
wymalowanym na twarzy. Nie wiem, czy chciałam mu o tym mówić, nie wiem już nic.
Czy już nigdy nie będzie normalnie?
-
Dobra koniec tego. – niemą ciszę przerwał zdenerwowany głos Pawła, który
uderzył widelcem o talerz.
-
Czego? – zapytałam cicho nie podnosząc na niego wzroku.
-
Do jasnej cholery Konstancja! Nie rób ze
mnie idioty! Myślisz, że nie widzę że coś się stało?! I że w cale nie jest to
nic dobrego?! Jeszcze jakiś czas temu zrozumiałbym te twoje całe zachowanie,
ale nie teraz! Nie, gdy zaczęłaś się na nowo uśmiechać, normalnie funkcjonować.
Wyobraź sobie, że nie nabrałem się na ten ból głowy! Zaskoczona, nie? W twoich
oczach da się wyczytać to co masz tam w środku, tylko trzeba się dobrze
nagimnastykować, ale mnie się w końcu to udało. Nie uda ci się mnie już
okłamać, już nie Kostka. – w jego oczach zaledwie chwilę temu można było
zobaczyć złość jaka w nim siedziała, a teraz ze smutkiem spuścił głowę nie
patrząc w moją stronę. Wstałam z krzesła i podeszłam do okna wpatrując się w
krajobraz za szybą.
-
Alan do mnie napisał. Próbował się skontaktować ze mną od paru dni, ale dopiero
teraz to zauważyłam. Napisał żebym wróciła, że się martwi. – prychnęłam, ale
kontynuowałam dalej. – Słyszysz to Paweł? Wszystko co teraz osiągnęłam runęło
jak domek z kart. On się martwi, teraz? Powiedz mi jak miałam na to zareagować?
No jak? Przez cały ten pieprzony czas zadręczałam się myślami co robi, gdzie
jest i czy nie leży gdzieś zaćpany, czy w ogóle żyje! Cały czas! Nawet jak
wszystko zaczęło się powoli polepszać. Wmawiałam sobie, że jak się od niego
oderwałam to nie powinno mnie obchodzić co się z nim dzieje, nie po tym co mi
zrobił. Ja tak nie potrafię, rozumiesz?– zrezygnowana spuściłam wzrok na parapet i objęłam ciało ramionami,
chcąc w ten sposób schowac się przed wszystkim. Nawet nie poczułam jak
wylądowałam w ramionach kuzyna, bez wahania wtuliłam się w jego silne ciało.
-
Przepraszam. Przepraszam, że na ciebie tak nakrzyczałem, nie wiedziałem.
Naprawdę się o ciebie martwię.
-
Nie przepraszaj, nie wiedziałeś bo ci nie powiedziałam. Miałeś prawo się
zdenerwować.
-
Nie, nie powinienem podnosić na ciebie głosu.
-
Dobra przestań. – nie chciałam już się nad sobą użalac, więc odsunęłam się od
kuzyna i nikło uśmiechnęłam.
-
Idziemy z chłopakami dzisiaj do naszej knajpki, idziesz też?
-
Nie, sorry ale nie mam chęci, ani ochoty. – z jednej strony to prawda co
powiedziałam, ale z drugiej nie chciałam się tak narzucać. Odkąd tylko
przyjechałam do Bełchatowa to Zati wszędzie mnie ze sobą ciągnął. Pewnie mają
mnie już dosyć.
-
Dobra nie będę cię namawiał, ale chłopaki będą zawiedzeni. Bardzo cię lubią.
-
Trudno jakoś przeżyją tym razem bez mojej obecności.
-
Jak chcesz. Idę się położyć, bo Nawrocki dał nam w kość dzisiaj. – ja poszłam
za jego przykładem z tym, że za miejsce swojego odpoczynku wybrałam wygodną
kanapę i telewizor.
-
Mała ja już wychodzę. – z błogiego snu wyrwał mnie głos Pawła, króry szarpał
moje ramię.
-
Jezus, dobra idź już. – machnęłam ręką nie otwierając oczu.
-
Paweł wystarczy. Na pewno nie chcesz iść?
-
Nie, idźże i daj mi już spokój.
-
Jak coś to dzwoń! – krzyknął jeszcze zamykając drzwi.
-
Yhym. – zdążyłam wymamrotać i poszłam dalej zapadłam w sen.
Nie
dane mi było dłużej pospać, bo po jakiś 30 minutach od wyjścia Zatora
usłyszałam pukanie do drzwi na przemian z denerwującym dźwiękiem dzwonka. Kogo
zaś niesie i kto jest tak nad wyraz inteligentny? Jęknęłam i przykryłam głowę
poduszką z myślą, że osobnik dobijający się do drzwi jednak zrezygnuje i sobie
pójdzie. No, ale nie bo po co. Powkurzajmy Kostkę dalej, przeciez ona to tak
bardzo lubi. Zła na cały świat wstałam i podeszłam do drzwi klnąc pod nosem. No
co za debil , niech ja go tylk…
-
Cześć Kostka! – mój wewnętrzny monolog, który prowadziłam w czasie otwierania
drzwi przerwał wysoki brunet. – Co tak długo? – uśmiechnięty od ucha do ucha
siatkarz wprosił się do środka przygniatając mnie do swojego ciała, co miało
wyglądać na przytulenie.
-
Też się cieszę, że cię widzę Cupko. – z politowaniem uśmiechnęłam się lekko w
stronę Serba i zamknęłam za nim drzwi.
- Co
cię do mnie sprowadza? – spytałam.
-
Jak to co? Ty się jeszcze pytasz. Czekaj jak to się mówi. – Kostek udawał, że
się zastanawia i po chwili krzyknął: - Wiem! To leciało tak. Nie przyszedł
Mahomet do góry, to góra przyszła do Mahometa. – zadowolony z siebie oparł się
o ścianę. Nie dane mi było jednak dojść do głosu.
- No
co tak stoisz? Ubieraj się i jedziemy, chłopaki czekają.
-
Ale..
-
Nie ma żadnego „Ale” tylko zbieraj się i idziemy. – zrezygnowana i z poczuciem
pokonania poczłapałam do pokoju. Ściągnęłam z siebie niebieski T-shirt z
motywem Supermena, krótkie spodenki i ubrałam się w ciuchy adekwatne do wyjścia
z domu. Podczas próby rozplątania swoich kłaków, które wygladały wręcz
tragicznie zobaczyłam w drzwiach Konstantina, który w jednej rece trzymał MÓJ
kubek z sokiem pomarańczowym (bo przecież u nas w domu nie ma szklanek), a w
drugiej mój telefon.
-
Dzwonił jakiś Alan. – słysząc to momentalnie zbladłam, szczotka wypadła mi z
ręki. Jak ja mam tak zawsze reagować to lepiej, żebym się zawczasu ogarnęła.
-
Wszystko ok?
-
Tak, tak chodźmy już. – powiedziałam zbierając torbę z łóżka. Wyciągnęłam z
ręki siatkarza kubek i przystawiłam do niego usta dopijając resztkę napoju. Po
chwili siedzieliśmy już w aucie siatkarza. Przez całą drogę gadaliśmy na różne
błahe tematy. Ten człowiek zostanie chyba moim osobistym poprawiaczem humoru. A
to coś takiego jest w ogóle Zatorska? Jeżeli nie, to już tak. Po chwili
zatrzymaliśmy się pod budynkiem, w którym tak lubili przebywać siatkarze.
-
Mogę zadać Ci pytanie? – spytał Cupko.
-
Wal śmiało.
-
Wiem, że może nie powinno mnie to obchodzic, ale kto to jest Alan i dlaczego
tak zareagowałaś? – uśmiech od razu spełzł z mojej twarzy.
-
Jak nie chcesz to nie mów. – uśmiechnął się szeroko w moją stronę.
-
Przepraszam Cię, ale nie chcę o tym gadać. Powiem Ci, ale nie teraz.
-
Nie ma sprawy. Chodź już, bo reszta pewnie się niecierpliwi. – mówiąc to
pociągnął mnie za rękę i poprowadził w stronę wejścia.
„Za mało odwagi by czasem wprost coś
powiedzieć, ale ambicja brała górę, by zostawić to dla siebie. A dziś za późno, nie umiem tak głośno krzyczeć.”
*****
No i mamy dziewiątkę. Jak ten czas leci. Rozdział jest jaki jest, ale obiecuję że w kolejnym będzie się już coś działo. Dziękuje tradycyjnie za komentarze pod ostatnim rozdziałem. Fajnie, że ktoś to czyta.
Dzisiaj wieczorem całym sercem i duszą kibicujemy naszym chłopakom! Dlaczego ta dwudziesta jest tak daleko?
Odnośnie mojego pytania pod ostatnim postem to cieszę się, że nie tylko ja to tak odbieram i zgodzę się z wami - ludzie to jednak dziwni są, co do niektórych spraw.
Jak mijają wam wakacje? Pierwszy tydzień mamy już za sobą.
Mam jeszcze taką małą informację dla tych osób, które być może mieszkają w okolicach opolskiego i są miłośnikami koncertów hip-hopowych. Jak co roku pod koniec wakacji odbywa się u mnie w mieście ponoć największa impreza hip-hopowa w Polsce, więc zapraszam serdecznie. Niestety w tym roku będzie trwać tylko dwa dni, a nie trzy gdzie wtedy było dwa razy tyle artystów. Z resztą co ja wam będę tu pisać, łapcie plakat.
http://www.ndk.nysa.pl/uploads/Hip%20Hop%20Fest%20Nysa%20z%20logotypami%201.jpg
Do następnego! ;*
Lubię ten moment, kiedy czytam Twoje opowiadanie, widzę cytat, a w mojej głowie natychmiast pojawia się tytuł i wykonawca utworu ;)
OdpowiedzUsuńDzisiaj musimy wygrać! :)Zati i Igła na boisku- to będzie coś!
Fajnie, że jest taki Kostek, który zawsze wyciągnie z zamuły.
Czytając to o nieodebranych smsach od razu przypomniała mi się moja poniedziałkowa sytuacja. Wyszłam z domu nie mówiąc nikomu gzie i z kim idę. Po spotkaniu spojrzałam na telefon, który był wyciszony w torebce, a tu 30 nieodebranych połączeń i 14 smsów hahaha
No i wygraliśmy, a ja dalej przechodzę palpitację serca. Chyba zacznę łykać jakieś tabletki uspokajające przed każdym meczem, to nie na moje nerwy.
UsuńTaak też to znam. Ponoć do mnie dodzwonić się trudniej niż do papieża ;)
To wyobraź sobie co ja tam miałam na żywo hahaha
UsuńZ kim chcę, z tym kontakt mam. A reszta niech się martwi :D
Matko faktycznie ;o Mnie stamtąd to musieliby chyba karetką wywozić.
UsuńDokładnie ;) Podpisuję się pod tym rękami i nogami :D
W czwartym secie zrobiło się tak gorąco na hali, że myślałam czy nie ściągnąć koszuli hahahaha
Usuńnowy rozdział u mnie, zapraszam ;) zapomniecocalymswiecie.blogspot.com
UsuńTrzydzieści siedem u mnie, zapraszam! :) http://zapomniecocalymswiecie.blogspot.com/
UsuńKolejny świetny rozdział;) Coś czuję, że między Kostkiem, a Kostką coś się szykuje;d On to umie ją pocieszyć;) Co do meczu to ja też się nie mogę doczekać;) Igła na przyjęciu, ale zaskoczenie. Już bym się chyba szybciej spodziewała wygranej reprezentacji polskich piłkarzy w jakimś meczu;d Oby Andrea wpuścił go na boisko chociaż na seta. Igła w ataku może zrobić furorę;d
OdpowiedzUsuńCo do tej wygranej naszych piłkarzy to ja nie byłabym taką optymistką ;) Dziękuje ;)
UsuńZapraszam na XVI http://zsiatkowkacalezycie.blogspot.com/
UsuńNo co ja mogę napisać? Może się wytłumaczę, ale chyba wiesz z jakiego powodu nie komentowałam, ani nie dodawałam żadnych rozdziałów u siebie, ale zapewniam Cię, że każdy rozdział czytałam, chociaż nie komentowałam, bo moja poczciwa Nokia nie za bardzo lubi komentować (niestety).
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału. Jeny! Znowu się trochę pogmatwało. ;/ Kostka po co Ty włączałaś ten telefon! Tylko sobie humor zepsułaś, który i tak nie był za bardzo wyśmienity. Kostek. Ach... Coś czuję, że nie będzie tylko zwykłym przyjacielem. ;> Chociaż gdzieś w oddali czyha przecież Aleks. Co z tego wyniknie, to ja nie wiem.
Dzisiejszy obowiązek, to usiąść przed tv (chwała Bogu, że zwykły Polsat nadaje transmisję, bo bym musiała oglądać niewyraźną transmisję z meczu) i kibicować chłopakom! Biało-czerwone, to barwy niezwyciężone!
I takim o to patriotycznym akcentem kończę moją dosyć długą wypowiedź. pozdrawiam, Natka *-*
Hah! Ja też nie miałam polsatu sport, ale tydzień przed pierwszym meczem wymęczyłam mojego tatę i mogłam już się cieszyć tymże programem. W końcu czego się nie robi dla swojej jedynej córki? Również pozdrawiam ;)
UsuńJej mam na dziję,ze moje przypuszczenia się sprawdzą, bo widać,ze Kostkę i Cupko do siebie tak konkretnie ciągnie ^^
OdpowiedzUsuńByli by fajna parą cieszę się,ze udaje mu się pocieszyć i rozbawić Kostkę kiedy to potrzebne ;p
Jej mecz wygrany, Kostka szczęśliwa no tylko się cieszyć, ale muszę przyznać,że ten 4 set był horrorem
na szczęście dla nas skończyło się szczęśliwie :D
http://siatkoholik.blogspot.com/ zapraszam na nowy ;)
Pozdrawiam ;*
Dziękuje i również pozdrawiam ;*
Usuńa jednak Kostek... :)) to super ! Cieszę się, że to on poprawia Kostce humor :) Oby było tak już zawsze ;P
OdpowiedzUsuńbuziaki :**
Pożyjemy, zobaczymy ;*
UsuńWyczuwam mały romansik (: Cieszę się, ale czekam na więcej!
OdpowiedzUsuńZapraszam na szóstkę na przeszlosc-nie-zniknie.blogspot.com, czyli co się stanie z małą Amelką? Zapraszam serdecznie i dziękuję za miły komentarz (:
Całuję, camilla.
Hah nie powiem ;) Pozdrawiam ;)
UsuńAle mnie ten Alan denerwuje, naprawdę -.- Dobrze, że jest Cupko ^^ Tak sobie w duchu gdybam, że z tego mógłby wyjść całkiem udany związek ^^
OdpowiedzUsuńAle Ci zazdroszczę, Jezu *.* Gural, Ostry, Peja, Hades, Fokus, matko dlaczego ja mieszkam tak daleko ? ;c Idę się powiesić -.-
Zapraszam na 27 http://nie-mam-nic.blogspot.com/ :)
Pozdrawiam ;*
Mnie również denerwuje trochę. No na takie akcje jak koncerty w moim mieście to nie narzekam ;) Również pozdrawiam ;*
UsuńCześć ! Zaczynam nowe opowiadanie, jeśli I rozdział Cię zainteresuje to zapraszam, jeśli nie, to przepraszam za zawracanie głowy. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, ale zapraszam na nowy http://siatkoholik.blogspot.com/2013/07/rozdzia-24.html
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Taki blog to można czytać ;) Nic nie jest na siłę kolorowe jak w niektórych blogach. Pokazana jest historia która mogła się zdarzyć każdemu. Rozdział jak zwykle świetny ,ale to akurat jest oczywiste ;)
OdpowiedzUsuńDziękuje ;)
UsuńKurdę jestem tak głupia, że zadziwia mnie moja własna głupota. czemu ja jeszcze tego nie czytałam.
OdpowiedzUsuńCoś czuje, że będzie gorąco na linii Kostek-Kostka i podoba mi się i to bardzo.
Teraz Alek sobie przypomniał o życiu siostry. Teraz sobie przypomniał?! Teraz po tym wszystkim?! Czy on jest normalny? Chyba te narkotyki już do końca mu mózg wypaliły.! Boże noo i się zdenerwowałam.
Jeśli możesz to poinformuj mnie o nowym rozdziale, bo przecież jestem mało inteligentna.
No i oczywiście całuuujęęe i pozdrawiam :) Anka
UsuńNie martw się nie jesteś głupia, każdemu się przecież to zdarza. Są wakacje to już w ogóle. Będę, będę ;) Również pozdrawiam ;*
UsuńZapraszam na nowego bloga http://siatkoholikxd.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńMam nadzieję,ze się spodoba ;*
Zaprasza na epilog ;* http://siatkoholik.blogspot.com/2013/07/epilog.html
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i przepraszam za spam ;*