piątek, 5 lipca 2013

Rozdział 9



„Chociaż na chwilę pomóż mi iść, nie będzie lekko. Tą drogą cierni może ku krawędzi, chodź ze mną. Do obiecanej ziemi wierzę, że ten marsz coś zmieni.
Idź, idź...i nawet pod wiatr idź ze mną.”


Od tego całego wydarzenia minął już tydzień. Może i już, a może dopiero. Jedno wiem na pewno-jest lepiej, o wiele lepiej. Niby to co było to nic takiego, nic wielkiego się nie stało jednak dla mnie to był jeden krok do przodu, krok ku wolności i lepszemu życiu. Jestem jak małe dziecko, które uczy się dopiero co chodzić i każdy krok jest takim małym osobistym zwycięstwem. Wierzę, że dzięki ludziom którzy mnie teraz otaczają mogę spróbować, mogę dać radę. Jakie to paradoksalne, że ufam osobom których wcale tak długo nie znam. No kto by pomyślał. Dzisiaj jest piątek i właśnie próbuję wstać z łóżka, tak kolejny dzień na uczelni. Na dłuższa metę nie będzie to za bardzo komfortowe, żeby tak codziennie dojeżdżać z Bełchatowa do Łodzi, ale co zrobić nie mogę narzekać. Spojrzałam w kierunku otwartego okna, przez które przebijały się pierwsze promyki słońca. Odkąd pamiętam to właśnie wiosna była moją ulubioną porą roku. Mimowolnie uśmiechnęłam się pod nosem i napełniona dobrą energią odrzuciłam kołdrę na bok i pomaszerowałam do łazienki. Szybka toaleta i byłam gotowa, jeszcze tylko śniadanie. Paweł dalej spał w najlepsze, więc nie chciałam go budzić za to postanowiłam zrobić jedzenie także dla niego. Niech zna moja dobroć. Mam nadzieję, że kanapki wystarczą, bo na nic innego nie mam czasu, za pół godziny autobus do Łodzi. Postawiłam na stole talerz pełen kolorowych kanapek i zgarnęłam jeszcze duże, czerwone jabłko po drodze zakładając buty. W pośpiechu zamknęłam drzwi i ruszyłam biegiem po schodach mało co się na nich nie zabijając, norma w moim przypadku. Fajnie by było jakbym jeszcze zdążyła na autobus. Przeklinając w duchu swoją bezmyślność o nie zabraniu okularów przeciwsłonecznych pędziłam na przystanek. Słońce raziło niemożliwie w oczy, wcale nie ułatwiając mi życia. W ostatniej sekundzie wskoczyłam do białego pojazdu i ze słuchawkami w uszach oparłam głowę o szybę głęboko oddychając. Sportowcem to ja chyba nie zostanę.

„Obraz szarej codzienności wyczytasz to z tych oczu. Nie po raz pierwszy idąc po stromym zboczu. Musze przetrwać nie zależnie od nikogo.”

 
***


Jest godzina 12 zajęcia się już skończyły, a ja czekam na miejski  środek komunikacji, który jest tak fajny że spóźnia się już ponad dwadzieścia minut. Próbuję utrzymać w sobie narastającą złość, która i tak jest już dość duża po dzisiejszych zajęciach. Jak Boga kocham kiedyś zrobię coś tym ludziom, serio. Głupota niektórych jest niepowtarzalna, ale co zrobić. Westchnęłam wyciągając głowę w stronę słońca, które grzało jeszcze bardziej niż rano. Ciekawe co teraz robi Paweł. Pewnie biega po całym domu w poszukiwaniu swoich rzeczy na trening, który tak swoją droga zaczyna się za pół godziny. Wspominając o treningu moje myśli samoistnie poleciały w stronę Konstantina. Przez ten krótki czas zdążyłam się w jakimś stopniu do niego przywiązać, jakkolwiek to może znaczyć w moim przypadku. To dzięki niemu jest teraz tak jak jest. Można powiedzieć, że staliśmy się sobie bliscy oczywiście jako dobrzy znajomi, żeby nie było. On i Alek to strasznie pozytywne osoby, po prostu nie da się ich nie lubić. Moje jakże głębokie rozmyślenia przerwał spóźniony autobus.
 
Wchodząc do domu rzuciłam torbę do pokoju i szybkim krokiem weszłam do kuchni. Wyciągnęłam wysoką szklankę i wypełniłam ją po brzegi sokiem pomarańczowym. Teraz to ja mogę żyć. Spojrzałam na stół, na którym parę godzin wcześniej zostawiłam pełen talerz z jedzeniem, tak teraz owszem był, ale pusty no bo po co posprzątać po sobie, nie? Lekko zirytowana umieściłam naczynie tam gdzie jego miejsce i postanowiłam zrobić jakiś obiad. W końcu czymś muszę się odwdzięczyć kuzynowi za dach nad głową, gdyby nie on to nie mam pojęcia co by się teraz ze mną działo i czy w ogóle by się coś działo. Postanowiłam zrobić zupę pomidorową i racuchy, a co zaszaleję. Po godzinie wszystko było gotowe, a zaraz Zator miał wrócić z treningu. Mając chwilę czasu weszłam do pokoju i z lekką niepewnością wzięłam do ręki swój telefon. Zaczęłam przerzucać go z jednej dłoni do drugiej wpatrując się w czarny ekran. Odkąd uciekłam z "domu"miałam go w ręce może z dwa razy, leżał wyłączony na samym dnie torby. I tak nikt by do mnie nie dzwonił, no chyba że operator w sprawie nowej oferty. Nie powiem, żeby Paweł był z tego powodu zadowolony. Zawsze narzekał jak wychodziłam na spacer, że nie ma ze mną żadnego kontaktu "w razie czego". Z wahaniem przycisnęłam klawisz odblokowujący. Kostka czemu tak trzęsiesz portkami przecież nic strasznego tam nie znajdziesz. A jednak. Wystarczyło jedno, krótkie spojrzenie na ekran, żeby telefon z hukiem wylądował na podłodze. Cała sztywna i przerażona usiadłam na krańcu łóżka. Nogi miałam jak z waty, a oczy przypominały pięciozłotówki. Wzięłam kilka głębokich oddechów i roztrzęsionymi rękoma chwyciłam czarny przedmiot. Otworzyłam skrzynkę odbiorczą, w której pokazały się trzy nowe wiadomości i nie, nie były od operatora. Otworzyłam pierwszą i wstrzymałam oddech.

„ Kostka co się z tobą dzieje? Gdzie jesteś?”

I drugi

„Wróć do domu.”

I trzeci

„ Daj znać. Martwię się.”  

„ Martwię się.”  Naprawdę? Teraz?! Jakoś nie bardzo chce mi się w to wierzyć. Wszystko co budowałam i próbowałam naprawić, naprawić siebie poszło sobie w pizdu. Wtedy, gdy zaczynałam się uśmiechać i próbowałam zacząć się cieszyć, żyć od nowa musiał to wszystko zepsuć. Trzema smsami musiał przypomnieć o tym całym gównie, w którym tkwiłam. Miałam ochotę rozpłakac się jak małe dziecko, ale własnie w tej chwili cieszyłam się, że nie potrafię płakać, co by się nie działo. Dzięki Alan, naprawdę nie musiałeś. Rany, które nigdy się nie goją, można opłakiwać tylko w samotności. Dni, w których zderzam się z rzeczy­wis­tością nigdy nie są we­sołe. Ot­wieram wte­dy oczy i wiem jak mi źle. W za­sadzie nie jes­tem pew­na o co do końca chodzi, ale jest mi źle, bez­nadziej­nie źle.


„Ile cierpienia można znieść? I jaki jest sens istnienia? Jak można taki świat pozmieniać?
Za bramą umarły marzenia i cele.”



***


- Wróciłem! Młoda gdzie jesteś?!
- Nie wydzieraj się tak. – mruknęłam wychodząc z pokoju. Paweł od razu zobaczył, że coś jest nie tak.
- Kostka, co jest? – zmartwiony podszedł do mnie kładąc na moje ramiona ręce.
- Nic. Głowa mnie tylko boli, nic poza tym. – powiedziałam patrząc prosto w oczy kuzyna. Sztukę kłamania opanowałam perfekcyjnie, choć nie zawsze byłam z tego dumna. Nikt jeszcze nie potrafił rozszyfrować, czy kłamię nawet Paweł.
- Okeej, skoro tak mówisz.
- Zrobiłam obiad, chodź do kuchni. – mówiąc to skierowałam swoje kroki w tamtym kierunku.
- Naprawdę?! Zrobiłaś mi obiad, serio?
- Nam Zator, nam.
- Oj no dobra, ale wow. Wiesz jaki ze mnie kucharz wyśmienity. Pomidorowa? Racuchy?! – zapiszczał i podleciał do stołu. Jezu z kim ja mieszkam. – Mówiłem Ci już jak bardzo Cię kocham? – zapytał przytulając mnie do swojego ciała i całując w czoło.
- Tak, ale dobra, dobra puść mnie już, dusisz. – szybko wysunęłam się z jego ramion i usiadłam przy stole. Posiłek zjedliśmy w ciszy. Tak jak od rana miałam dobry humor, gdzie to się nie zdarzało prawie w ogóle tak teraz nie miałam siły i ochoty na nic. Wszystkie zmartwienia i udręki wróciły jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Przez cały ten czas wzrok miałam utkwiony w stole, nawet jesć mi się odechciało. Zator co chwilę spoglądał w moja stroną z wielkim zapytaniem wymalowanym na twarzy. Nie wiem, czy chciałam mu o tym mówić, nie wiem już nic. Czy już nigdy nie będzie normalnie?
- Dobra koniec tego. – niemą ciszę przerwał zdenerwowany głos Pawła, który uderzył widelcem o talerz.
- Czego? – zapytałam cicho nie podnosząc na niego wzroku.
- Do  jasnej cholery Konstancja! Nie rób ze mnie idioty! Myślisz, że nie widzę że coś się stało?! I że w cale nie jest to nic dobrego?! Jeszcze jakiś czas temu zrozumiałbym te twoje całe zachowanie, ale nie teraz! Nie, gdy zaczęłaś się na nowo uśmiechać, normalnie funkcjonować. Wyobraź sobie, że nie nabrałem się na ten ból głowy! Zaskoczona, nie? W twoich oczach da się wyczytać to co masz tam w środku, tylko trzeba się dobrze nagimnastykować, ale mnie się w końcu to udało. Nie uda ci się mnie już okłamać, już nie Kostka. – w jego oczach zaledwie chwilę temu można było zobaczyć złość jaka w nim siedziała, a teraz ze smutkiem spuścił głowę nie patrząc w moją stronę. Wstałam z krzesła i podeszłam do okna wpatrując się w krajobraz za szybą.
- Alan do mnie napisał. Próbował się skontaktować ze mną od paru dni, ale dopiero teraz to zauważyłam. Napisał żebym wróciła, że się martwi. – prychnęłam, ale kontynuowałam dalej. – Słyszysz to Paweł? Wszystko co teraz osiągnęłam runęło jak domek z kart. On się martwi, teraz? Powiedz mi jak miałam na to zareagować? No jak? Przez cały ten pieprzony czas zadręczałam się myślami co robi, gdzie jest i czy nie leży gdzieś zaćpany, czy w ogóle żyje! Cały czas! Nawet jak wszystko zaczęło się powoli polepszać. Wmawiałam sobie, że jak się od niego oderwałam to nie powinno mnie obchodzić co się z nim dzieje, nie po tym co mi zrobił. Ja tak nie potrafię, rozumiesz?– zrezygnowana spuściłam wzrok na parapet i objęłam ciało ramionami, chcąc w ten sposób schowac się przed wszystkim. Nawet nie poczułam jak wylądowałam w ramionach kuzyna, bez wahania wtuliłam się w jego silne ciało.
- Przepraszam. Przepraszam, że na ciebie tak nakrzyczałem, nie wiedziałem. Naprawdę się o ciebie martwię.
- Nie przepraszaj, nie wiedziałeś bo ci nie powiedziałam. Miałeś prawo się zdenerwować.
- Nie, nie powinienem podnosić na ciebie głosu.
- Dobra przestań. – nie chciałam już się nad sobą użalac, więc odsunęłam się od kuzyna i nikło uśmiechnęłam.
- Idziemy z chłopakami dzisiaj do naszej knajpki, idziesz też?
- Nie, sorry ale nie mam chęci, ani ochoty. – z jednej strony to prawda co powiedziałam, ale z drugiej nie chciałam się tak narzucać. Odkąd tylko przyjechałam do Bełchatowa to Zati wszędzie mnie ze sobą ciągnął. Pewnie mają mnie już dosyć.
- Dobra nie będę cię namawiał, ale chłopaki będą zawiedzeni. Bardzo cię lubią.
- Trudno jakoś przeżyją tym razem bez mojej obecności.
- Jak chcesz. Idę się położyć, bo Nawrocki dał nam w kość dzisiaj. – ja poszłam za jego przykładem z tym, że za miejsce swojego odpoczynku wybrałam wygodną kanapę i telewizor.

- Mała ja już wychodzę. – z błogiego snu wyrwał mnie głos Pawła, króry szarpał moje ramię.
- Jezus, dobra idź już. – machnęłam ręką nie otwierając oczu.
- Paweł wystarczy. Na pewno nie chcesz iść?
- Nie, idźże i daj mi już spokój.
- Jak coś to dzwoń! – krzyknął jeszcze zamykając drzwi.
- Yhym. – zdążyłam wymamrotać i poszłam dalej zapadłam w sen.

Nie dane mi było dłużej pospać, bo po jakiś 30 minutach od wyjścia Zatora usłyszałam pukanie do drzwi na przemian z denerwującym dźwiękiem dzwonka. Kogo zaś niesie i kto jest tak nad wyraz inteligentny? Jęknęłam i przykryłam głowę poduszką z myślą, że osobnik dobijający się do drzwi jednak zrezygnuje i sobie pójdzie. No, ale nie bo po co. Powkurzajmy Kostkę dalej, przeciez ona to tak bardzo lubi. Zła na cały świat wstałam i podeszłam do drzwi klnąc pod nosem. No co za debil , niech ja go tylk…
- Cześć Kostka! – mój wewnętrzny monolog, który prowadziłam w czasie otwierania drzwi przerwał wysoki brunet. – Co tak długo? – uśmiechnięty od ucha do ucha siatkarz wprosił się do środka przygniatając mnie do swojego ciała, co miało wyglądać na przytulenie.
- Też się cieszę, że cię widzę Cupko. – z politowaniem uśmiechnęłam się lekko w stronę Serba i zamknęłam za nim drzwi.
- Co cię do mnie sprowadza? – spytałam.
- Jak to co? Ty się jeszcze pytasz. Czekaj jak to się mówi. – Kostek udawał, że się zastanawia i po chwili krzyknął: - Wiem! To leciało tak. Nie przyszedł Mahomet do góry, to góra przyszła do Mahometa. – zadowolony z siebie oparł się o ścianę. Nie dane mi było jednak dojść do głosu.
- No co tak stoisz? Ubieraj się i jedziemy, chłopaki czekają.
- Ale..
- Nie ma żadnego „Ale” tylko zbieraj się i idziemy. – zrezygnowana i z poczuciem pokonania poczłapałam do pokoju. Ściągnęłam z siebie niebieski T-shirt z motywem Supermena, krótkie spodenki i ubrałam się w ciuchy adekwatne do wyjścia z domu. Podczas próby rozplątania swoich kłaków, które wygladały wręcz tragicznie zobaczyłam w drzwiach Konstantina, który w jednej rece trzymał MÓJ kubek z sokiem pomarańczowym (bo przecież u nas w domu nie ma szklanek), a w drugiej mój telefon.
- Dzwonił jakiś Alan. – słysząc to momentalnie zbladłam, szczotka wypadła mi z ręki. Jak ja mam tak zawsze reagować to lepiej, żebym się zawczasu ogarnęła.
- Wszystko ok?
- Tak, tak chodźmy już. – powiedziałam zbierając torbę z łóżka. Wyciągnęłam z ręki siatkarza kubek i przystawiłam do niego usta dopijając resztkę napoju. Po chwili siedzieliśmy już w aucie siatkarza. Przez całą drogę gadaliśmy na różne błahe tematy. Ten człowiek zostanie chyba moim osobistym poprawiaczem humoru. A to coś takiego jest w ogóle Zatorska? Jeżeli nie, to już tak. Po chwili zatrzymaliśmy się pod budynkiem, w którym tak lubili przebywać siatkarze.
- Mogę zadać Ci pytanie? – spytał Cupko.
- Wal śmiało.
- Wiem, że może nie powinno mnie to obchodzic, ale kto to jest Alan i dlaczego tak zareagowałaś? – uśmiech od razu spełzł z mojej twarzy.
- Jak nie chcesz to nie mów. – uśmiechnął się szeroko w moją stronę.
- Przepraszam Cię, ale nie chcę o tym gadać. Powiem Ci, ale nie teraz.
- Nie ma sprawy. Chodź już, bo reszta pewnie się niecierpliwi. – mówiąc to pociągnął mnie za rękę i poprowadził w stronę wejścia.


„Za mało odwagi by czasem wprost coś powiedzieć, ale ambicja brała górę, by zostawić to dla siebie. A dziś za późno, nie umiem tak głośno krzyczeć.”

 *****

No i mamy dziewiątkę. Jak ten czas leci. Rozdział jest jaki jest, ale obiecuję że w kolejnym będzie się już coś działo. Dziękuje tradycyjnie za komentarze pod ostatnim rozdziałem. Fajnie, że ktoś to czyta.

Dzisiaj wieczorem całym sercem i duszą kibicujemy naszym chłopakom! Dlaczego ta dwudziesta jest tak daleko?
Odnośnie mojego pytania pod ostatnim postem to cieszę się, że nie tylko ja to tak odbieram i zgodzę się z wami - ludzie to jednak dziwni są, co do niektórych spraw.
Jak mijają wam wakacje? Pierwszy tydzień mamy już za sobą. 

Mam jeszcze taką małą informację dla tych osób, które być może mieszkają w okolicach opolskiego i są miłośnikami koncertów hip-hopowych. Jak co roku pod koniec wakacji odbywa się u mnie w mieście ponoć największa impreza hip-hopowa w Polsce, więc zapraszam serdecznie. Niestety w tym roku będzie trwać tylko dwa dni, a nie trzy gdzie wtedy było dwa razy tyle artystów. Z resztą co ja wam będę tu pisać, łapcie plakat.

http://www.ndk.nysa.pl/uploads/Hip%20Hop%20Fest%20Nysa%20z%20logotypami%201.jpg

Do następnego! ;*

29 komentarzy:

  1. Anonimowy7/05/2013

    Lubię ten moment, kiedy czytam Twoje opowiadanie, widzę cytat, a w mojej głowie natychmiast pojawia się tytuł i wykonawca utworu ;)

    Dzisiaj musimy wygrać! :)Zati i Igła na boisku- to będzie coś!

    Fajnie, że jest taki Kostek, który zawsze wyciągnie z zamuły.
    Czytając to o nieodebranych smsach od razu przypomniała mi się moja poniedziałkowa sytuacja. Wyszłam z domu nie mówiąc nikomu gzie i z kim idę. Po spotkaniu spojrzałam na telefon, który był wyciszony w torebce, a tu 30 nieodebranych połączeń i 14 smsów hahaha

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i wygraliśmy, a ja dalej przechodzę palpitację serca. Chyba zacznę łykać jakieś tabletki uspokajające przed każdym meczem, to nie na moje nerwy.

      Taak też to znam. Ponoć do mnie dodzwonić się trudniej niż do papieża ;)

      Usuń
    2. Anonimowy7/06/2013

      To wyobraź sobie co ja tam miałam na żywo hahaha

      Z kim chcę, z tym kontakt mam. A reszta niech się martwi :D

      Usuń
    3. Matko faktycznie ;o Mnie stamtąd to musieliby chyba karetką wywozić.
      Dokładnie ;) Podpisuję się pod tym rękami i nogami :D

      Usuń
    4. Anonimowy7/07/2013

      W czwartym secie zrobiło się tak gorąco na hali, że myślałam czy nie ściągnąć koszuli hahahaha

      Usuń
    5. Anonimowy7/07/2013

      nowy rozdział u mnie, zapraszam ;) zapomniecocalymswiecie.blogspot.com

      Usuń
    6. Anonimowy7/11/2013

      Trzydzieści siedem u mnie, zapraszam! :) http://zapomniecocalymswiecie.blogspot.com/

      Usuń
  2. Kolejny świetny rozdział;) Coś czuję, że między Kostkiem, a Kostką coś się szykuje;d On to umie ją pocieszyć;) Co do meczu to ja też się nie mogę doczekać;) Igła na przyjęciu, ale zaskoczenie. Już bym się chyba szybciej spodziewała wygranej reprezentacji polskich piłkarzy w jakimś meczu;d Oby Andrea wpuścił go na boisko chociaż na seta. Igła w ataku może zrobić furorę;d

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do tej wygranej naszych piłkarzy to ja nie byłabym taką optymistką ;) Dziękuje ;)

      Usuń
    2. Zapraszam na XVI http://zsiatkowkacalezycie.blogspot.com/

      Usuń
  3. No co ja mogę napisać? Może się wytłumaczę, ale chyba wiesz z jakiego powodu nie komentowałam, ani nie dodawałam żadnych rozdziałów u siebie, ale zapewniam Cię, że każdy rozdział czytałam, chociaż nie komentowałam, bo moja poczciwa Nokia nie za bardzo lubi komentować (niestety).
    Co do rozdziału. Jeny! Znowu się trochę pogmatwało. ;/ Kostka po co Ty włączałaś ten telefon! Tylko sobie humor zepsułaś, który i tak nie był za bardzo wyśmienity. Kostek. Ach... Coś czuję, że nie będzie tylko zwykłym przyjacielem. ;> Chociaż gdzieś w oddali czyha przecież Aleks. Co z tego wyniknie, to ja nie wiem.
    Dzisiejszy obowiązek, to usiąść przed tv (chwała Bogu, że zwykły Polsat nadaje transmisję, bo bym musiała oglądać niewyraźną transmisję z meczu) i kibicować chłopakom! Biało-czerwone, to barwy niezwyciężone!
    I takim o to patriotycznym akcentem kończę moją dosyć długą wypowiedź. pozdrawiam, Natka *-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah! Ja też nie miałam polsatu sport, ale tydzień przed pierwszym meczem wymęczyłam mojego tatę i mogłam już się cieszyć tymże programem. W końcu czego się nie robi dla swojej jedynej córki? Również pozdrawiam ;)

      Usuń
  4. Jej mam na dziję,ze moje przypuszczenia się sprawdzą, bo widać,ze Kostkę i Cupko do siebie tak konkretnie ciągnie ^^
    Byli by fajna parą cieszę się,ze udaje mu się pocieszyć i rozbawić Kostkę kiedy to potrzebne ;p
    Jej mecz wygrany, Kostka szczęśliwa no tylko się cieszyć, ale muszę przyznać,że ten 4 set był horrorem
    na szczęście dla nas skończyło się szczęśliwie :D
    http://siatkoholik.blogspot.com/ zapraszam na nowy ;)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. a jednak Kostek... :)) to super ! Cieszę się, że to on poprawia Kostce humor :) Oby było tak już zawsze ;P
    buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  6. Anonimowy7/07/2013

    Wyczuwam mały romansik (: Cieszę się, ale czekam na więcej!

    Zapraszam na szóstkę na przeszlosc-nie-zniknie.blogspot.com, czyli co się stanie z małą Amelką? Zapraszam serdecznie i dziękuję za miły komentarz (:

    Całuję, camilla.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ale mnie ten Alan denerwuje, naprawdę -.- Dobrze, że jest Cupko ^^ Tak sobie w duchu gdybam, że z tego mógłby wyjść całkiem udany związek ^^
    Ale Ci zazdroszczę, Jezu *.* Gural, Ostry, Peja, Hades, Fokus, matko dlaczego ja mieszkam tak daleko ? ;c Idę się powiesić -.-
    Zapraszam na 27 http://nie-mam-nic.blogspot.com/ :)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie również denerwuje trochę. No na takie akcje jak koncerty w moim mieście to nie narzekam ;) Również pozdrawiam ;*

      Usuń
  8. Cześć ! Zaczynam nowe opowiadanie, jeśli I rozdział Cię zainteresuje to zapraszam, jeśli nie, to przepraszam za zawracanie głowy. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Przepraszam, ale zapraszam na nowy http://siatkoholik.blogspot.com/2013/07/rozdzia-24.html
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Anonimowy7/09/2013

    Taki blog to można czytać ;) Nic nie jest na siłę kolorowe jak w niektórych blogach. Pokazana jest historia która mogła się zdarzyć każdemu. Rozdział jak zwykle świetny ,ale to akurat jest oczywiste ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Kurdę jestem tak głupia, że zadziwia mnie moja własna głupota. czemu ja jeszcze tego nie czytałam.
    Coś czuje, że będzie gorąco na linii Kostek-Kostka i podoba mi się i to bardzo.
    Teraz Alek sobie przypomniał o życiu siostry. Teraz sobie przypomniał?! Teraz po tym wszystkim?! Czy on jest normalny? Chyba te narkotyki już do końca mu mózg wypaliły.! Boże noo i się zdenerwowałam.
    Jeśli możesz to poinformuj mnie o nowym rozdziale, bo przecież jestem mało inteligentna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i oczywiście całuuujęęe i pozdrawiam :) Anka

      Usuń
    2. Nie martw się nie jesteś głupia, każdemu się przecież to zdarza. Są wakacje to już w ogóle. Będę, będę ;) Również pozdrawiam ;*

      Usuń
  12. Zapraszam na nowego bloga http://siatkoholikxd.blogspot.com/
    Mam nadzieję,ze się spodoba ;*

    OdpowiedzUsuń
  13. Zaprasza na epilog ;* http://siatkoholik.blogspot.com/2013/07/epilog.html
    Pozdrawiam i przepraszam za spam ;*

    OdpowiedzUsuń