„Możesz być dziś nikim dla całego świata. Pamiętaj, dla niewielu jesteś całym światem.”
- Bardziej w lewo i do góry. – mówię już nieco zdenerwowana. – W lewo nie w prawo Zatorski, ty ciołku.
- Ja pierniczę zaraz mi ręce odpadną. – mruczy. Tak właśnie w tym momencie Paweł siłuje się z założeniem obrazu na ścianę.
- No przecież to jest krzywo, no do góry bardziej!
- Jak jesteś taki mądry to trzymaj to cholerstwo i sam je zawieś!
- Dawaj to kaleko i patrz jak się to robi. – Karol wstaje z fotela i wyrywa Zatiemu obrazek. Podszedł do ściany i bez większych problemów założył przedmiot równiutko na swoim miejscu. Zadowolony teatralnie wyciera ręce i siada na kanapę.
- Całe szczęście, że chociaż gwoździa potrafiłeś przybić. Jak ty sobie poradzisz beze mnie w życiu? – pyta z lekką kpiną w oczach.
- Skończyłeś już?
- Ja dopiero mogę zacząć.
- Zamilcz pókim dobry. – Paweł ze skwaszoną miną poszedł do łazienki.
- Co on okres kurde ma? – brunet spojrzał pytająco na mnie.
- Cholera go wie. – wzruszyłam ramionami i podając chłopakowi miskę z chipsami usiadłam obok niego na kanapie. – Przejdzie mu.
- Przecież nie byłem chamski to co on taki delikatny się zrobił? – lekko się zaśmiał.
- Przestań! On może przechodzi jakieś ciężkie chwile w tej łazience, może próbuje uspokoić swoją lichą duszyczkę, a ty się śmiejesz z niego. – rzuciłam w siatkarza poduszką i po chwili usłyszałam głos Pawła zza drzwi pomieszczenia.
- Jakbyście nie wiedzieli to ja wszystko słyszę! I wiecie co? Ranicie moje uczucia. Człowiek stara się być miły, dobrze jest wychowany, trzyma na swojej kanapie dwóch pasożytów którzy na mnie żerują, a i tak wychodzi na tym jak Zabłocki na mydle. – popatrzyliśmy się na siebie z Kłosem i wybuchliśmy śmiechem.
- Chodź tu i skończyć nawijać te frazesy. Mecz się zaczął. – rzuciłam w stronę drzwi, a po chwili Zatorski siedział obok mnie.
- No już dobrze Pawełku, chodź cię przytulę. Przecież wiesz, że my z Karolkiem byśmy cię nie skrzywdzili. – powiedziałam przytulając do siebie kuzyna.
- Właśnie. No chodź wujek Kłos da ci buzi. – brunet złożył usta w dzióbek i zbliżył swoją twarz do Zatiego.
- Fuuuj bierz tą krzywą twarz! Z kim ja się zadaje…
Jak widzicie humor jak na razie dopisuje i jest w miarę dobrze. Moje oczy nareszcie nabrały blasku i nie są szklaną taflą, pustymi oczami lalki. Powoli zaczynam na nowo się otwierać w czym bardzo pomagają mi siatkarze. Wiem, że mogę na nich liczyć. No i oczywiście jest jeszcze Paweł. Cały czas ciąga mnie za sobą, gdy nie mam zajęć i z całych sił próbuje mi pomóc. Nie wiem naprawdę jak ja mu się za to wszystko odwdzięczę, za to co dla mnie robi. Przecież gdyby nie on to nawet sobie nie wyobrażam co mogłoby się ze mną stać. Próbuję wolno, małymi kroczkami iść po lepsze jutro, po szczęście. Nie zawsze się to udaje. Bywają takie dni, że zamiast do przodu to cofam się o dwa kroki do tyłu. Przecież wspomnień i przeszłości nie da się wymazać i od tak o tym zapomnieć. Bynajmniej ja tak nie potrafię. Od tego feralnego dnia, w którym przeczytałam te cholerne smsy od Alana minęły trzy dni. Przez ten cały czas ciągle zaprzątam sobie głowę myślami, czy aby się nie odezwać, ale mam jakąś blokadę w sobie. Po prostu nie mogę i sama nie mam na to wpływu. Nie potrafię zadzwonić, ale myśli nie mogą opuścić mojej głowy. Z dnia na dzień co raz bardziej nie rozumiem swojej pokręconej logiki. Ile może być krzyku w milczeniu? Boli mnie całe moje istnienie.
- Bardziej w lewo i do góry. – mówię już nieco zdenerwowana. – W lewo nie w prawo Zatorski, ty ciołku.
- Ja pierniczę zaraz mi ręce odpadną. – mruczy. Tak właśnie w tym momencie Paweł siłuje się z założeniem obrazu na ścianę.
- No przecież to jest krzywo, no do góry bardziej!
- Jak jesteś taki mądry to trzymaj to cholerstwo i sam je zawieś!
- Dawaj to kaleko i patrz jak się to robi. – Karol wstaje z fotela i wyrywa Zatiemu obrazek. Podszedł do ściany i bez większych problemów założył przedmiot równiutko na swoim miejscu. Zadowolony teatralnie wyciera ręce i siada na kanapę.
- Całe szczęście, że chociaż gwoździa potrafiłeś przybić. Jak ty sobie poradzisz beze mnie w życiu? – pyta z lekką kpiną w oczach.
- Skończyłeś już?
- Ja dopiero mogę zacząć.
- Zamilcz pókim dobry. – Paweł ze skwaszoną miną poszedł do łazienki.
- Co on okres kurde ma? – brunet spojrzał pytająco na mnie.
- Cholera go wie. – wzruszyłam ramionami i podając chłopakowi miskę z chipsami usiadłam obok niego na kanapie. – Przejdzie mu.
- Przecież nie byłem chamski to co on taki delikatny się zrobił? – lekko się zaśmiał.
- Przestań! On może przechodzi jakieś ciężkie chwile w tej łazience, może próbuje uspokoić swoją lichą duszyczkę, a ty się śmiejesz z niego. – rzuciłam w siatkarza poduszką i po chwili usłyszałam głos Pawła zza drzwi pomieszczenia.
- Jakbyście nie wiedzieli to ja wszystko słyszę! I wiecie co? Ranicie moje uczucia. Człowiek stara się być miły, dobrze jest wychowany, trzyma na swojej kanapie dwóch pasożytów którzy na mnie żerują, a i tak wychodzi na tym jak Zabłocki na mydle. – popatrzyliśmy się na siebie z Kłosem i wybuchliśmy śmiechem.
- Chodź tu i skończyć nawijać te frazesy. Mecz się zaczął. – rzuciłam w stronę drzwi, a po chwili Zatorski siedział obok mnie.
- No już dobrze Pawełku, chodź cię przytulę. Przecież wiesz, że my z Karolkiem byśmy cię nie skrzywdzili. – powiedziałam przytulając do siebie kuzyna.
- Właśnie. No chodź wujek Kłos da ci buzi. – brunet złożył usta w dzióbek i zbliżył swoją twarz do Zatiego.
- Fuuuj bierz tą krzywą twarz! Z kim ja się zadaje…
Jak widzicie humor jak na razie dopisuje i jest w miarę dobrze. Moje oczy nareszcie nabrały blasku i nie są szklaną taflą, pustymi oczami lalki. Powoli zaczynam na nowo się otwierać w czym bardzo pomagają mi siatkarze. Wiem, że mogę na nich liczyć. No i oczywiście jest jeszcze Paweł. Cały czas ciąga mnie za sobą, gdy nie mam zajęć i z całych sił próbuje mi pomóc. Nie wiem naprawdę jak ja mu się za to wszystko odwdzięczę, za to co dla mnie robi. Przecież gdyby nie on to nawet sobie nie wyobrażam co mogłoby się ze mną stać. Próbuję wolno, małymi kroczkami iść po lepsze jutro, po szczęście. Nie zawsze się to udaje. Bywają takie dni, że zamiast do przodu to cofam się o dwa kroki do tyłu. Przecież wspomnień i przeszłości nie da się wymazać i od tak o tym zapomnieć. Bynajmniej ja tak nie potrafię. Od tego feralnego dnia, w którym przeczytałam te cholerne smsy od Alana minęły trzy dni. Przez ten cały czas ciągle zaprzątam sobie głowę myślami, czy aby się nie odezwać, ale mam jakąś blokadę w sobie. Po prostu nie mogę i sama nie mam na to wpływu. Nie potrafię zadzwonić, ale myśli nie mogą opuścić mojej głowy. Z dnia na dzień co raz bardziej nie rozumiem swojej pokręconej logiki. Ile może być krzyku w milczeniu? Boli mnie całe moje istnienie.
„Cisza krzyczy szeptem, którego nikt nie umie słyszeć. Uciec od tego i nie wrócić. Kłopoty, zamknąć oczy, zniknąć w nocy. Uśmiech przez łzy-to nic nie zmieni.”
***
Jest wieczór, podążam bełchatowskimi uliczkami, które są oświetlone przez pobliskie latarnie. Wdycham świeże i rześkie powietrze wypełniając nim płuca. Nie mogłam wysiedzieć już w domu, ciągle bije się z myślami. Kiedy ogarnia mnie rozpacz, mam ochotę rzucić to wszystko, wyjść, pobiec przed siebie, donikąd. Z mieszkania wyszłam razem z Kłosem pod pretekstem pójścia do sklepu. Przecież Paweł by mnie nigdzie nie puścił o tej porze gdzieś dalej dlatego nie mam zbyt wiele czasu, a szkoda. Usiadłam na pobliskiej ławeczce kładąc głowę na oparciu i lekko odchylając ją do tyłu patrzyłam pustym wzrokiem w bezksiężycowe niebo. Westchnęłam ciężko i przymknęłam powieki rozkoszując się ciszą. Tak tego mi było trzeba, zdecydowanie. Jutro bełchatowianie podejmują u siebie jastrzębian w kolejnym starciu. Tak dawno nie byłam już na żadnym meczu. Już prawie zapomniałam jaka to niesamowita zabawa i świetna atmosfera. Już miałam znów zacząć zadręczać się myślami, gdy poczułam jak ktoś siada obok mnie.
- Nie śpij, bo cię okradną. – słyszę od mężczyzny obok. Leniwie otwieram prawe oko, później lewe i kieruje wzrok na osobę obok.
- Michał? Co ty tu robisz o tej porze? Nie powinieneś siedzieć teraz w domu ze swoją rodziną?
- Wracam od Mariusza, byłem pożyczyć parę filmów. – wskazuje wzrokiem na płyty w swoich dłoniach. – Ale nie o mnie. Co ty tu robisz sama? – popatrzył na mnie wzrokiem pełnym troski.
- Siedzę. A tak na serio to wyszłam się przejść, nie martw się nic mi nie będzie.
- No nie powiedziałbym. Ciemno jest, siedzisz tu całkiem sama kto wie, czy coś nie czai się w tych krzakach? – wskazał ręką pobliskie krzewy i razem się zaśmialiśmy.
- Nie przesaaadzaj. – lekceważąco machnęłam dłonią.
- Zator wie? Bo jestem pewny, że na pewno by cię nie wypuścił z domu o tej porze na spacer.
- Oficjalna wersja jest taka, że poszłam do pobliskiego sklepu. Mam nadzieję, że się nie wygadasz. – popatrzyłam z powagą w niebieskie tęczówki Winiarskiego.
- Nie wygadam się, ale wstawaj z tej ławki. Odprowadzę cię, nie pozwolę żebyś się szlajała sama. – wstając podał mi rękę. Niechętnie ją chwyciłam. Miałam nadzieję, że posiedzę trochę dłużej, ale przecież nie wytłumaczę się kolejkami w sklepie o godzinie dwudziestej drugiej.
„Przemierzam miejsca, które znam na pamięć. Tysiące kroków tylko po to by sens znaleźć. Spokojna noc, powoli zanurzam się w ciszy. I tylko wiatr rozwiewa niespokojne myśli.”
***
- Zatorski nie żeby coś, ale za dokładnie 24 minuty powinniśmy być już w Energii. Jeśli o mnie chodzi to ja na mecz zdążę, ale ty musisz się jeszcze przebrać. – rzuciłam w stronę Pawła, który latał po całym mieszkaniu w poszukiwaniu swoich nakolanników. W końcu po jakiś pięciu minutach możemy wyjść z domu. Skierowaliśmy swoje kroki w stronę samochodu Zatora, ale oczywiście ten w połowie drogi przypomniał sobie, że zapomniał kluczyków. No ludzie, litości.
- Jak zaraz nie zwolnisz, to gdy dojadę cała i zdrowa na miejsce przysięgam, że zrobię ci krzywdę! – krzyknęłam w stronę chłopaka trzymając się raczki.
- Wyluzuj, ja tylko chcę zdążyć na czas.
- Było trzeba tak się flegmaczyć w domu? – spytałam zła.
- Zaraz będziemy, nie panikuj. – żeby było jasne-lubię szybką jazdę, ale Paweł to nie jest zawodowy kierowca i serio zaczynam bać się o swoje marne życie.
- Mówiłem, że zdążymy?! – zawołał szczęśliwy wychodząc z auta i zabierając swoją torbę. Nie skomentowałam tego i ruszyłam w stronę wejścia, a zaraz obok pojawił się Zati. Nie zdążyliśmy zrobić dwóch kroków, gdy poczułam jak ktoś zarzuca od tyłu swoją długą rękę na moje ramię wchodząc pomiędzy mnie, a Zatora i w przyjacielskim geście obejmując także Pawła, który gdy tylko się zorientował szybko się odsunął.
- No witam państwa Zatorskich! – krzyknął entuzjastycznie Konstantin.
- Cześć Cupko. – odpowiedzieliśmy równocześnie z kuzynem.
- Przygotowani na zwycięstwo?
- Jak zwykle optymista. – rzuciłam w jego stronę zadzierając głowę z uśmiechem.
- Jak zawsze Kostka, jak zawsze.
- A gdzie podziałeś Aleksa?
- Spokojnie Pawcio, mój wierny kompan zaraz do nas dotrze. – wchodząc do środka zauważyłam już lekki tłok. Całe szczęście, że byli to tylko pracownicy hali, a nie jakieś fanki. Wtedy nie byłabym taka pewna, czy chłopcy zdążyliby się przygotować do meczu.
- Konstantin mógłbyś z łaski swej ściągnąć tą kończynę z ramienia mojej kuzynki? – spytał Paweł mierząc nas zdawkowym wzrokiem. Szczerze powiedziawszy to nawet nie zorientowałam się, że Kostek przez cały ten czas mnie obejmował. Zatorska coś z tobą chyba nie tak jak trzeba.
- Z tego co widzę krasnal nie wyraził sprzeciwu. Ałaa! Nie w żebra. – jęknął gdy wbiłam mu palce.
- No ja w to po prostu nie mogę uwierzyć, co to się tu wyrabia. – Zati pokręcił tylko głową i ruszył do przodu widząc, że nie mam nic przeciwko aby Serb mnie obejmował. Głośno się zaśmialiśmy i poszliśmy w stronę libero.
- Chodź krasnalu.
- Ała! No już, dobra. Przepraszam. – dało się jeszcze słyszeć z końca korytarza.
Siedziałam sobie spokojnie w miejscu przeznaczonym dla rodzin zawodników i przypatrywałam się rozgrzewce siatkarzy z obydwu drużyn. Mam nadzieję, że bełchatowianie wygrają szybkim 3:0 i do domu. Jakiego domu Kostka? Nie mów, że zapomniałaś jak Paweł mówił, że jak wygrają to idą świętować. Nie za bardzo podobał mi się ten pomysł. Nie miałam jakoś ochoty na to. W końcu usłyszałam pierwszy gwizdek sędziego i piłka w grze. Przez cały czas dobrze się bawiłam razem z kibicami nie wiedziałam nawet, że będę za tym tak tęsknić. Tak jak myślałam mecz wygrała Skra 3:1. Spróbowaliby tylko przegrać. MVP meczu został Karol, w sumie to się nie dziwię, bo szło mu dzisiaj naprawdę bardzo dobrze zasłużył na to wyróżnienie. Wstałam ze swojego miejsca i skierowałam się pod drzwi szatni chłopaków czekając na Pawła. Po dwudziestu minutach wyszedł w eskorcie Alka, Karola i Kostka.
- To co idziemy świętować! – zawołał Alek.
- Gratuluje wygranej. – uśmiechnęłam się do siatkarzy.
- No mówiłem przecież, że wygramy. – wyszczerzył się Cupko i posłał w moją stronę chyba największy uśmiech jaki kiedykolwiek widziałam. W dobrych humorach ruszyliśmy do wyjścia. Pierwsza rzecz jaka rzuciła mi się w oczy po wyjściu z hali to postać siedząca dokładnie w tym samym miejscu na murku, w którym siedziałam pierwszego dnia w Bełchatowie. Był to zdecydowanie chłopak. Siedział z pochyloną głową na której leżał czarny kaptur od bluzy. Nie widziałam jego twarzy, ale bardzo dobrze wiedziałam kto tam siedzi. Gdy zdałam sobie z tego sprawę po moim ciele przeszedł przerażający dreszcz i zaczęłam się lekko trząść.
- Hej co się stało? – spytał Konstantin. Nie mogłam przełknąć śliny, a co dopiero się odezwać tylko tępo wpatrywałam się w ciemną postać.
- Młoda co jest? – tym razem pytanie zadał Paweł. W tym momencie postać podniosła głowę i wbiła swój wzrok w moja twarz.
- A..Alan. – zdążyłam tylko wyszeptać.
- Co?! – krzyknął Zati. Nie zwróciłam uwagi, ani na niego ani na chłopaków którzy stali ze zdezorientowanymi minami tylko małymi krokami ruszyłam w stronę brata. Nie myślałam nawet nad tym co robię. Alan widząc to wstał i niepewnym krokiem ruszył w moją stronę. W końcu stanęłam przed nim i spojrzałam w milczeniu w jego twarz. Żadne z nas nic nie mówiło. Skrzywiłam się widząc, że znowu się z kimś bił, bo miał podbite oko i rozwalony łuk brwiowy. Ciężko przełknęłam ślinę i cichym głosem wydobyłam z siebie pytanie.
- Co ty tu robisz?
- Kostka jak to dobrze, że nic ci nie jest. – powiedział z ulga, ale dalej coś mi nie grało. Spojrzałam w jego oczy i byłam w nie małym szoku, bo był czysty co można było zobaczyć również po wielkich workach i cieniach pod oczami.
- Nie mów, że cie to obchodziło. – odparłam przesuwając zimnym wzrokiem po jego sylwetce.
- Proszę cię nie mów tak. Jesteś moją siostrą, zawszę będę się o ciebie martwił. Bardzo dobrze zdaję sobie sprawę jak bardzo wiele rzeczy spieprzyłem przez swoje ćpanie i wiem, że nie będę potrafił sobie nigdy tego wybaczyć. Brzydzę się sobą. Za to, że tak bardzo cię skrzywdziłem nienawidzę sam siebie i gardzę swoja osobą. Przez ten czas gdy ciebie nie było przemyślałem wiele spraw i dokładnie przeanalizowałem swoje życie. Nie biorę już od paru dni. Wiem, że to nie jest nic wielkiego, ale próbuję, naprawdę próbuję. Nie chcę takiego życia i nie chcę być kimś takim, ale nie znam niczego więcej. Wcześniej próbowałem się zmienić i nie udało mi się. Próbowałem się zmienić jeszcze raz i jeszcze raz i jeszcze raz i znowu mi się nie udało i znowu i znowu. Gdyby było coś, co mogłoby mnie przekonać, że tym razem będzie inaczej, to bym tego spróbował, ale nie ma. Gdyby w tunelu było światełko, popędziłbym do niego. Jestem Narkomanem. Nie ma światełka w tunelu. Nienawidzę tego, że kiedy krzyczę, a krzyczę jak opętany, to krzyczę w pustkę. Nienawidzę tego, że nie ma nikogo, kto by usłyszał mój krzyk, i nie ma nikogo, kto pomógłby mi nauczyć się, jak przestać krzyczeć. Chcę cię odzyskać, odzyskać twoje zaufanie. Nie proszę cię o wybaczenie, bo wiem że na to nie zasługuję, ale ja… - przełknął ślinę, a jego oczy zaczęły błyszczeć – tak bardzo, bardzo cię przepraszam. Błagam nie odchodź z mojego życia, proszę cię. Chcę się zmienić, chcę spróbować żyć od nowa tak jak ty to zrobiłaś uciekając ode mnie. Proszę, zostałaś mi tylko ty. Wiem, że nie powinienem o to prosić, ale błagam pomóż mi odbić się od dna, tylko z twoją pomocą może mi się to udać. Przez cały ten czas się zadręczałem i miałem ochotę się zabić, zabijała mnie myśl jak bardzo cie skrzywdziłem, jak bardzo się na mnie zawiodłaś. Chciałem uciec, albo umrzeć. Chciałem być ślepy i niemy i nie mieć serca. Chciałem się wczołgać do dziury i nigdy nie wyjść. Chciałem zmieść swoje istnienie z powierzchni ziemi. Z powierzchni jebanej ziemi. Przepraszam cię tak bardzo jak tylko potrafię. – po ostatnim słowie z kącika jego lewego oka spokojnie spłynęła pojedyncza samotna łza. Wpatrywałam się w niego otępiałym wzrokiem. Pierwszy raz widziałam jak płacze, pierwszy raz widziałam u niego łzy.
Zawsze był twardy i nienawidził jak ktoś w jego obecności płacze, a teraz sam pozwolił na to by choć jedna słona kropla wyleciała z jego brązowej tęczówki. Ja byłam taka sama. Dalej jestem. Z mojego oka również potoczyła się łza. Pierwszy raz od ładnych paru lat. Pierwszy raz od tak dawna ukazałam całą swoją słabość, zapłakałam. Nic nie mówiąc delikatnie i niepewnie wtuliłam się w szerokie ramiona swojego brata, którego przecież zawsze tak bardzo kochałam, nadal kocham. Sekundę później poczułam jak Alan mocno przytula mnie do swojej piersi, a ja schowałam się w jego ramionach przed otaczającym mnie światem. Liczyło się tu i teraz. Tak bardzo tęskniłam za tym uczuciem, za tym ruchem, tak bardzo mi tego brakowało. By wyjść z nałogu, nie wystarczy być w końcu pokochanym. Trzeba umieć pokochać drugiego. Nie sztuka jest dać się pokochać, sztuką jest odpowiedzieć miłością na miłość. Ma ciemne oczy, bez źrenic. Szklane tafle, w których odbija się cała nędza ćpuna.
„Każdy ma takie chwile, że w duszy deszcz pada. Jedyne
co, chciałoby się teraz płakać. Nowy sens nadać, spokój oddechem. Przyspieszone
serca bicie, życie na krechę. Tyle chwil w których myślałam, że to koniec.”
*****
Tak no i mamy dziesiątkę. Jest troszkę akcji, jest Alan. Rozdział zostawiam wam do oceny, więc nie będę się nad tym dłużej rozwodzić.
Wieczorem jeden z trudniejszych meczów, więc trzymamy dwa razy mocniej kciuki ;) Ja wierzę, że im się uda. Jutro nie będę mogła oglądnąć całego meczu nad czym bardzo ubolewam, gdyż wybieram się wieczorem na festiwal nad jezioro. Dzięki Bogu są powtórki.
Tradycyjnie dziękuję za komentarze pod ostatnim postem. Uwielbiam was ;)
No i to byłoby chyba na tyle, mam nadzieję, że rozdział się wam spodoba.
Pozdrawiam ;*
Rozdział jak zawsze świetny. Fajnie, że chłopaki wygrali mecz i "wujek Kłos" dostał MVP;d Nie spodziewałam się, że Alan przyjdzie pod halę. Widać,że chłopakowi zależy na siostrze. Powinna dać mu szansę;) Pozdrawiam i czekam na kolejny;)
OdpowiedzUsuńDziękuje i również pozdrawiam ;)
UsuńRozdział jest przecudowny, jak zwykle napisany w taki świetny sposób :) Nie spodziewałam się, że Alan będzie jeszcze walczył, a tym bardziej przestanie ćpać. Może to tylko kilka dni, ale zawsze to coś :) Mam nadzieję, że z pomocą Kostki i Zatiego uda mu się na dobre wyjść z nałogu :) Mimo wszystko zasługuje na to, aby zacząć od nowa :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Też tak sądzę ;) Pozdrawiam ;*
UsuńZapraszam na 4 wpis http://smakgorzkiejzemsty.blogspot.com/, całuję ♥
OdpowiedzUsuńSiedzę, a dokładnie leżę na hamaku u brata i czytam. Po pięknych, ale i prawdziwych słowach Alana łzy leją się ciurkiem z moich oczu. Napisałaś to tak, że miałam wrażenie, iż akcja dzieje się obok mnie. Dobrze, że brat dziewczyny jest już w pełni czysty. Mam nadzieję, że Kostka jeszcze ulokuje uczucia w którymś z Bełchatowskich siatkarzy. Moja cicha intuicja skłania mnie ku środkowym bloku zwanym Kłosem, lub młodzieńcem z cudownym uśmiechem - Cupkiem. Nie powiem Twoja historia się rozkręca. Dziękuje, że mnie poinformowałaś, bo znów pewnie żyłabym kilka dni w nieświadomości.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Anka
(przepraszam za ten chaotyczny komentarz)
Matko nie wiedziałam, ze mogę wywołać takie emocje, ale to chyba dobrze ;) Dziękuje za tak miły komentarz. Nic się nie stało. Pozdrawiam ;*
Usuńjestem dumna z Alana. Wyjdzie nałogu, ma dla kogo i to jest najwazniejsze. Ma przyjaciół.
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy rozdział na www.przeszlosc-nie-zniknie.blogspot.com
Całuję i dziękuję za obecność ♥
Na pewno wpadnę jak będę mieć wolną chwilę ;)
UsuńKurde, Alan. Sądziłam, że nie ma już dla niego ratunku, a okazało się, że wszystko jeszcze może się zdarzyć. Kostka zasługuje na dobre życie, mam nadzieje, że teraz wszystko potoczy się dobrze :)
OdpowiedzUsuńTak życie potrafi zaskakiwać ;)
UsuńRozdział jest naprawdę całkiem niezły i obrazuje to, jak bardzo potrzebni są nam bliscy, bo bez nich tylko się staczamy i gnijemy na dnie... Alan potrzebuje teraz dużo uwagi i zainteresowania wokół swojej osoby i Kostka musi mu ją poświęcić, żeby mu pomóc... Mam nadzieje, że nie zostanie tylko z tym wszystkim sama ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Dzuzepep :*
Ps. Zapraszam na 2 na http://to-tylko-siedem-dni-kotku.blogspot.com/
Dziękuje i również pozdrawiam ;)
UsuńKurde nie wiem co mam myśleć. Cieszę się ze Alan przestał ćpać ale boję się,ze do tego wróci ;/
OdpowiedzUsuńMam nadzieję,ze z pomocą Kostki da radę wyjść całkiem na prosta jedno jest pewne powinien mieć w niej teraz ogromne wsparcie;)
No cóż czekam jak to się wszystko dalej potoczy.
Pozdrawiam ;*
No niestety z tego nałogu jest bardzo trudno wyjść. Pozdrawiam ;*
UsuńA jeśli masz ochotę to zapraszam na 1 http://siatkoholikxd.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńZapraszam na trzydzieści siedem do mnie :)
zapomniecocalymswiecie.blogspot.com
Już jestem :)
UsuńCupko pozwala sobie na coraz więcej, fajnie, fajnie. Ciekawe czy i kiedy Kostka powie mu wszystko o Alanie?
Alan, hmmm... Zjawił się, zrozumiał, przeprosił. Nie wiem czy na miejscu Kostki zgodziłabym się na powrót do domu, chyba nie... Ale powinna dać szansę swojemu bratu. Ba, ona już ją dała tym prostym i bardzo ludzkim gestem, po prostu.
Pierwszy cytat to jeden z moich ulubionych PIH-a :)
Jak festiwal? :D
Buziaki :*
No mogę zdradzić, że za niedługo powie o wszystkim Cupko ;)
UsuńCo do festiwalu to no coś magicznego stać na plaży pośród kilku tysięcy ludzi i oglądać jak z łodzi na wodzie są puszczane fajerwerki, gdzie cała projekcja trwa około dwóch godzin. No, a później stanie w korku przez ponad półtorej godziny, ale było warto.
Całuję ;**
No to się cieszę! :)
Usuńłooo zazdroszczę... :P To pomyśl sobie jak magiczne jest to:
https://www.youtube.com/watch?v=O0LiJmSX2fs
:)
Matko niesamowite ;O To ja się też pochwalę filmikiem, a co!
Usuńhttp://www.youtube.com/watch?v=ioJEMcbwYQk
Proszę ;)
Czaaad *.*
UsuńRaz w życiu miałam tylko okazję widzieć pokaz sztucznych ogni zsynchronizowany z muzyką i we Wrocławiu, pod Halą Stulecia jest cudowna fontanna, która też jest zsynchronizowana z muzyką i światłami. Mega po prostu, a już zwłaszcza jak jest ciemno :D
Zapraszam na 1 http://siatkoholikxd.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i przepraszam ;*
Zostałaś nominowana przeze mnie do nagrody Liebster Award :) Więcej informacji tutaj : http://mysle-ze-nie-wiesz-nawet-czego-chcesz.blogspot.com/p/liebster-award.html ;)
OdpowiedzUsuń