„Zamiast bić się z losem wolę stanąć obok.
Jestem już za mostem wiem, że kolejny mam przed sobą. Obojętna, bo niewiele zależy ode mnie.”
Po raz kolejny poprawiłam pasek od torby na ramieniu i z
wielkim ociąganiem otworzyłam drzwi uczelni. Uwaga, nadchodzę tylko jeszcze założę maskę obojętności. Dni. Dni są takie dziwne. Nie lubię
ich. Są zbyt jasne, zbyt przepełnione życiem, zbyt codzienne, zbyt....
Są bardzo zbyt i nie można tego zmienić. Omijając tych wszystkich ludzi szłam szybkim
krokiem pod swoją sale. Co chwilę na drodze napotykałam radosne, uśmiechnięte
twarze, fajnie też bym tak chciała. Popatrzyłam tylko z pogardą na grupkę
chłopaków, którzy się wygłupiali, doprawdy niekiedy się czuję jakbym trafiła z
powrotem do gimnazjum, serio. W końcu doszłam do odpowiednich drzwi i szarpiąc
za klamkę weszłam do środka. Przy swoich stanowiskach siedziało już kilkoro
znajomych studentów. Skinęłam w ich stronę głową i podeszłam do swojego stałego
miejsca. Obok siedziała już Olka, wspominałam o niej już kiedyś tam. Po chwili
usłyszałam jej niepewny głos.
-
Hej. Nie było cie ostatnio.
-
Cześć, małe problemy nic wielkiego. – tak, tak ściemniaj Kostka dalej na pewno
wyjdzie ci to na dobre.
-
Nie chcę się wtrącać, ale jak masz jakiś problem to możesz ze mną porozmawiać.
- To
się nie wtrącaj, ale dzięki. – chciałam dodać coś jeszcze, ale w porę ugryzłam
się w język. To jest jedna z niewielu osób, które powinnam traktować z
szacunkiem.
-
Jak chcesz. – po tych słowach odwróciła się w swoją stronę, a do sali wszedł nasz
‘profesor’. Większość zaprzestała rozmów i czekała co tym razem ten mały
kurdupel w okularach wymyślił. Z wielkim zaciekawieniem podparłam głowę na
ławce prawie na niej leżąc i wsłuchiwałam się w jego nużący głos odliczając
minuty do końca.
Pchnęłam drzwi i westchnęłam pod nosem, nareszcie wolność.
Czasami siebie nie rozumiem malowanie to jedyna rzecz, która odciąga mnie od
codzienności, a jak trzeba iść na zajęcia to wszystkiego się mi odechciewa, to
taka moja złożona logika. Założyłam słuchawki na uszy i szłam przed siebie. Nasz
profesorek wymyślił sobie bardzo fajny temat, naprawdę. Chcecie wiedzieć jaki?
Sport. Tak właśnie. Ironia losu? Zbieg okoliczności? Może. W każdym bądź razie
przez chwilę przez myśl mi przeszło, że żartuje, ale nie. Czekajcie jak on to
ujął?„Znajdźcie sobie jakiś obiekt związany ze sportem, niech to będzie coś
nowego, innego, kreatywnego, niechaj poniesie was wena!” Naprawdę, żeby jego
nie poniosło coś innego przez przypadek. Czy to coś dziwnego, że wybrałam
siatkówkę? Tak moja dusza jest bardzo kreatywna i tak to się tyczy z chodzeniem
na treningi, ale przecież i tak już obiecałam, że będę a ja obietnic
dotrzymuje. Chyba nie ma już odwrotu. Przeszłam na drugą stronę ulicy przy
okazji wymuszając pierwszeństwo. Sorry, ale oni autem dojadą szybciej niż ja
dojdę pieszo prawda? Skręciłam w prawo idąc wzdłuż uliczki, w sumie to nie wiedziałam
gdzie idę było mi to obojętne do czasu, do czasu kiedy zdałam sobie sprawę, że
stoję parę metrów od bloku, w którym jeszcze nie tak dawno mieszkałam. Co
ja tu robię do cholery? Chyba straciłam już resztki rozumu, miałam ochotę
uderzyć się w ten głupi łeb. Co mnie tu przywiało? Stanęłam obok wielkiego dębu
żeby nie było widać mojej osoby, tchórz. Podniosłam głowę spoglądając w znajome
okna. Ciekawe, czy jest w domu, a może poszedł po nowy towar? Cholera go wie, a
mnie nie powinno to obchodzić. W pewnej chwili usłyszałam jakiś szum za sobą,
wystraszona szybko się odwróciłam. Brawo Konstancja to tylko pies, za niedługo
będziesz się bać własnego cienia. Dowodem na istnienie wiary jest to, że ludzie
mieszkający tuż obok mnie uwierzyli, że nie istnieję. Jeszcze raz spojrzałam w
stronę bloku i spuściłam wzrok wbijając go w ziemię ruszyłam w stronę dworca autobusowego..
„Zamknąć usta,
oczy spuścić skromnie. Powiedzieć głośno co mnie drażni, popuścić wodze
wyobraźni. Latarnie wszędzie dawno zgasły jedynie jeszcze świecą gwiazdy, a
pośród nich się zastanawiam. Czy znajdę czas, który ucieka nadal. W szalonym
pędzie, gubię sens życia coraz częściej.”
***
***
Super,
świetnie chyba się zaraz powieszę. Tak jak uwielbiam Pawła i bardzo go kocham
tak mam ochotę teraz go udusić gołymi rękoma. Co za wyczucie czasu Zator. Nie
ma to jak dostać sms’a z wiadomością, że mam czekać pod uczelnią, bo za
niedługo po mnie przyjedzie i razem pojedziemy na trening. Super tylko szkoda,
że przeszłam już całe miasto, żeby znaleźć się na przystanku. Nie interesuje
mnie to, niech po mnie teraz przyjeżdża. O proszę właśnie mój autobus odjechał.
Usiadłam na murku i czekałam. Po piętnastu minutach Wać pan
podjechał swoją karocą, dzięki ci Panie za jego łaskawość. Z rozmachem
otworzyłam drzwi od strony pasażera i z miną zabójcy usiadłam w miękkim fotelu.
- Ej
ostrożnie trochę, to auto też ma uczucia. – popatrzyłam na niego jak na debila.
Z kim ja się zadaję?
-
Doprawdy? – rzuciłam z sarkazmem .
- Co
ty taka nie w sosie?
-
Kpisz, czy o drogę pytasz?
-
Dobra, dobra okej poddaje się i tak nie zrozumiem twojej logiki. – westchnął
kładąc dłonie na kierownicy.
-
Świetnie, bo ja też nie. – i tak właśnie wyruszyliśmy w miłej atmosferze do
Bełchatowa.
Przed
halą Energia byliśmy o 15.30, a trening się zaczyna o 16, czyli czeka mnie pół
godziny nic nie robienia, super. Paweł zaparkował na swoim stałym miejscu i
wyciągając kluczyki spojrzał w moją stronę.
-
Chciałem zaprosić dzisiaj chłopaków na
fife.
- A
co mi do tego? To twoje mieszkanie, więc zapraszaj sobie kogo chcesz, nie będę
wam przeszkadzać.
- No właśnie tu w tym wszystkim chodzi o to, żebyś z nami posiedziała.
-
Nie wiem, czy to dobry pomysł.
-
Ale ja wiem. – wyszczerzył się i wyszedł z auta przy okazji posyłając mi
ostrzegawcze spojrzenie. Wysiadłam bezszelestnie i tak samo zamknęłam
drzwiczki.
-
Pasuje? – zapytałam uśmiechając się sarkastycznie.
-
Pasuje, a teraz chodź już bo się spóźnimy. – jakoś nad tym nie ubolewam.
Weszliśmy do środka i każde poszło w
swoją stronę. Paweł do szatni, a ja na salę. Usiadłam w rogu i wyciągnęłam
przedmioty do pracy. Im szybciej zacznę ten rysunek tym szybciej będę mieć to z
głowy i jak to ze mną bywa zatraciłam się w tym co robię i nie zauważyłam nawet
jak na halę wchodzą siatkarze. Teraz liczyła się kartka i dokładne machnięcia
węglem, bo tym właśnie zamierzałam zrobić cały obraz. Chwile później poczułam
na swoim ramieniu czyjąś rękę. Zdezorientowana podniosłam wzrok do góry, jakie
było moje zdziwienie gdy nad sobą zobaczyłam postać Michała Winiarskiego.
-
Cześć Kostka, co robisz? – zapytał obracając w dłoniach żółto niebieską piłkę.
-
Maluję.
- No
patrz nie domyśliłbym się. – odparł drwiąco. Cały Winiar, takiego go
zapamiętałam.
-
Praca na uczelnie. Tematyka: sport, więc postanowiłam czerpać z was wenę jak i
tak muszę tu siedzieć.
-
Widzę, że to dopiero początek, ale i tak czuje że będzie niesamowite. –
powiedział zaglądając mi przez ramię. – Jak samopoczucie? – wyraz twarzy diametralnie się zmienił, a w niebieskich oczach można było dostrzec troskę.
Michał wiedział co nie co i zdawał sobie sprawę z mojej sytuacji, ale ta wiedza
była minimalna. Jedyna osoba, która wie jak jest to Paweł i niech tak na razie
zostanie.
-
Fajerwerków nie ma, ale powoli jest lepiej.
-
Cieszę się. Dobra ja spadam, bo Nawrocki zaraz mnie powiesi na tym słupku, a ty
chodź do nas bliżej.
-
Nie trzeba, tutaj jest okej. – powiedziałam z uśmiechem.
- A
tam gadasz, chodź.- pociągnął mnie za rękę i zaprowadził na krzesełka, gdzie
zazwyczaj siedzą zawodnicy. O rany. Jakieś dziesięć minut później znowu
musiałam się oderwać od mojej pracy, tym razem Zator.
-
Kostka podaj mi butelkę z wodą, leży gdzieś tam obok. – dobra niech zna moją
dobroć. Podniosłam z podłogi jedną z wielu plastikowych butelek i usiadłam na
swoim miejscu. Tak jak myślałam Paweł ani myślał pofatygować się w moją stronę,
a że ja to człowiek leniwy z natury postanowiłam użyć swojej wrodzonej
zręczności i rzuciłam ją w stronę Zatiego stojącego na boisku. Po chwili
usłyszałam huk i wybuch śmiechu.
-Ałaaa
no znowu? – usłyszałam jęk. Taki właśnie odgłos wydawał z siebie Atanasijević.
– Tak się ze mną witasz? Drugi raz. Uważaj, bo zacznę myśleć, że próbujesz
zrobić mi krzywdę. – Serb odwrócił się w moją stronę z uśmiechem na ustach i
jedną ręką masując sobie głowę.
-
Przepraszam, to było nie chcący. – uśmiechnęłam się niewinnie. Zdecydowanie co
raz częściej się uśmiecham przebywając z siatkarzami.
-
Wybaczam, ale następnym razem uważaj, bo jeszcze ‘niechcący’ przejedziesz mnie
autem, a wtedy będziemy mieć kłopot. – rzucił na koniec i wrócił do gry.
- O
to się nie martw, nie mam prawa jazdy. – krzyknęłam jeszcze i słysząc śmiech
pozostałych pokręciłam głową i zagłębiłam się ponownie w rysunku.
-
Wow. – usłyszałam czyjś głos nad swoją głową. Znowu podniosłam wzrok do góry
tym razem trafiając na Kostka. Chłopak usiadł obok mnie i nie mógł oderwać
wzroku od kartki, którą trzymałam na kolanach. – To jest…piękne.
-
Nie przesadzaj, trzeba jeszcze dokończyć.
-
Mówię prawdę nie wiedziałem, że tak dobrze malujesz. – powiedział spoglądając
na mnie tymi roześmianym tęczówkami. Byliśmy tacy różni od siebie.
-
Uważaj, bo się jeszcze zarumienię. – odparłam wesoło. Wow Kostka szalejesz.
Konstantin jedynie się zaśmiał i wstał z plastikowego krzesełka.
- Do
zobaczenia wieczorem. – rzucił i poszedł w stronę szatni. Szybkim ruchem
zgarnęłam swoje rzeczy i poszłam na parking.
„Raz łapię chwile te słodziutkie, choć
krótkie.”
***
Równo
o dziewiętnastej w jednym z bełchatowskich mieszkań rozległ się dzwonek do
drzwi. Oczywiście Pawłowi nie chciało się ruszać z przed telewizora więc
musiałam iść otworzyć. Chwilę później przez drzwi przeszła chmara dwumetrowców.
Sama ‘młodzież’ widzę. Chciałam już ubolewać nad faktem, że będę najmłodszą
osobą w całym towarzystwie, ale ostatnią osobą która wchodziła był Maciek. No
to jest nas dwoje, jedyny rówieśnik. Uśmiechnęłam się w jego stronę i poszłam
do kuchni po picie. Chłopcy zdążyli zająć cały salon, który swoją drogą do
małych nie należał. Nie bardzo wiedziałam co ze sobą zrobić, trochę czułam się
nie pewnie w jednym pomieszczeniu z tyloma facetami.
-
Kostka co tak stoisz z boku, siadaj. – Karol posunął się w stronę Aleksa robiąc
mi miejsce pomiędzy Cupko, a Muzajem. Świetnie. Lekko skrępowana usiadłam
pomiędzy siatkarzami. Przydałoby się trochę swobody ruchu. Wytze podszedł do
wieży i puścił jakąś muzykę.
-
Będziemy densić! – zawołał Zatorski machając biodrami. Ja go nie znam.
-
Najpierw meczyk. Ja i Bąku gramy pierwsi. – odezwał się Kłosu łapiąc za
konsole. I w takiej wesołej atmosferze minęło nam kolejne dwie godziny i
kolejna porcja uśmiechów z mojej strony. Chyba dzisiaj skończy się tygodniowy
limit. Zostawiłam cała zgraje i poszłam zrobić im jakieś jedzenie co by to później nie gadali, że u Zatorskich bieda
i głodni musieli siedzieć.
-
Mała ja idę do sklepu, picie się skończyło. – zza ściany ujrzałam głowę
Zatiego.
-
Okej.
-
Jak się bawisz? – zapytał podchodząc.
-
Szczerze to myślałam, że będzie gorzej, a jest naprawdę fajnie.
-
Widzę, że się co raz więcej uśmiechasz, cieszy mnie to. Idę, wrócę za jakieś
dziesięć minut. – pocałował mnie w czoło i tyle go widziałam. Westchnęłam pod
nosem i zabrałam się do dokańczania jakiś kanapek. Po paru minutach poczułam
jak ktoś stoi niebezpiecznie blisko z tyłu.
-
Tutaj się schowałaś.
-
Jezu Konstantin, czy ty chcesz żebym na zawał padła? – zapytałam zdenerwowana.
-
Oczywiście, że nie. Strachliwa jesteś. – powiedział i zaczął się śmiać.
-
Bardzo śmieszne ciekawe jak miałam zareagować, czując jak skrada się za mną
ponad dwumetrowy facet, naprawdę.
- Oj
tam. Chodź zagrać ze mną jeden meczyk. Z nikim jeszcze nie grałaś.
-
Zwariowałeś, nigdzie nie idę. – skrzyżowałam ramiona i patrzyłam się ostrym(w moim
mniemaniu, bo Cupko to jedynie jeszcze bardziej rozśmieszyłam)
wzrokiem.
-
Nie chcesz po dobroci to siłą. – sekundę później Serb przerzucił moje ciało
przez ramię i wyszedł z kuchni.
-
Cupko kretynie puszczaj mnie. – darłam się na niego i waliłam w plecy.
-
Mocniej, nic nie czuję i nie nie puszczę cie. – weszliśmy do pokoju, a
wszystkie spojrzenia były skierowane na naszą dwójkę. Nie przestawałam i dalej
uderzałam pięściami w plecy siatkarza.
-
Jak będę miał ślady to mnie wymasujesz.
-
Chyba śnisz.
- Na
twoim miejscu uważałbym na słowa. – odezwał się Aleks, który miał z nas pompę
jak i reszta. Zaczęłam wierzgać jeszcze mocniej, aż w końcu Kostek stracił
równowagę i wylądowaliśmy z hukiem na podłodze. Jezu Chryste ile on waży.
Szybko zrzuciłam jego ciało z siebie i chciałam się podnieść, ale ten pociągnął
mnie za nogę i znowu leżałam.
- No
i co teraz zrobisz? – spytał trzymając moje ręce w stalowym uścisku. – Albo
lepiej nie mów, dobrze że ja wiem co teraz zrobię. – chwile później poczułam
jego wielkie łapy na moim brzuchu i zaczął mnie łaskotać. Teraz to już po
jabłkach. Zaczęłam rzucać się na wszystkie strony próbując się nie zaśmiać, ale
na marne. Po paru minutach nie mogłam wytrzymać i wybuchłam niepohamowanym śmiechem. To było coś niesamowitego, nie pamiętam już jakie to uczucie, było mi
z tym bardzo fajnie. Śmiałam się na całe mieszkanie razem z siatkarzami, nawet
nie zauważyłam jak przed nami stoi Zati z oczami jak pięciozłotówki.
- O
mój Bożee. – tylko tyle zdołał z siebie wydobyć. Po tych słowach Cupko przestał
mnie torturować i siedział obok zanosząc się ze śmiechu, a wiecie co ja
robiłam? To samo.
- Ty
się śmiejesz! Nie wierzę! Kostek jak ci się to udało? – zszokowany popatrzył na
bruneta, a ja z jego miny zaczęłam jeszcze bardziej się śmiać. Tak właśnie w
tym momencie jakby została przerwana jakaś bariera w środku. Tak to właśnie
Konstantin Cupković prawdopodobnie przyczynił się do rozpoczęcia zmiany w moim
życiu. Chyba jest jeszcze jakaś nadzieja, tak sądzę.
„Chodź, zabiorę cię tam, gdzie w kolorach jest świat. Choć na chwile
zapomnij...”
*****
Bardzo przepraszam za ten mały poślizg z dodaniem, ale jak wiecie wczoraj było zakończenie roku to i trzeba było jakoś to uczcić :D no, a wieczorem mecz. W dodatku miałam problem z komputerem i gdyby nie pomoc mojego brata, u którego się chyba nie wypłacę do końca życia to tego rozdziału prawdopodobnie by tu nie było. Wybaczcie zatem.
Rozdział z tych weselszych i luźniejszych. Mam nadzieję, że się spodoba bo jak dla mnie to nie powala jakością ani długością jest jakiś taki, nie wiem.
No i teraz co do meczu to: W KOŃCU! Ja zawsze w nich wierzyłam i wiedziałam, że prędzej czy później coś się ruszy i wygrają, teraz będzie już tylko lepiej. Bartek Kurek, no kolego wielki szacunek to co robiłeś pod koniec z zagrywką i z utrzymaniem gry to godne podziwiania. Tak samo Kuba Jarosz odpalił rakietę. No i co warto było trzymać cały czas tego Bartmana? (przepraszam jeśli kogoś uraziłam, ale ja po prostu niekiedy nie mogłam patrzeć jak gra, a taki Jarski stoi w kwadracie). Jestem taka dumna, że pochodzę i mieszkam w mieście, w którym ta dwójka się wychowała i zaczynała grę w siatkówkę, że nawet nie wiecie.
Mam jeszcze jedno takie małe pytanko, mianowicie: Czy jest coś dziwnego w tym, że dziewczyna interesuje się tak bardzo sportem, że przebywając w sklepie ze swoją przyjaciółką budzi takie zainteresowanie płci przeciwnej w każdym wieku, gdy rozmawiają np. o meczach czy to jest piłka nożna, czy siatkówka itp. Spotkałyście kiedyś z takim czymś? Ja osobiście mam tak bardzo często.
Dobra nie zanudzam i zachęcam do czytania jak i komentowania. Pozdrawiam serdecznie ;*
Nowy http://smakgorzkiejzemsty.blogspot.com/2013/06/zjazd-siatkarzy-i-jeden-wielki-melanz.html , zapraszam :)
OdpowiedzUsuńBuziaki, bezduszna ;*
Coś czuję, że między Cupko, a Kostką coś będzie;) Żeby ją do śmiechu doprowadzić to już coś;d Jeśli chodzi o Twoje pytanie to koledzy ze szkoły się trochę dziwią, że można ze mną jak z kumplem o meczach czy to piłki nożnej czy siatkówki pogadać. I chyba wiem dlaczego chyba lepiej się z kolegami z klasy dogaduję, ale niektóre koleżanki też wiedzą co w świecie spotu się dzieję.
OdpowiedzUsuńZ moim koleżankami też można mniej więcej pogadać o sporcie ;)
Usuńprzepraszam na wstępie za moją nieobecność. :) Rozdział bardzo mi się podoba i czuję, że Kostka jest na dobrej drodze żeby być szczęśliwa. U boku Cupka ? Może być ! Jak najbardziej mi to odpowiada. A reakcja Pawła na uśmiech Kostki- bezcenna. chciałabym to zobaczyć.
OdpowiedzUsuńBTW do twojego pytania, ja mam różnie, czasem siedzę z chłopakami, nawet z tatą i gadam o sporcie itd. no ale z przyjaciółkami już nie bardzo. Sytuacja z wczoraj- oglądam z nimi mecz i ja: jest jest !( po wygranym secie) a moja przyjaciółka- co ? gol ? Także pozdrawiam serdecznie ;D
zapraszam do siebie ! BUZIAKI :***
Nic się nie stało ;) O matko no to faktycznie wie o co chodzi w siatkówce. Również pozdrawiam ;*
UsuńUwielbiam Cię ! I to opowiadanie ! I Kostkę ! I Kostką !
OdpowiedzUsuńTak, wiem, że już to mówiłam, ale no taka jest prawda :D Jejku, jaram się, że wreszcie wszystko zaczyna być takie jak powinno :)Swoją drogą Kostka powinna jakoś odwdzięczyć się Cupko... :))
Co do Twojego pytania to ja też tak często mam ;) Nie wiem co w tym dziwnego. Ogólnie ludzie często się dziwią, że wolę rozmawiać o sporcie niż o jakiś pierdołach. Ludzie są dziwni. Chyba nigdy nie ogarnę tych istot...
Zapraszam na nowy : http://nie-mam-nic.blogspot.com/
Pozdrawiam ;*
Dziękuje bardzo i również pozdrawiam ;*
UsuńRozpoczęcie wakacji rządzi się swoimi prawami :D
OdpowiedzUsuńI stało się! Zapomniała o wszystkim i tak po prostu się śmiała. Kurde, wszystkie wczorajsze rozdziały, które nadrabiam dopiero teraz są optymistyczne, a losy bohaterów układają się po mojej myśli :) Mam nadzieję, że Kostek jeszcze bardziej rozkręci Kostkę. Grunt, że przełamał złą passe. Podobnie jak nasze chłopaki wczoraj. Jarosz powinien jutro wyjść w szóstce, a Zibi niech weźmie trochę na wstrzymanie ;)
Wczoraj kilku facetów zwróciło na mnie uwagę w barze, kiedy to trochę za głośno emocjonowałam się meczem hahah Ale co mi tam! ;)
Buziaki :*
Zapraszam na nowy rozdział do mnie :) http://zapomniecocalymswiecie.blogspot.com/
UsuńTak dokładnie ;) No i Jarski się pojawił, a ja cieszyłam się jak głupia. Pozdrawiam ;*
Usuńja to samo! :D
Usuń
UsuńNowy rozdział u mnie, zapraszam gorąco :)
http://zapomniecocalymswiecie.blogspot.com/
Boże ona się śmiała :) To i ja się śmieje. Baardzo dobry rozdział. Wyczuwam napięcie na linii KOstka-Kostek i to mi się podoba. Strasznie mi się podoba. Mmm bardzo chciałabym zobaczyć ten obraz czy tam szkic. Musiał być faktycznie piękny. Co do meczu ja już od kilku meczy chciałam widzieć JARSKIEGO na boisku. Bardzo fajną sprawą jest to ,żę Kurek się obudził ,mam nadzieję ,że i Piotrek niebawem to zrobi bo mnie już gardło boli bo tak się emocjonuje na tych meczach. Dziś musi być wygrana i nie ma opcji ,żeby tak nie było. Zadziwiająca jest porażka Brazylijczyków no ale czekamy i wierzymy ,że do Argentyny polecimy.
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie na kissmeslowley.blogspot.com oraz
niezwykleinteresujacahistoria.blogspot.com
Pozdrawiam Annie
Dziękuje ;) Wygrana była, Jarski na boisku był, Piter się przełamał. Nic tylko się cieszyć. Ja również wierzę, że polecimy do Argentyny. Pozdrawiam ;*
UsuńZapraszam na XV http://zsiatkowkacalezycie.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńA więc na twarzy Kostki wreszcie gości taki szczery uśmiech, jakie to cudowne i to za sprawą tego nieprzeciętnego osobnika jakim jest Cupko ^^
OdpowiedzUsuńMam nadzieję,że Kostkę i Kostka w przyszłości połączy coś więcej :)
a co do meczyku to nareszcie odpaliliśmy i mamy te upragnione punkty jaram się strasznie ;p
jeśli chodzi o pytanie to mnie to już nie dziwi choć raczej znaczna część moich znajomych cos tam o sporcie wie ;p to znajdują się takie dziwnie osobniki, które nie mogą zrozumieć,że dziewczyna może kochać sport nie wiem co w tym dziwnego ale ten pogląd mnie dobija xd
Z niecierpliwościa czekam na następny i pozdrawiam ;*
Pożyjemy, zobaczymy ;) Również pozdrawiam ;*
UsuńZapraszam na nowy 23 http://siatkoholik.blogspot.com/2013/07/rozdzia-23.html
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*