piątek, 7 czerwca 2013

Rozdział 5



„Miałam sen, że jestem w zajebistym świecie, miałam wszystko czego chcę, jeśli mnie rozumiecie.”


Jak byście się czuli gdyby ze snu, który był jako tako w miarę pozytywny, obudzono was w tak drastyczny sposób jak uderzanie łyżką o garnek nad waszym łóżkiem? W sumie to chyba te pytanie trochę bez sensu, bo każdy by czuł to co ja w tej chwili: wściekłość.
- Paweł do jasnej cholery! Czy ty już do końca zgłupiałeś?! Miałam cię za w miarę normalnego człowieka! – nie ma to jak zacząć miły początek dnia od krzyku.
- Udam, że tego nie słyszałem. Znaj moją dobroć, a teraz zbieraj się bo jest już 9 a wiesz, że mamy parę spraw do załatwienia. – powiedział spokojnym tonem. Na samą myśl odechciało mi się wszystkiego, już nawet nie byłam zła za ta pobudkę. Nic nie mówiąc zgarnęłam wczorajsze ciuchy i wolnym krokiem poszłam do łazienki. Spoglądając w lustro o mało nie krzyknęłam z przerażenia. Moja marna osoba była w zapłakanym stanie, takim przez duże „z”. Oczy przekrwawione i podkrążone, włosy przypominające mopa, a z resztą co ja będę wam opisywać. Wyobraźcie sobie wrak człowieka i macie cały mój obrazek. Ja już nie żyję, ja egzystuję i wcale nie jest to coś wyolbrzymionego. Jak można przetrwać noc, taką noc, gdzie wszystko jest ostateczne i nieodwracalne? I nie można umrzeć. I trzeba tu być. Dlaczego musiałam umrzeć za życia?
Kolejne swoje kroki skierowałam do kuchni, z której unosił się zapach jakiegoś jedzenia. Głowy nie daję, ale były to chyba naleśniki chociaż z Pawła nigdy nie był dobry kucharz, więc mogło tam znajdować się cokolwiek w każdym znaczeniu tego słowa.
- No nie chowaj się tak tylko podejdź tu. – usłyszałam z głębi pomieszczenia głos Zatiego.
- Wydaje mi się, czy mój kuzyn zrobił dla mnie naleśniki?
- Dla nas – poprawił. Spojrzałam na niego z politowaniem. Przecież nie jestem egoistką, nie przywykłam do tego że ktoś, coś dla mnie robi. Ja tylko uwielbiam swój sarkazm. Usiadłam na taborecie i oparłam ręce na stole.
- Patrz czego się nauczyłem. – z radością podrzucił patelnią, zapewne w celu przewrócenia placka tylko, że coś chyba poszło nie po jego myśli, bo ciasto wylądowało na kuchennych kafelkach. Prawie się uśmiechnęłam na ten widok. Prawie.
- Właśnie widzę, kucharzu. – powiedziałam z kpiną unosząc leciutko jeden kącik ust.
- Dobra tego nie było. – z zażenowaniem odwrócił wzrok i dokończył swoją pracę.

Po paru minutach z naszego śniadania praktycznie nic nie zostało oprócz pustych talerzy. Z ociąganiem podniosłam się i schowałam brudne naczynia do zmywarki. Naprawdę nie śpieszyło mi się na kolejny wyjazd do Łodzi, ale przecież w jednych ciuchach do końca życia chodzić nie będę, prawda? Tak to była marna próba ociupinki żartów z mojej strony. Kurczę przecież ty Kostka żartować nie potrafisz, za co ty się dziewczyno bierzesz? Westchnęłam pod nosem i odwróciłam się do Pawła.

- O której chcesz jechać? – zapytałam.
- Jak najszybciej. Chyba chcemy mieć to już z głowy prawda?
- Prawda. – podniósł się do góry i chciał wyjść z kuchni, ale zatrzymał go mój głos.
- Dziękuje. Dziękuje za wszystko co dla mnie robisz. Jesteś jedyną osobą na której mogę polegać, w ogóle jedyna osobą jaka mam.
- Nie dziękuj mała. – podszedł i przytulił mnie lekko do siebie. – Zawsze przy tobie będę, jesteś dla mnie jak młodsza siostra.
- Ty jesteś moim bratem.
- Jednego już masz.
- Alan już nie jest moim bratem, przestał nim być już dawno temu. Jest nim tylko na papierku. Ja już nie mam brata. – powiedziałam smutnym głosem. Okrutna i zarazem bolesna, ale prawda.
- Nie mów tak. Może się jeszcze kiedyś wszystko ułoży. – westchnął kładąc głowę na moje ramie.
- W bajki nie wierzę, a cuda się nie zdarzają.



"Świat dziś pode mną powoli traci barwy. Krzyczę, że czuję, że żyję mimo iż już prawie jestem martwa."

                                                                           ***

Na jedno z łódzkich osiedli podjechaliśmy parę minut po dziesiątej. Siedząc w ciepłym wnętrzu auta przed blokiem, którego nie chciałam widzieć, próbowałam zebrać siły i złapać trochę odwagi. W głowie kłębiło mi się pełno myśli. Ciągle zadawałam sobie pytania, a czy są w środku? Czy może jest tylko Alan? Co będzie jak przekroczę próg mieszkania? O wiele lepiej żyło się z myślą, że choć raz nie będę sama, że nie będę musiała radzić sobie w pojedynkę i to dodawało mi odwagi. Spojrzałam przez szybę w stronę okien na drugim piętrze i odwróciłam głowę w stronę Pawła.
- Gotowa?
- Yhym. – tylko tyle udało się usłyszeć z moich słów. Podchodząc do klatki zwróciłam się do chłopaka.
- Jeżeli będzie ktoś tam w środku, to proszę cię trzymaj emocje na wodzy. – pokręcił tylko głową ze zrozumieniem. Bardzo dobrze wiedział co miałam na myśli.
Stojąc przed brązowymi drzwiami grzebałam w torebce szukając kluczy. Byłoby to o wiele łatwiejsze gdyby ręce nie trzęsły mi się tak bardzo. W końcu włożyłam klucze do zamka i lekko je pchnęłam.  Przekroczyliśmy próg i to co zastaliśmy w środku było, no było tragiczne krótko ujmując. Mieszkanie wyglądało jak pobojowisko, wszędzie walały się jakieś brudne ubrania, puste butelki, puszki, pety na podłodze, szisza na stole, w zlewie stos brudnych naczyń, po prostu brak słów. Spojrzałam na Pawła, któremu oczy prawie wypadły na podłogę i po chwili wykrztusił:
- Tu jest jedna wielka melina.
- Nie można się nie zgodzić.
- Tylko ty mi nie mów, że mieszkałaś w takich warunkach.
- No coś ty. Nie przesadzaj, fach sprzątaczki mogę już dopisać do swojego CV. – mruknęłam idąc w stronę swojego pokoju. Nawet nie wiecie jak mi ulżyło gdy zobaczyłam, że nic nie było ruszone. Szybkim okiem rzuciłam na cały pokój utwierdzając się, że wszystko jest tak jak powinno. Podeszłam do szafy, z której wyciągnęłam wielka, czarną walizkę. Postawiłam ją na łóżku i zaczęłam pakować do niej rzeczy.
- Pomóc ci? – spytał Paweł opierając się o framugę.
- Jak chcesz. – wzruszyłam ramionami. – W sumie to dobrze by było jakbyśmy się jak najszybciej uwinęli żeby się na nikogo nie natknąć. – po moich słowach chłopak  podszedł do półek i zaczął wyjmować z nich wszystkie rzeczy.
- Bierzemy wszystko. Nie mam zamiaru tu już kiedykolwiek wracać i ciebie też nigdy już tu nie puszczę, nie po tym co widziałem. – w odpowiedzi pokiwałam tylko głową. Pakowanie zajęło nam niespełna trzydzieści minut. Wyszliśmy z pokoju i zamknęłam go na klucz. To że już tu nie mieszkam nie znaczy, że ktoś obcy będzie się tu plątał. Alan i tak się nie zorientuję. Ma ważniejsze rzeczy na głowie, jak na przykład to czy starczy mu dragów na rano. Tyle na ten temat. Wyszliśmy na zewnątrz ze wszystkimi tobołami kierując się do auta. Siedząc w środku odetchnęłam z ulgą. Może teraz się wszystko jakoś ułoży. Dobra nie czaruje się, mam nadzieję, że choć trochę będzie lepiej, musi. Przecież gorzej już chyba nie może być.
Słysząc dźwięk silnika spojrzałam ostatni raz na dom, w którym mieszkałam przez większą część mojego życia przezywając te dobre jak i złe chwile. Jedno wiedziałam na pewno, tęsknić na pewno nie będę, o nie. Wyjeżdżając z terenu osiedla zobaczyłam idącą wzdłuż chodnika wysoką postać. Ten charakterystyczny chód, ciemne ciuchy, full cap na głowie i naciągnięty na niego czarny kaptur od szerokiej bluzy uniemożliwiający spojrzeć w oczy osobnika, ręce w kieszeniach, lekko zgarbiona sylwetka, ale ja bardzo dobrze wiedziałam kto to jest. Jak to jest, że ludzie, w których życiu chcemy coś znaczyć, przechodzą obok, wymykają się, odchodzą? Momentalnie przeszły mnie ciarki i zsunęłam się w dół na siedzeniu odwracając głowę w druga stronę. Paweł rozmawiał z kimś przez telefon i nawet nie miał pojęcia, że parę metrów od auta idzie jego kuzyn, Alan.



 „Pamiętam momenty jak ze snu chwile, jest ich tyle. Nawet jeśli często sens ich mylę. Wspomnienia bolą, ale chyba nic poza tym.”

                                                                         ***

- Pomóc ci się rozpakować? – spytał Zati odstawiając moją walizkę do pokoju w bełchatowskim mieszkaniu.
- Nie, sama dam rade za dużo już mi dzisiaj pomogłeś, dzięki. – po raz pierwszy od niepamiętnych czasów uśmiechnęłam się tak szczerze i z odrobiną szczęścia.
- O Boże! Ty się uśmiechnęłaś! Jasny gwint, czekaj idę to gdzieś zapisać. – uradowany Paweł prawie skakał w miejscu.
- Spadaj! – rzuciłam go poduszką po czym wyszedł uśmiechając się pod nosem. Po godzinie wszystko było na miejscu, a ja odświeżona przymierzałam się do wyjścia na spacer.  Powiadomiłam Zatorskiego, który nie bardzo był z tego powodu zadowolony. Bał się, że się gdzieś zgubię, albo co gorsza coś mi się stanie, no ludzie ja nie mam dziesięciu lat tylko dziewiętnaście, a to jest chyba jakaś różnica prawda? Do parku trafię, jak coś to mam GPS’a w telefonie to nie zginę.

Bełchatowski park był mniejszy od tego, w którym spędzałam większość czasu, ale był za to taki przytulniejszy, w każdym bądź razie sprawiał wrażenie takiego. Usiadłam na ławce, która znajdowała się na końcu alejki i wyciągnęłam szkicownik. Straciłam poczucie czasu przez zatracenie się w muzyce i szybkich, dokładnych ruchach ołówkiem po kartce papieru, że nawet nie wiem kiedy minęły dwie godziny. Mój błogi spokój przerwał dźwięk telefonu. Kontrola, pomyślałam odbierając połączenie.

- Co się nie odzywasz tyle czasu?
- Wrzuć na luz Paweł, jestem w parku cała i zdrowa, a co godzinę policyjną mam? – zapytałam z sarkazmem.
- Patrzcie, człowiek się martwi, a i tak zostaje zbluzgany.
- Do rzeczy Zatorski, do rzeczy.
- Bądź w domu o 17.
- Po co?
- Powiem ci jak przyjdziesz, na razie. – no i dogadaj się z takim. Pokręciłam głową i spojrzałam na godzinę. Była 16. 40 no widzę, że wyczucie czasu masz Zatorski. Z niechęcią wstałam z ławki, prostując kości i ruszyłam w stronę domu.

Tym razem postanowiłam skorzystać z windy, jakoś nigdy nie grzeszyłam wzorową postawą człowieka wysportowanego. Wchodząc do mieszkania trzasnęłam drzwiami za co zostałam skarcona wzrokiem przez Pawła.
- Sorry, poniosło mnie.
- Nie rozbieraj się zaraz i tak wychodzimy. – powiedział nalewając soku do dwóch szklanek.
- Niby gdzie? – zapytałam głupio.
- Idziesz ze mną na trening i wyprzedzę twoją odpowiedź nie, nie ma, że nie. Idziesz i kropka.
- No chyba nie. – pogrzało go i to zdrowo, serio.




„Nie mam już sił by przez dziurkę od klucza świat podglądać. Ze zwątpieniem czekać na kolejne wschody słońca. Nie widzieć końca, wciąż zwlekać, przed tym uciekać.”


                                                                             *****



Dobra. Emocje opadły, więc dodaje nowy rozdział na przemian z oglądaniem kabaretu, tzn meczu z naszymi piłkarzami. Nie żebym była uprzedzona czy coś :D

Stało się. Nie będziemy płakać nad rozlanym mlekiem. To dopiero początek, a początki z reguły są trudne. Ja osobiście z każdym przegranym meczem, każdą porażką naszych siatkarzy jeszcze bardziej i bardziej w nich wierzę i kibicuję, chociaż nie wiem czy bardziej się da, ale przemilczmy to. Jest jeszcze jedna sprawa odnośnie tego z czym się spotkałam w komentarzach na temat "Dlaczego Zatorski, a nie Ignaczak?". Czasami tak się zastanawiam dlaczego niektórzy ludzie są tacy zawistni, serio. Okej Igła jest najlepszym libero i tak dalej i tak dalej. Również tak uważam Krzysiek jest wyjątkowy, bardzo go szanuję i uwielbiam po prostu. Tylko dlaczego od razu ta cała nagonka na Pawła? Jak wszyscy wiemy przed nami są jeszcze ważniejsze imprezy, pewnie wiecie o co chodzi. A.A wie co robi. Jeszcze bardziej cieszę się z tego, że Paweł udowodnił niektórym, że jest bardzo dobrym libero, nie zawiódł drużyny i pokazał na co go stać. Wielkie brawa dla niego. Wiem, że długie ale musiałam się z wami tym podzielić, wybaczcie.

Andrzej Wrona. Nie mogłam oderwać od niego oczu. Tak po prostu.

Nareszcie dzisiaj słoneczko wyszło! Aż mi się buzia sama cieszyła na ten widok. Jutro na koncert, a w niedziele trzymanie kciuków za naszych chłopaków.

Dziękuję za komentarze pod poprzednim rozdziałem i tak już się zamykam, kończę i Pozdrawiam ;)


21 komentarzy:

  1. Sądzę tak samo jak ty, że niepotrzebnie wszyscy się rzucają, bo nie ma Igły w 12. Paweł pokazał dzisiaj, że w 100 % jest gotowy na rywalizację o miejsce w pierwszej szóstce. Ja też nie mogłam oderwać wzroku od Wrony *-*
    Ja również oglądam ten kabaret,ale i tak trzymam kciuki.No do boju chłopaki, bo nie chce mi się znowu słuchać"Nic się nie stało, piłkarze nic się nie stało!..." I tak dalej.
    Rozdział ciekawy. To co przeżywa Kostka jest straszne!.Ale teraz wszystko kieruje się na prosto.
    Coś czuję, że na treningu nie będzie nudno.;>
    Pozdrawiam, Natka *-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak fajnie, że ktoś myśli tak jak ja ;) No i przegraliśmy, a co! (dlaczego mnie to nie dziwi?) Ach ci nasi piłkarze. Pozdrawiam ;)

      Usuń
  2. Anonimowy6/07/2013

    W stu procentach się zgadzam z Tobą. To, że jest młody nie znaczy, że nie potrafi grać i wszyscy muszą go skreślać z góry. Jest jednym z najlepszych libero w tym kraju i nie zgadzam się, żeby ktoś go hejtował tylko dlatego, że Igła nie gra w danym meczu ;/

    Na każdego kiedyś musi przyjść kolej. Prawda taka, że niestety ale Igła nie wiadomo ile już nie pogra, a Zati musi być obyty w tego typu spotkaniami. Treningi to nie wszystko...

    A co do rozdziału to współczuję Kostce... Cały czas bije się z myślami, żyje tym co tak niedawno się skończyło, trochę ją to ciągle przerasta :<

    Mam nadzieję, że z czasem siatkówka i zapewne jakiś siatkarz ją z tego wyleczy :) W końcu siatkówka jest lekiem na wszystko :D

    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest i kolejna osoba ;) Dziękuję ;)

      Usuń
    2. Anonimowy6/08/2013

      :)

      Usuń
    3. Anonimowy6/09/2013

      Kolejny rozdział u mnie, zapraszam gorąco! ;) http://zapomniecocalymswiecie.blogspot.com/

      Usuń
    4. Anonimowy6/13/2013

      Nowy rozdział u mnie, zapraszam! :)

      zapomniecocalymswiecie.blogspot.com

      Usuń
  3. Zator udowodnił na co go stać - po prostu. Myślę, że i AA i on znają jego wartość i to wykorzystają. Ale jednak mam cichutką nadzieję, że Igła pogra więcej mimo wszystko.
    BTW to Kostka jest strasznie silna, poradzi sobie też ze wspomnieniami wyniesionymi z domu- wierzę w nią i w to, że Paweł pomoże jej się z tym uporać.
    Czekam na więcej- buziaki !!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tam zawsze w niego wierzyłam, jest bardzo dobrym libero ;)

      Usuń
  4. Zapowiada się ciekawie z tym treningiem, nie mogę się doczekać kolejnego;) Szkoda, że dzisiejszy mecz przegraliśmy, ale mówi się trudno, trzeba wyciągnąć wnioski i iść dalej. Oby to nie był jakiś poważniejszy kryzys naszego zespołu. Pozdrawiam;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet tak nie chce myśleć. Również pozdrawiam ;)

      Usuń
  5. Boże ,ja to nie wiem co bym czuła na miejscu Kostki po wejściu do mieszkania. Dobrze ,że był z nią Paweł. Mam cichą nadzieję ,że Kostka pozna na treningu swojego Romeo. Szkoda wczorajszego meczu ,a ja właśnie gdy patrzylam na Andrieja miałam mieszne uczucia ,bo przecież zmienił mojego Piotrka ,który nie był w najlepszej dyspozycji i oczywiście rozumiem deczyje AA. Mam nadzieję ,że niedzielny mecz będzie o niebo lepszy i wrócą moje 3 rzeszowskie nadzieje (Iglątko, Piciątko,Kosociątko) Pozdrawiam Annie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha świetne skróty! Również pozdrawiam ;)

      Usuń
  6. Co do rozdziału jest świetny ;)A co do meczy z Brazylią masz rację stało się ty tylko jeden mecz, ja jestem pewna,że dziś damy rade Brazylii i w końcu nie możemy od naszych siatkarzy oczekiwać samych zwycięstw , to tez są ludzie a nie maszyny. Ja tam jestem zadowolona z piątkowej gry Zatiego ;) Chodź bardzo lubię Igłę uważam,że Pawłowi tez należny się uznanie i szacunek ;)
    A i właśnie po bardzo długiej nieobecności zapraszam cie na 20 do mnie
    http://siatkoholik.blogspot.com/2013/06/rozdzia-20.html
    Do następnego pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziękuję, wpadnę na pewno ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Anonimowy6/10/2013

    Zapraszam bardzo serdecznie na nowy rozdział (II) na przeszlosc-nie-zniknie.blogspot.com

    całuję, camilla.;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo podoba mi się ten rozdział :D Teraz na pewno będzie już tylko lepiej, ja w to wierzę ;)
    Zapraszam na jedynkę : http://mysle-ze-nie-wiesz-nawet-czego-chcesz.blogspot.com/ ;)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Pozwolę sobie zaprosić na nowy rozdział niezwykleinteresujacahistoria.blogspot.com
    Tym razem bohaterem jest Igiełka.
    Pozdrawiam Annie

    OdpowiedzUsuń