Wchodząc zaspana do kuchni zobaczyłam Alana, który
próbował (znowu) coś gotować. Kurcze to robi się już powoli dziwne, ale jeszcze
dziwniejsze było to że na stole leżały dwa talerze. Pewnie przychodzi jakiś
kumpel na śniadanie. Kolejna dziwna rzecz, a przecież jeszcze dzień się dobrze
nie zaczął. Zdezorientowana usiadłam przy stole. Troche takie deja vi.
- Z dwóch talerzy będziesz jadł? – zapytałam.
Zaskoczony podskoczył w miejscu.
- Mi wystarczy jeden, ten drugi to dla ciebie. – no
nie, szok chyba się przesłyszałam, albo to jemu się coś pomyliło.
- Od kiedy to myślisz o mnie i robisz mi śniadanie?
- To taka forma
przeprosin i podziękowania za wczoraj. – aha. Kolejny szok. Szkoda tylko, że ja
bym wolała usłyszeć z jego ust zwykłe ‘przepraszam’, ale kogo Kostka obchodzi
co ty byś wolała? No fakt.
- Taaa nie ma za co.
Po pięciominutowej ciszy, która swoją drogą była nie
do zniesienia na moim talerzu wylądowały dwa tosty. Chyba muszę się uszczypnąć,
czy to aby nie jest sen przypadkiem. Alan bez słowa zajął się jedzeniem nie
spoglądając w moją stronę, norma.
- Dzisiaj przychodzi Rafał.
- Fajnie, a po co mi to mówisz? – spytałam.
- Bo zamieszka tu przez jakiś czas. – wypalił.
- No chyba nie. – tak dla sprostowania to najbliższy
kolega Alana, tak też ćpun. I nie, nie jest mi to na rękę, już jeden mi
wystarczy pod dachem. Tylko co ja mam do gadania w tej sprawie?
- I tak nie masz nic do gadania w tej sprawie. –
właśnie.- Jak ci coś nie pasuje to możesz zamieszkać przez jakiś czas u
koleżanki. – chyba pod mostem chciałeś powiedzieć, jakbyś cholera nie wiedział, że nikogo takiego nie posiadam! Dalej dobij mnie bardziej. Bez zbędnej
odpowiedzi wstałam od stołu i skierowałam swoje kroki do pokoju, a na odchodne
usłyszałam jeszcze:
- Właśnie zdałem sobie sprawę, że ostatnio coś dużo ze sobą gadamy! – zawołał i zaśmiał się szyderczo. Super, pocałuj mnie w dupe,
wredny frajerze.
Chyba nie będę jedną z wielu osób, które nie lubią
niedzieli, prawda? Ten dzień wytwarza wokół siebie specyficzną aurę. Ułożone rodziny rano chodzą razem do
Kościoła, później wspólny obiadek, rodzinny spacerek, a wieczorem przygotowania
do pracy, szkoły. U mnie ten dzień też kiedyś tak wyglądał. Było fajnie, a teraz
jest taki jak każdy inny, nic nie warty i bezsensowny. Ubrałam się cieplej i wrzuciłam do torby
szkicownik, nie miałam zamiaru natknąć się na nieproszonego gościa. Tak
Konstancja na pewno uda ci się go omijać jak przez najbliższy czas będzie
dzielił z tobą te parę metrów kwadratowych. Westchnęłam smętnie pod nosem i
ruszyłam w stronę wyjścia. Mój pech, który nigdy nie daje o sobie zapomnieć
właśnie objawił mi się w postaci wysokiego blondyna, którego mijałam w
drzwiach.
- Siema młoda. –puścił w moją stronę bezczelny
uśmiech. Nigdy nie lubiłam typa.
- Nara. – warknęłam zamykając drzwi z drugiej strony.
Jak zawsze usiadłam na swoim miejscu i zaczęłam
bazgrać krajobraz, który znajdował się przede mną.
Nie miałam najmniejszej ochoty wracać do domu. Zresztą
jak zawsze, tylko że teraz będzie na mnie czekać dwóch narkomanów zamiast
jednego. Po prostu żyć nie umierać.
Czasem tak się zastanawiam, czy nie skończyć z tym wszystkim i nie mam tu na
myśli samobójstwa, czy czegoś takiego. Chcę oderwać się od tego bagna, które
mnie otacza, nie chcę się przyznawać, ale to wszystko mnie przerasta, nie daje rady już tak żyć, w
końcu muszę coś z tym zrobić.
„Przytaczam sens mej nieobecności z konieczności
odcięcia od rzeczywistości, bo smak wolności szkicuje.”
***
***
Moja cierpliwość powoli dobiega końca, jak Boga
kocham. Dlaczego musiałam zapomnieć właśnie kluczy? Dobijam się już od jakiś
dziesięciu minut do mieszkania i nic. Cholera pewnie leżą kompletnie zaćpani i
nie wiedzą co się dzieje dookoła. W końcu po kolejnych minutach łaskawie ktoś ruszył dupę i otworzył
mi te drzwi.
- Kurwa kluczy nie masz?! – warknął mój braciszek.
- No chyba jak bym miała to nie stała bym tu pod
drzwiami nie?
- Dobra wchodź, nie pierdol. – dzięki za pozwolenie,
naprawdę. Uwielbiam tą wulgarność.
I tak wcale mnie nie dziwi to co zobaczyłam w salonie.
Nie mam siły tego opisywać. Znad wciąganej kreski Rafał uniósł na mnie
zaszklony wzrok i zaczął się śmiać, po chwili dołączył do niego Alan. Nie zwróciłam za bardzo na to uwagi tylko od razu
zamknęłam się w pokoju prosząc, aby ten dzień skończył się jak najszybciej. Chciałabym, by ktoś mnie czasem
odwiedził, porozmawiał,
przekonał, że pomimo absurdu codzienności najważniejszy
jest fakt istnienia.
Mój kolejny szary dzień zaczął się od rozwalenia
budzika o ścianę. Wspominałam może już, że nienawidzę wstawać wcześnie rano? Nie? To właśnie mówię.
Wstałam strasznie się ociągając, ruszyłam w stronę szafy i wyciągnęłam ciuchy
razem z ciepłą bluzą, bo pogoda dzisiaj nie rozpieszczała. Nic tylko się
radować. Spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy do torby i zarzuciłam ja na ramię.
Otwierając drzwi swojego pokoju buchnął
we mnie smród. To tak na miły początek dnia, a co!
W kuchni na szczęście nikogo nie było, więc mogłam w
spokoju zjeść śniadanie. Czekając aż mleko na płatki się zagrzeje poszłam
pootwierać wszystkie możliwe okna, szło się udusić. Po drodze pozbierałam puste
butelki po piwie i wyrzuciłam do kosza. Jak
myślałam, że uda mi się w spokoju wyjść z domu to się grubo myliłam. W
przejściu z kuchni stanął mi na drodze Rafał. Boże miej mnie w swojej opiece.
- Co tak wczoraj uciekłaś? – zapytał
- Jak byś nie zauważył to nie bardzo lubię przebywać w
towarzystwie ćpunów. Nawet jeśli jest to mój brat i jego zapchlony koleżka! - warknęłam – Przesuń się, bo
chce przejść.
- Nigdzie nie pójdziesz i zapłacisz za te słowa, już ja
się o to postaram. – mówiąc to przybliżał się do mnie coraz bardziej
przyciskając mnie do ściany. Powoli zaczynałam wpadać w panikę, bo wiem że ten
facet jest nieobliczalny. Przyparł moje ręce do ściany i nie pozwolił na żaden
ruch.
- I co teraz zrobisz cwaniaro? – spytał kpiąco się
uśmiechając.
- Puść mnie.- wysyczałam.
- Nie tak prędko. Najpierw się trochę zabawimy. –
wsadził mi jedną rękę pod bluzkę i zaczął gładzić mój brzuch. Wtedy nie było
już tak kolorowo. Próbowałam jakoś się wyrwać ale na marne. Okładałam go pięściami, robiłam wszystko żeby mnie puścił, ale na nic się to zdało. Tylko go
bardziej wkurzyłam. Gdy zaczął rozpinać pasek w moich spodniach wpadłam w
przerażenie. To nie może się tak skończyć! Gdzie do jasnej cholery jest mój
brat! Alan błagam cie przyjdź tu. Mówiłam w myślach. W końcu opamiętałam się i
zdałam sobie sprawę, że tylko na sobie mogę polegać. Ostatkiem sił i woli udało
mi się wyrwać spod uścisku, kopnęłam go dwa razy w brzuch. Po tym ciosie zgiął
się w pół, wzięłam do ręki szklankę
stojącą na stole i z całej siły uderzyłam nią w głowę blondyna. W biegu
złapałam torbę i pędem ruszyłam do
drzwi. Wybiegając w przerażeniu z klatki
zdałam sobie sprawę, że to wszystko posunęło się za daleko, oglądając się za
siebie biegłam w stronę dworca modląc się w duchu, żeby choć raz szczęście się
do mnie uśmiechnęło i żebym zdążyła na
poranny pociąg do Bełchatowa. W tej chwili nie marzyłam o niczym innym.
„Mgła już opadła, wszyscy zawiedli. Rozczarowanie to chleb powszedni. Nie są
możliwe już happy end'y. Wszystko jest jasne, pierdol to, biegnij.”
*****
Witam po raz kolejny :) Dzisiaj rozdział drugi, a tak szczerze powiedziawszy pisząc go jakiś czas temu myślałam, że jest w miarę dobry ale dzisiaj chyba już tak o nim nie powiem. Jakiś taki krótki wyszedł. Wiem, że na razie nic się zbytnio nie dzieję, ale od trzeciego rozdziału akcja zacznie się rozwijać, wybaczcie :)
Dziękuję za wszystkie komentarze, to naprawdę cieszy jak widzę, że ktoś to czyta.
Życzę udanego weekendu i Pozdrawiam :)
Jak się nic nie dzieje?.. Czy Ty to na górze nazywasz "nic się nie dzieje"?.. Ja to z wypiekami na twarzy czytałam! Czekam na kolejny, mniemam, że po weekendzie?...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Natka *-*
Prawdopodobnie jak nic się nie zmieni to rozdziały będę dodawać co tydzień w piątek, albo ogólnie na weekend. Dziękuję bardzo i również pozdrawiam ;*
Usuńrozdział jest świetny ! Szkoda, ze Kostka musi to wszystko przeżywać i jeszcze ten Rafał.. Eh cięzkie życie ale mam nadzieję, że w Bełchatowie jej się ułoży :)
OdpowiedzUsuńbuziaki !
Wszystko się okażę :) Dziękuję ;)
UsuńNo właśnie jak to się nic nie dzieję??? Dzieję się i to dużo, super że od kolejnego rozdziału będzie się działo jeszcze więcej. Nie mogę się doczekać;) Zapraszam na VI http://zsiatkowkacalezycie.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńCieszę się i dziękuję ;)
Usuńpodziwiam Kostkę twarda dziewczyna ale może i jej się ułoży ;) co ty rozdział jest bardzo fajny , genialny wręcz , jedyne co mnie martwi to to ,że następny dopiero za tydzień ;/ dziękuję ci bardzo za ten , bo czytanie twojego bloga to wspaniałe zajęcie ;) jeśli masz chwilkę i ochotę to zapraszam do siebie na 15 http://siatkoholik.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Dziękuję bardzo :)
UsuńJak dobrze, że Kostka zdecydowała sie wyjechać do Bełchatowa. Chyba wszystko jest lepsze niż mieszkanie z ALanem i jego "kolegą". Mam nadzieje, że u Pawła znajdzie spokój. No i oczywiście nie mogę się doczekać jej spotkania ze Skrą ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Również pozdrawiam ;)
UsuńOpowiadanie świetne! A cytat na końcu z mojej ulubionej piosenki PIH-a pasuje idealnie! :)
OdpowiedzUsuńGeneralnie to ona nie ma kolorowego życia to jest cholernie smutne :/
Aleeee coś czuję, że z tego Bełchatowa to ona nie wróci tak szybko. Chyba, że po swoje rzeczy :P
Cieszę się, że trafiłaś na mojego bloga i zostawiłaś ślad, bo dzięki niemi trafiłam na kolejne, bardzo dobrze zapowiadające się opowiadanie. Pozdrawiam! :)
Bardzo dziękuję i pozdrawiam :)
UsuńNowy rozdział u mnie, zapraszam ;) zapomniecocalymswiecie.blogspot.com
UsuńPewnie :) Dziękuję i również pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNo, no dzieje się.Dobrze, że postanowiła jechać do Bełchatowa.Czekam na kolejny i zapraszam.
OdpowiedzUsuńhttp://parkiet-siatka-mikasa-moje-marzenie.blogspot.com/
Kurde mam tutaj taaaaaaakie zaległości ;/ Cholerka, muszę jak najszybciej nadrobić ;/ Przepraszam, jak nadrobię to napiszę coś sensownego :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na 22 : http://nie-mam-nic.blogspot.com/ ;)
Pozdrawiam ;*
No problemos :) Również pozdrawiam :)
UsuńRozdział już komentowałam, a teraz zapraszam na VII http://zsiatkowkacalezycie.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń