piątek, 17 maja 2013

Rozdział 2



Wchodząc zaspana do kuchni zobaczyłam Alana, który próbował (znowu) coś gotować. Kurcze to robi się już powoli dziwne, ale jeszcze dziwniejsze było to że na stole leżały dwa talerze. Pewnie przychodzi jakiś kumpel na śniadanie. Kolejna dziwna rzecz, a przecież jeszcze dzień się dobrze nie zaczął. Zdezorientowana usiadłam przy stole. Troche takie deja vi.
- Z dwóch talerzy będziesz jadł? – zapytałam. Zaskoczony podskoczył w miejscu.
- Mi wystarczy jeden, ten drugi to dla ciebie. – no nie, szok chyba się przesłyszałam, albo to jemu się coś pomyliło.
- Od kiedy to myślisz o mnie i robisz mi śniadanie?
- To taka  forma przeprosin i podziękowania za wczoraj. – aha. Kolejny szok. Szkoda tylko, że ja bym wolała usłyszeć z jego ust zwykłe ‘przepraszam’, ale kogo Kostka obchodzi co ty byś wolała? No fakt.
- Taaa nie ma za co.
Po pięciominutowej ciszy, która swoją drogą była nie do zniesienia na moim talerzu wylądowały dwa tosty. Chyba muszę się uszczypnąć, czy to aby nie jest sen przypadkiem. Alan bez słowa zajął się jedzeniem nie spoglądając w moją stronę, norma.
- Dzisiaj przychodzi Rafał.
- Fajnie, a po co mi to mówisz? – spytałam.
- Bo zamieszka tu przez jakiś czas. – wypalił.
- No chyba nie. – tak dla sprostowania to najbliższy kolega Alana, tak też ćpun. I nie, nie jest mi to na rękę, już jeden mi wystarczy pod dachem. Tylko co ja mam do gadania w tej sprawie?
- I tak nie masz nic do gadania w tej sprawie. – właśnie.- Jak ci coś nie pasuje to możesz zamieszkać przez jakiś czas u koleżanki. – chyba pod mostem chciałeś powiedzieć, jakbyś cholera nie wiedział, że nikogo takiego nie posiadam! Dalej dobij mnie bardziej. Bez zbędnej odpowiedzi wstałam od stołu i skierowałam swoje kroki do pokoju, a na odchodne usłyszałam jeszcze:
- Właśnie zdałem sobie sprawę, że ostatnio coś dużo ze sobą gadamy! – zawołał i zaśmiał się szyderczo. Super, pocałuj mnie w dupe, wredny frajerze.
Chyba nie będę jedną z wielu osób, które nie lubią niedzieli, prawda? Ten dzień wytwarza wokół siebie specyficzną aurę. Ułożone rodziny rano chodzą razem do Kościoła, później wspólny obiadek, rodzinny spacerek, a wieczorem przygotowania do pracy, szkoły. U mnie ten dzień też kiedyś tak wyglądał. Było fajnie, a teraz jest taki jak każdy inny, nic nie warty i bezsensowny. Ubrałam się cieplej i wrzuciłam do torby szkicownik, nie miałam zamiaru natknąć się na nieproszonego gościa. Tak Konstancja na pewno uda ci się go omijać jak przez najbliższy czas będzie dzielił z tobą te parę metrów kwadratowych. Westchnęłam smętnie pod nosem i ruszyłam w stronę wyjścia. Mój pech, który nigdy nie daje o sobie zapomnieć właśnie objawił mi się w postaci wysokiego blondyna, którego mijałam w drzwiach.
- Siema młoda. –puścił w moją stronę bezczelny uśmiech. Nigdy nie lubiłam typa.
- Nara. – warknęłam zamykając drzwi z drugiej strony.


Jak zawsze usiadłam na swoim miejscu i zaczęłam bazgrać krajobraz, który znajdował się przede mną.
Nie miałam najmniejszej ochoty wracać do domu. Zresztą jak zawsze, tylko że teraz będzie na mnie czekać dwóch narkomanów zamiast jednego. Po prostu żyć nie umierać. Czasem tak się zastanawiam, czy nie skończyć z tym wszystkim i nie mam tu na myśli samobójstwa, czy czegoś takiego. Chcę oderwać się od tego bagna, które mnie otacza, nie chcę się przyznawać, ale to wszystko mnie przerasta, nie daje rady już tak żyć, w końcu muszę coś z tym zrobić.

„Przytaczam sens mej nieobecności z konieczności odcięcia od rzeczywistości, bo smak wolności szkicuje.”

***

Moja cierpliwość powoli dobiega końca, jak Boga kocham. Dlaczego musiałam zapomnieć właśnie kluczy? Dobijam się już od jakiś dziesięciu minut do mieszkania i nic. Cholera pewnie leżą kompletnie zaćpani i nie wiedzą co się dzieje dookoła. W końcu po kolejnych  minutach łaskawie ktoś ruszył dupę i otworzył mi te drzwi.
- Kurwa kluczy nie masz?! – warknął mój braciszek.
- No chyba jak bym miała to nie stała bym tu pod drzwiami nie?
- Dobra wchodź, nie pierdol. – dzięki za pozwolenie, naprawdę. Uwielbiam tą wulgarność.
I tak wcale mnie nie dziwi to co zobaczyłam w salonie. Nie mam siły tego opisywać. Znad wciąganej kreski Rafał uniósł na mnie zaszklony wzrok i zaczął się śmiać, po chwili dołączył do niego Alan. Nie zwróciłam za bardzo na to uwagi tylko od razu zamknęłam się w pokoju prosząc, aby ten dzień skończył się jak najszybciej. Chciałabym, by ktoś mnie cza­sem
od­wie­dził, po­roz­ma­wiał, prze­konał, że po­mimo ab­surdu codzien­ności naj­ważniej­szy jest fakt istnienia.




Mój kolejny szary dzień zaczął się od rozwalenia budzika o ścianę. Wspominałam może już, że nienawidzę  wstawać wcześnie rano? Nie? To właśnie mówię. Wstałam strasznie się ociągając, ruszyłam w stronę szafy i wyciągnęłam ciuchy razem z ciepłą bluzą, bo pogoda dzisiaj nie rozpieszczała. Nic tylko się radować. Spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy do torby i zarzuciłam ja na ramię. Otwierając  drzwi swojego pokoju buchnął we mnie smród. To tak na miły początek dnia, a co!
W kuchni na szczęście nikogo nie było, więc mogłam w spokoju zjeść śniadanie. Czekając aż mleko na płatki się zagrzeje poszłam pootwierać wszystkie możliwe okna, szło się udusić. Po drodze pozbierałam puste butelki po piwie i wyrzuciłam do kosza.  Jak myślałam, że uda mi się w spokoju wyjść z domu to się grubo myliłam. W przejściu z kuchni stanął mi na drodze Rafał. Boże miej mnie w swojej opiece.
- Co tak wczoraj uciekłaś? – zapytał
- Jak byś nie zauważył to nie bardzo lubię przebywać w towarzystwie ćpunów. Nawet jeśli jest to mój brat i jego zapchlony koleżka! - warknęłam – Przesuń się, bo chce przejść.
- Nigdzie nie pójdziesz i zapłacisz za te słowa, już ja się o to postaram. – mówiąc to przybliżał się do mnie coraz bardziej przyciskając mnie do ściany. Powoli zaczynałam wpadać w panikę, bo wiem że ten facet jest nieobliczalny. Przyparł moje ręce do ściany i nie pozwolił na żaden ruch.
- I co teraz zrobisz cwaniaro? – spytał kpiąco się uśmiechając.
- Puść mnie.- wysyczałam.
- Nie tak prędko. Najpierw się trochę zabawimy. – wsadził mi jedną rękę pod bluzkę i zaczął gładzić mój brzuch. Wtedy nie było już tak kolorowo. Próbowałam jakoś się wyrwać ale na marne. Okładałam go pięściami, robiłam wszystko żeby mnie puścił, ale na nic się to zdało. Tylko go bardziej wkurzyłam. Gdy zaczął rozpinać pasek w moich spodniach wpadłam w przerażenie. To nie może się tak skończyć! Gdzie do jasnej cholery jest mój brat! Alan błagam cie przyjdź tu. Mówiłam w myślach. W końcu opamiętałam się i zdałam sobie sprawę, że tylko na sobie mogę polegać. Ostatkiem sił i woli udało mi się wyrwać spod uścisku, kopnęłam go dwa razy w brzuch. Po tym ciosie zgiął się w pół, wzięłam do ręki szklankę stojącą na stole i z całej siły uderzyłam nią w głowę blondyna. W biegu złapałam torbę i pędem ruszyłam do drzwi. Wybiegając w przerażeniu z klatki zdałam sobie sprawę, że to wszystko posunęło się za daleko, oglądając się za siebie biegłam w stronę dworca modląc się w duchu, żeby choć raz szczęście się do mnie uśmiechnęło i żebym zdążyła na poranny pociąg do Bełchatowa. W tej chwili nie marzyłam o niczym innym.

„Mgła już opadła, wszyscy zawiedli. Rozczarowanie to chleb powszedni. Nie są możliwe już happy end'y. Wszystko jest jasne, pierdol to, biegnij.”

***** 

Witam po raz kolejny :) Dzisiaj rozdział drugi, a tak szczerze powiedziawszy pisząc go jakiś czas temu myślałam, że jest w miarę dobry ale dzisiaj chyba już tak o nim nie powiem. Jakiś taki krótki wyszedł. Wiem, że na razie nic się zbytnio nie dzieję, ale od trzeciego rozdziału akcja zacznie się rozwijać, wybaczcie :)
Dziękuję za wszystkie komentarze, to naprawdę cieszy jak widzę, że ktoś to czyta.
Życzę udanego weekendu i Pozdrawiam :)


18 komentarzy:

  1. Jak się nic nie dzieje?.. Czy Ty to na górze nazywasz "nic się nie dzieje"?.. Ja to z wypiekami na twarzy czytałam! Czekam na kolejny, mniemam, że po weekendzie?...
    Pozdrawiam, Natka *-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawdopodobnie jak nic się nie zmieni to rozdziały będę dodawać co tydzień w piątek, albo ogólnie na weekend. Dziękuję bardzo i również pozdrawiam ;*

      Usuń
  2. rozdział jest świetny ! Szkoda, ze Kostka musi to wszystko przeżywać i jeszcze ten Rafał.. Eh cięzkie życie ale mam nadzieję, że w Bełchatowie jej się ułoży :)
    buziaki !

    OdpowiedzUsuń
  3. No właśnie jak to się nic nie dzieję??? Dzieję się i to dużo, super że od kolejnego rozdziału będzie się działo jeszcze więcej. Nie mogę się doczekać;) Zapraszam na VI http://zsiatkowkacalezycie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. podziwiam Kostkę twarda dziewczyna ale może i jej się ułoży ;) co ty rozdział jest bardzo fajny , genialny wręcz , jedyne co mnie martwi to to ,że następny dopiero za tydzień ;/ dziękuję ci bardzo za ten , bo czytanie twojego bloga to wspaniałe zajęcie ;) jeśli masz chwilkę i ochotę to zapraszam do siebie na 15 http://siatkoholik.blogspot.com/
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak dobrze, że Kostka zdecydowała sie wyjechać do Bełchatowa. Chyba wszystko jest lepsze niż mieszkanie z ALanem i jego "kolegą". Mam nadzieje, że u Pawła znajdzie spokój. No i oczywiście nie mogę się doczekać jej spotkania ze Skrą ;)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Anonimowy5/21/2013

    Opowiadanie świetne! A cytat na końcu z mojej ulubionej piosenki PIH-a pasuje idealnie! :)

    Generalnie to ona nie ma kolorowego życia to jest cholernie smutne :/

    Aleeee coś czuję, że z tego Bełchatowa to ona nie wróci tak szybko. Chyba, że po swoje rzeczy :P

    Cieszę się, że trafiłaś na mojego bloga i zostawiłaś ślad, bo dzięki niemi trafiłam na kolejne, bardzo dobrze zapowiadające się opowiadanie. Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję i pozdrawiam :)

      Usuń
    2. Anonimowy5/23/2013

      Nowy rozdział u mnie, zapraszam ;) zapomniecocalymswiecie.blogspot.com

      Usuń
  7. Pewnie :) Dziękuję i również pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. No, no dzieje się.Dobrze, że postanowiła jechać do Bełchatowa.Czekam na kolejny i zapraszam.
    http://parkiet-siatka-mikasa-moje-marzenie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Kurde mam tutaj taaaaaaakie zaległości ;/ Cholerka, muszę jak najszybciej nadrobić ;/ Przepraszam, jak nadrobię to napiszę coś sensownego :)
    Zapraszam na 22 : http://nie-mam-nic.blogspot.com/ ;)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No problemos :) Również pozdrawiam :)

      Usuń
  10. Rozdział już komentowałam, a teraz zapraszam na VII http://zsiatkowkacalezycie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń