„Przecierać oczy ze zdumienia i ciekawości. I w
niewinności żyć po swojemu. I nawet idąc pod wiatr nadawać sens istnieniu.”
Czy ja w tym domu kiedykolwiek się wyśpię? Dobre pytanie. Zatorski nie ma
serca, ani sumienia tylko, czy to nie wyklucza jednego i drugiego? Znów postanowił zabawić się w kucharza i
strzela garami na prawo i lewo zapominając, że jeszcze ja jestem w domu. Z
wielkim trudem otworzyłam oczy i pierwsza moja myśl to była „Co do cholery?”.
Dlaczego nie jestem w swoim pokoju? Po chwili przypomniałam sobie, że przecież
wczoraj wieczorem oglądaliśmy razem z Pawłem film i musiałam zasnąć u niego w
łóżku. Muszę sprawdzić, czy nie mam aby jakiegoś siniaka. Jedna z wad Zatora:
rozpycha się w łóżku jak mało kto. Dobrze, że nie należy do tych wyższych
siatkarzy, bo wtedy to prawdopodobnie nie obudziłabym się w łóżku tylko
obok. Spojrzałam szybko na zegarek,
który wskazywał godzinę dziewiątą. Nie jest źle. Wyplątałam się spod kołdry i
ruszyłam do swojego pokoju po czyste rzeczy i mozolnym krokiem weszłam pod
prysznic. Myślami wróciłam do ostatniej rozmowy z Cupko. Na samo to wspomnienie
szeroko się uśmiechnęłam, a pomyśleć że tak bardzo bałam się tej konfrontacji. Teraz
przynajmniej wiem na czym stoję i że Serbowi na mnie zależy, jakkolwiek to
znaczy. Tak naprawdę to nie poznaje samej siebie. Gdyby ktoś jeszcze jakiś czas
temu powiedziałby mi, że będę tyle się uśmiechać i myśleć o jakimś chłopaku to
bym go po prostu wyśmiała. Teraz w mojej głowie większą część zajmuje właśnie
Cupković co mnie trochę przeraża. Przecież niemożliwe jest to, żebym coś do
kogoś czuła, żebym się w kimś zakochała. Czy ja naprawdę o tym pomyślałam? Boję
się pokochać, nie chcę kochać to wydaje się prostsze. Zbliża się coś innego i
słabo mi i boje się i jestem bezbronna i nie chce zostać zraniona i to uczucie,
to jest uczucie które znaczy, że mogę być zraniona i to zraniona ciężko i
bardziej okropnie niż cokolwiek fizycznego i zawsze z nim walczę i opanowuje i
powstrzymuje. Tak po prostu się boję.
Pokręciłam głowa, żeby wyzbyć się tych niepoważnych myśli. Chyba
zapomniałam, że nie jestem zdolna do miłości, że nie potrafię kochać. Po za tym
Konstantin uważa mnie pewnie tylko za swoją przyjaciółkę, więc po co robić
sobie jakieś złudne nadzieje? Każdy wie, że nie jestem materiałem na
dziewczynę. Z lekko gorszym humorem ogarnęłam się i ruszyłam do Pawła.
Z kuchni roznosił się zapach parzonej kawy, którą tak uwielbiam.
- Dzięki za pobudkę.
- Tak też się cieszę, że cie widzę. – powiedział Paweł stawiając przede
mną talerz z jajecznicą-Smacznego.
- Dzięki.
- Dzwonił do mnie Alan i mówił, że wpadnie za chwile.
- Widzę, że jak na razie się dogadujecie. – naprawdę byłam z tego faktu
zadowolona.
- Jak na razie. Rozmawiałem z nim wczoraj o jakiejś klinice, albo terapii uzależnień. – słysząc to nie byłam w stanie nic powiedzieć. Z jednej
strony to był bardzo dobry pomysł, ale z drugiej…mój Alan w jakimś zamkniętym
zakładzie między ćpunami? Na samą myśl przeszły mnie ciarki. Przecież dopiero
co go odzyskałam i tak po prostu mielibyśmy się znowu nie widzieć? Paweł widząc
moje zdenerwowanie powiedział.
- Kostka ja wiem co to może znaczyć, ale to jest jedyny sposób żeby z
tego wyszedł, spróbował wyjść. To jest mój warunek, albo pójdzie na leczenie
albo ma zniknąć z naszego życia.
- Co?! Jak mogłeś mu tak powiedzieć? A moje zdanie to się już nie
liczy?
- Zrozum, że inaczej się nie da. Po za tym Alan przyjął tą wiadomość ze
spokojem i się zgodził.
- Nie wierzę, że to zrobiłeś. Przecież moglibyśmy to jakoś inaczej
rozwiązać, może sama terapia by wystarczyła. – spuściłam wzrok na swoje dłonie.
Chciało mi się płakać, było mi tak cholernie przykro.
Paweł chciał jeszcze coś dodać, ale uprzedził go dzwonek do drzwi.
Widząc w jakim jestem stanie sam poszedł wpuścić gościa do środka. Chwile
później zamiast głosu Alana słyszałam głośny śmiech Cupko. W jednej sekundzie pomimo usłyszanych
wcześniej wiadomości uśmiechnęłam się szeroko, a w środku poczułam przyjemne
ciepło. Tylko co on tu robi? Nie dane było mi się dłużej zastanawiać, bo
poczułam czyjeś usta na policzku i głośne chrząknięcie ze strony Zatiego.
- Hej krasnalu! – zawołał wesoło Konstantin.
- Hej. – w dalszym ciągu byłam nieobecna i jeszcze ten buziak. Co to
miało w ogólne znaczyć?- I nie krasnalu! – uderzyłam go pięścią w ramię.
- Ał bolało. – zaczął masować rękę.
- Nie udawaj. – wystawiłam w jego stronę język. – Ej zostaw to! To jest
moja jajecznica, więc łapy precz! – zaczęłam przepychać się z siatkarzem. No co
za szczyt chamstwa odbierać głodnemu człowiekowi spod nosa talerz z jedzeniem. Po kilku sekundach
stwierdziłam, że i tak nie wygram tego pojedynku i zrezygnowana upiłam łyk
kawy, która zaraz wylądowała w rekach Kostka.
- Pewnie, nie krępuj się. – powiedziałam z sarkazmem i poszłam otworzyć
drzwi, bo kolejna osoba dobijała się do mieszkania. Tym razem za drzwiami stał
Alan. Kiedy go zobaczyłam uśmiech momentalnie zszedł z mojej twarzy. Wyglądał
jak wrak człowieka, miał rozbiegany wzrok i zgarbioną sylwetkę.
- Hej, wchodź. – otworzyłam szerzej drzwi.
- Cześć. – powiedział zachrypłym, zmęczonym głosem.
- Jak się czujesz? – spytałam poważnie zmartwiona
- A jak wyglądam?
- Nie za dobrze.
- Czuję się gorzej. – bez zbędnych słów przytuliłam się do jego ciała.
Nigdy go jeszcze takiego nie widziałam, nie miałam pojęcia że jest, aż tak źle.
Był tak zmęczony życiem, że to przerażało.
Nic nie mówiąc poszliśmy do siatkarzy. Paweł kończył swój posiłek, a
Konstantin spijał ostanie łyki mojej kawy. Policzę się z nim później. Chrząknęłam lekko, bo głos uwiązł mi w gardle.
- Cupko, to Alan mój brat. Alan, to mój przyjaciel Cupko. – czułam się
idiotycznie mówiąc to. W końcu widzieli się tego feralnego dnia, ale nie było
okazji ich sobie przedstawić. Serb wstał i ze swoim charakterystycznym
uśmiechem podał rękę bratu.
- Konstantin. – Zatorski z wielkim trudem podał rękę siatkarzowi
przedstawiając się. Jego ciało przechodziły cały czas dreszcze. Pociągnęłam
Alana za rękę do swojego pokoju i kazałam usiąść mu na łóżku.
- Dowiedziałam się co planujesz.
- Kostka nie ma innego wyjścia sama dobrze o tym wiesz, sama widzisz co
się ze mną dzieje. Nie brałem od paru dni i powoli wariuje, nie mogę już
wytrzymać. Jestem na głodzie i nie myślę o niczym innym jak o tym, żeby wziąć
chociaż jedna małą działkę, żeby poczuć się wolnym, szczęśliwym, odlecieć. Nie
masz pojęcia jak się teraz czuję. Czuje
jakby moje ciało próbowało się pozbyć samego siebie z siebie. Próbuje
się pozbyć mnie z siebie.
- Alan, ale tak strasznie się boję, że znowu cię stracę. Może na
początek pójdziesz tylko na terapie, a później jak to nic nie da pojedziesz do
ośrodka. – ostatnie słowo z trudem przeszło mi przez gardło.
- Mogę spróbować, ale wątpię żeby się udało. Rano, gdy wstawałem czułem
krew cieknącą mi z ran na twarzy i czułem bicie serca i czułem jak ciężar
mojego życia zaczyna mi ciążyć i zdałem sobie sprawę dlaczego o świcie mów się
ranny. – spuścił bezradnie głowę na dół, a dłonie zacisnął w pięści. Usiadłam
obok niego na łóżku i oparłam głowę na jego ramieniu.
- I co dalej? – spytałam głosem wypranym z emocji.
- Jutro z rana jadę do Łodzi po swoje rzeczy i zamieszkam tymczasowo u
Fabiana. Zaoferował mi swoją pomoc, a czuję że jakbym został w Łodzi to byłoby
już po mnie. Wiem, że będę tam sam i że nikt mnie nie powstrzyma. Wiem, że będę
mógł wziąć ile chce, czego chce. Cholernie
boje się tam jechać. Możesz sobie uważać, że jestem naiwnym dupkiem.
Jestem, ale naprawdę wydaje mi się, że możliwe, że któregoś dnia wystarczająco
dużo ludzi zacznie myśleć o sobie: Dlaczego tak często jestem nieszczęśliwy i
dlaczego tak ważne jest dla mnie fundowanie innym nieszczęść po to, żeby zdobyć
jeszcze większą pewność, że sam będę szczęśliwy? Nałogowiec to
nałogowiec. Nie liczy się czy nałogowiec
jest biały, czarny, zółty czy zielony, czy biedny, czy bogaty, czy gdzieś
pomiędzy. Nie liczy się czy jest uzależniony od narkotyków, alkoholu, hazardu,
zakupów, czy czegoś tam jeszcze. Życie nałogowca jest zawsze takie samo. Nie ma
w nim emocji, nie ma blasku, nie ma zabawy. Nie ma dobrych czasów, nie ma
radości, nie ma szczęścia. Nie ma przyszłości jest tylko obsesja.
Nieokiełznana, wszech ogarniająca, pochłaniająca do cna obsesja.
„Gotowy
do upadku, w oczach błyszczą łzy. Niespełnione marzenia, snu ostatni akt. Każą
się uśmiechnąć, zwiędły życia kwiat. Ręce masz z tyłu, stoisz na krawędzi. Ręce
masz z tyłu, skrzydła anioła śmierci.”
***
Siedzę po raz kolejny na plastikowym krzesełku i przyglądam się
poczynaniom naszych siatkarzy. Jestem tu obecna tylko ciałem, a myślami i duszą
jestem w swoim pokoju przy rozmowie z Alanem. Chyba za szybko się ucieszyłam, że może być dobrze, nie wiedziałam że to wszystko może zajść, aż tak daleko.
Osobiście nigdy nie spotkałam ćpuna, który wywodziłby się z dobrego domu - z
bogatej rodziny tak, z ładnej willi tak, ale nigdy z dobrego domu. I sama się o
tym przekonałam i dalej przekonuję. Czuje się taka bezradna na to wszystko,
wiem że niewiele mogę zrobić, pomóc w tej sprawie.
Nie jestem pewna, czy to dobry pomysł żeby puszczać go w takim stanie
samego do Łodzi, do gniazda narkomanów, przecież oni go znowu wciągnął w to
bagno. Tego boję się najbardziej, że nie da rady, że przegra. Moje przemyślenia
przerwał gwizdek trenera co oznaczało, że trening dobiegł końca. Zmęczeni
siatkarze, ale z uśmiechami na twarzy powędrowali do szatni, a ja w stronę
parkingu.
Usiadłam na ławce naprzeciwko wejścia do hali i czekałam na Pawła. Jako
jedni z pierwszych wyszli Michały z Pawłem Woickim i Mariuszem machając w moją
stronę. Zaraz za nimi wyszedł Karol i wesołym krokiem podszedł do ławki
siadając obok.
- Co słychać? – zapytał obejmując mnie ramieniem w przyjaznym geście.
- To co zawsze. – wzruszyłam z obojętnością ramionami.
- Ej no proszę się uśmiechnąć! Przy mnie nie będziesz się smucić.
- Pasuje? – uśmiechnęłam się sztucznie i szeroko, żeby sekundę później wrócić do poprzedniej miny.
- A idź z tobą to taka robota. – machnął ręką w powietrzu i spojrzał w
stronę wychodzących chłopaków. – Dobra ja to może jednak ściągnę tą rękę z
twojego ramienia, bo nie chcę wystawiać swojej pięknej twarzy na takie
niebezpieczeństwo jak bliskie spotkanie z pięścią Cupkovica.
- O czym ty pieprzysz Kłosu? – ja tego człowieka nigdy nie zrozumiem.
- No nie udawaj, mnie nie oszukasz. Przecież wiem, że wy z Cupko coś
ten. Nie trzeba nawet okularów kupować, żeby to widzieć – poruszał zabawnie brwiami.
- Ty weź sobie mózg lepiej kup. – postukałam się palcem w czoło. Chwile
później poczułam jak ktoś bierze mnie za rękę i ciągnie w nieznanym kierunku.
- Cupko kretynie, co ty robisz?
- Idziemy na spacer. – odparł wesoło.
- A Pawła o zgodę się pytałeś? – zażartowałam.
- No a jak, nawet dostałem całą reprymendę jak mam się zachowywać. – w
odpowiedzi pokręciłam tylko głową i z uśmiechem na ustach ruszyliśmy w tylko mi
nieznanym kierunku.
Po jakimś czasie doszliśmy do kawiarni. Spojrzałam pytająco w stronę
Serba.
- No co tak patrzysz, przecież muszę się jakoś odpłacić za tą kawę i
śniadanie. – powiedział przepuszczając mnie w drzwiach. Pełna kulturka widzę.
Usiedliśmy przy ostatnim wolnym stoliku przy oknie i złożyliśmy zamówienie.
Konstantin cały czas plótł trzy po trzy, a ja co chwile wybuchałam śmiechem i
czułam jakieś dziwne cholerstwo w brzuchu. Nawet nie chcę myśleć co to było. Przecież
to jakieś nieporozumienie. W jego towarzystwie czułam się tak lekko,
przyjemnie. Zapominałam o wszystkim dookoła, o całym tym syfie. Cupko był moim
takim prywatnym słońcem. Uśmiechnęłam się szeroko na samą myśl o tym.
- Z czego się tak cieszysz?
- Z niczego. – no przecież mu nie powiem prawdy. Jezus Maria.
- Powinnaś się cały czas uśmiechać. O wiele bardziej ci to pasuje niż
smutna mina.
- No dzięki. – odpowiedziałam z sarkazmem.
- Nie ma za co. – znowu całe pomieszczenie
zaczęło się trząść od naszego śmiechu.
„Niosę worek w nim historii cały zestaw. Mam klucz do świata marzeń, chcesz? Możesz w nim zamieszkać.”
***
W
chwili obecnej siedzimy rozłożeni na parkowej ławce, oglądając jak słońce chowa
się za horyzontem. Słowa nie są nam potrzebne. Właśnie w Konstantinie uwielbiam to, że choć mógłby cały czas gadać,
żartować, śmiać się to potrafi też wysłuchać moich lamentów w ciszy jak i
posiedzieć ze mną w milczeniu. Nie raz pytałam go, czy nie meczy go gdy
niekiedy tak właśnie siedzimy bez żadnych słów to na początku mnie wyśmiał.
Tak, tak cały Kostek, a później powiedział że dla niego to taka miła odskocznia
i że potrafi się nie odzywać przez dłuższy czas. No byłam, krótko mówiąc w
niemałym szoku. Postanowiłam mu powiedzieć jakie plany ma Alan i tak wszystko o
mnie wiedział, więc postanowiłam nie mieć przed nim żadnych tajemnic.
Obiecywał, że choćby się waliło, paliło, czy Bóg wie co jeszcze to on zawsze
będzie obok mnie i mi pomoże. I z każdym kolejnym takim słowem moje uczucia do
niego coraz bardziej rosły, a mnie samą to przerażało.
-
Chociaż nie chcę to musimy się zbierać. Obiecałem Pawłowi, że odstawię cię całą
i zdrową o przyzwoitej godzinie.
- Nie gadaj. Zati niekiedy przegina z tą nadopiekuńczością, on chyba zapomniał że ja mam już swoje lata. Dziewiętnaście, bo dziewiętnaście, a nie dwanaście.
- Nie gadaj. Zati niekiedy przegina z tą nadopiekuńczością, on chyba zapomniał że ja mam już swoje lata. Dziewiętnaście, bo dziewiętnaście, a nie dwanaście.
-
Też dobrze mi się tu siedzi, ale jednak wolałbym go nie drażnić. Jeszcze nie da
nam błogosławieństwa i co wtedy? – złapał się teatralnie za serce, a ja
wybuchłam śmiechem. No nie mogę po prostu z tego człowieka.
-
Dobra, dobra chodź już. – mówiąc to wstałam z ławki, ale w chwili gdy poczułam
ból w nogach usiadłam z powrotem. Tak, przeszłam dzisiaj chyba cały Bełchatów z
dwa razy jak nie trzy. – Albo jednak nie. Nie mam siły. – chwilę później
siedziałam już „na barana” u Cupko.
- Co
ty robisz. Jeszcze złamię ci kręgosłup, postaw mnie na ziemi.
-
Nie gadaj głupot, przecież takie krasnale jak ty nie ważą dużo– w odpowiedzi
zdzieliłam siatkarza po głowie.
-
Fajnie macie tu u góry. – powiedziałam obejmując szyję chłopaka rękoma i
przyłożyłam do nich głowę. Przez całą drogę czułam ciepły oddech bruneta na
swoim policzku, a w brzuchu cały czas latało to ustrojstwo. Koniec świata,
Konstancja Zatorska się zakochała.
„ Jak najciszej proszę mów, ja wiem już wszystko. Porozumienie bez słów, mnie
wystarczy bliskość.”
*****
No i stało się. Jestem ciekawa, czy kogoś tym zaskoczyłam ;) Tak ostatnio doszłam do wniosku, że trochę nudne to opowiadanie jest, ale to nic.
Tradycyjnie dziękuje wszystkim za komentarze ;)
Dajcie mi już zimę i skoki, błagam. Nawet przełknę ten fakt, że będzie już wtedy szkoła, trudno.
Chyba nie mam już nic do powiedzenia, także mam nadzieję że rozdział się podoba.
Całuję ;*
Wreszcie przyznała, że sie zakochała, teraz jeszcze niech sobie to powiedzą i gitara :D
OdpowiedzUsuńDobrze, że Alan zdecydował się na leczenie, to poważny krok, ale sądzę, że mu to pomoże i za jakiś czas wróci do Konstancji ;)
Pozdrawiam ;)
Też bym tak chciał, ale...zobaczymy :D Pozdrawiam ;)
UsuńA więc tak w sumie spodziewałam się ale i tak bardzo zaskoczyłaś xd
OdpowiedzUsuńNa reszcie jena sytuacja ;)) Alan bardzo dobrze,ze chłopak się za siebie wziął mam tylko nadzieję,że leczenie przyniesie skutki, a on już nigdy do tego nie wróci ...
Jejku ja też chcę już zimę błagammm
Dobra nie zamęczam bo ten komentarz jest jakiś beznadziejny więc życzę weny i pozdrawiam ;**
Wcale nie jest beznadziejny ;) Tak zima by się przydała. Jeszcze do tego przed chwilą skończyłam oglądać Strefę Kibica, gdzie gościem był Maciek, ale cieszmy się na razie LGP.
UsuńRównież pozdrawiam ;*
I wreszcie się Kostka przyznała, że kocham Kostka :D
OdpowiedzUsuńMało wymyślne, ale tak mi się napisało.
Wyjazd Alana, może mieć dwa oblicza. Albo rzeczywiście mu się uda, wyleczy się, nauczy się żyć bez narkotyków, albo wręcz przeciwnie zacznie brać i wyląduje niestety na cmentarzu. Przynajmniej ja to tak sobie widzę. On bardzo potrzebuje teraz wsparcia, ale nie tylko siostry, ale i Pawła, a nie tylko nakazy i zakazy, a zero prawdziwej rozmowy.
W następnym rozdziale będzie trochę o relacji Pawła i Alana, jeśli można to tak nazwać. ;) Nie chcę za bardzo zdradzać.
UsuńJeśli masz ochotę to zapraszam na nowe na:
Usuń- 19 http://the--past--in--the--future.blogspot.com/,
- 6 http://to-tylko-siedem-dni-kotku.blogspot.com/,
- Oraz coś nowego http://kochaj-mnie-namietnie-tak.blogspot.com/
Właściwie mnie nie zaskoczyłaś, ale cieszę się, że Kostka wreszcie się do tego przyznała. Przecież to widać, słychać i czuć :)) Cupko na pewno czuje to samo i teraz tylko czekam na ten moment, aż sobie o tym powiedzą :DD
OdpowiedzUsuńZapraszam na nokaut trzeci http://znokautowane-uczucia.blogspot.com/
Pozdrawiam ;*
Również pozdrawiam ;*
UsuńWiesz co kostka, uderz się sama w twarz będzie Cię mniej bolało niż jakbym ja Cię uderzyła, właśnie za zakończenie w takim momencie. Ja tu czytam i czekam na wymianę drobnoustrojów czy coś w tym stylu jakieś coś tegeś a tu koniec. No nic tylko się zabić, ale no nic dodasz na szybkości jakiś rozdział i moje serce będzie zadowolone. Nowe piosenki ? Dobry wybór, ale ja i tak przerzucam na 'List do Ziemi' ewentualnie na Hansa i żyje we własnym świecie i w świecie Twojej historii.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Anka
Hah okej, nie ma sprawy ;) Niestety w głowie mam już wszystko rozplanowane co do tej kwestii.
UsuńKolejne niestety, ale rozdział w kolejny piątek. Może uda mi się zadowolić jakoś inaczej twoje serce ;) Co do piosenek to ostatnio w ucho wpadł mi właśnie ten zespół. Mają fajne klimatyczne utwory.
Pozdrawiam ;*
Najważniejsze, że przed samą sobą przyznała się do tego, że zakochała się w Cupko :D
OdpowiedzUsuńWreszcie to zauważyła i teraz nie pozostaje jej nic innego jak wziąć się do roboty :P
A Alan na terapii to bardzo dobry pomysł ;)
buziaki :*
Zapraszam serdecznie na trzeci rozdział: złowrogość.
Usuńhttp://tylko-ty-i-twoj-wlasny-swiat.blogspot.com
what the fuck?!
OdpowiedzUsuńjak mogłaś zakończyć w takim momencie? :o
świetnie, że Alan zdecydował się na terapię, leczenie jest mu potrzebne.
no i się przyznała! bardzo dobrze, bardzo dobrze. teraz tylko przed sobą się przyznajcie i będzie po ptakach. :P
Zapraszam na nowe, piąte spotkanie na www.ponowne-spotkanie.blogspot.com
Całuję, camilla. :*
No tak wyszło. Trochę napięcia nie zaszkodzi ;)
UsuńZapraszam serdecznie na siódemeczkę z nutką 'drastyczności' na http://smakgorzkiejzemsty.blogspot.com/.
OdpowiedzUsuńJeżeli przeczytasz, pozostaw po sobie krótki komentarz - to pomaga : )
P.S nowy, 28 wpis który pojawił się wczoraj na http://jestesmy-sobie-przeznaczeni.blogspot.com/.
bezduszna :)
"Koniec świata, Konstancja Zatorska się zakochała." - to zdanie najbardziej mi się spodobało w całym rozdziale. Rozdzialik genialny! *.* Dziewczyno podziwiam Cię za to, że masz czas żeby dodawać nowe rozdziały! ;oo
OdpowiedzUsuńBoże ja już dawno powinnam spać, ale nie, że muszę, ale oczy mi się kleją niemiłosiernie. -_- I jeszcze dopiero co skończyłam oglądać horror. Sama! Bo nie ma mnie kto przytulić. ;cc Polecam, jeśli się nie boisz - "Obecność". Nowiutki horror z napisami po polsku. Dobra kończę, bo na śmierć zanudzę. ;D
PS. Oj tam przesadzasz z tą zimą! Letnie GP też fajne! ;PP Chociaż jak sb pomyślę, że fajnie byłoby tak poprzytulać się do kaloryferka to aż cieplej się zrobiło ^_^
Pozdrawiam ;>
Dziękuje ;) Teraz akurat w moim słowniku coś takiego jak czas jest na samym końcu, ale daję radę jakoś.
UsuńJa trochę pasuję do tych "nocnych marków", a horrory uwielbiam, mój ulubiony gatunek filmów więc na pewno obejrzę.
Również pozdrawiam ;*
zapraszam na opowiadanie: http://spojrzeniem-wyznawaj-mi-milosc.blogspot.com
OdpowiedzUsuńOdwiedzę na pewno, ale jak tylko znajdę trochę czasu ;)
UsuńCześć :) Zapraszam Cię na nowy rozdział : http://nowonlyliveforyou.blogspot.com/ . Pozdrawiam słonecznie :)
OdpowiedzUsuńA swoją drogą też czekam na skoki, ale pocieszę Cię. Już bliżej niż dalej :D
Zapraszam na mocno spóźniona 5 http://siatkoholikxd.blogspot.com/2013/08/piec.html
OdpowiedzUsuńPozdrawiam siatkoholikxd i domagam się nowego rozdziału -,- ;**