„Jak mnie widzi
świat to bez znaczenia. Gdy bardziej niż opinii boję się sumienia. I teraz, gdy
stoję z nim oko w oko, wiem nie ucieknę, bo nie ma dokąd.”
Który to już raz dzisiaj idę tymi samymi szarymi ulicami? Teraz wiem, że ta wędrówka nie jest bezcelowa, że ma sens. Tak, w końcu coś w moim życiu ma sens i wiecie co? Dobrze mi z tym. Dobrze jest mi żyć z myślą, że moje istnienie, moje jestestwo jest jeszcze coś warte, że jest. Doszłam do wniosku, że trzeba kochać życie, nawet gdy to życie nas nie kocha. Odzyskałam wiarę, że mam dla kogo żyć, że chcę żyć! To wszystko zaczęło się zmieniać, gdy pokonana przez los i własne życie nie wierzyłam w nic, jedynie w śmierć. I ona miała być ostatnim wyzwoleniem, wybawieniem z udręki, której nie byłam już w stanie unieść. Jak unieść ciemne moce, absurd istnienia w normalności, rozpady, sny, koszmary, urojenia- niemożność? Wciąż jednak walczę, nawet z otchłani mi się udało powrócić, z totalnej paranoi, z kompletnej samotności w miłości, potrafię tak kochać, tak tęsknić.
Mam pudełko kluczy donikąd, czy ktoś będzie chciał je otworzyć?
Podchodząc pod znany blok ogarnęła mnie panika, nie wiedziałam czy iść
dalej, czy uciekać. A co jeśli po tej rozmowie nic nie będzie już takie samo?
Czy będzie chciał mieć coś wspólnego z moją marną osobą? Należymy do innych
światów ja jestem stamtąd, czyli znikąd. Powolnym krokiem weszłam do ciemnej
klatki schodowej odpuszczając sobie windę, ruszyłam schodami na trzecie piętro.
Po dwóch minutach stałam przed ciemnymi drzwiami mieszkania Serbów. Podniosłam
pięść, żeby zapukać, ale w ostatniej chwili upuściłam ją bezwładnie w dół
ciała. Miałam w głowie taki meksyk, że nie macie pojęcia. Jeszcze jakieś pół
godziny temu byłam przekonana, że dobrze robię. Teraz nie wiedziałam już nic.
Ja tylko tak bardzo bałam się odtrącenia. Dobra Konstancja ty cykorze bierz się
za siebie. Skarciłam się w myślach i głęboko oddychając zapukałam drżącą ręką w
dębowy przedmiot.
Nie minęła nawet chwila, a drzwi zostały otworzone z wielkim rozmachem.
W progu ujrzałam wysoką postać z kanapką w ręce i zdezorientowanym wzrokiem.
Ten widok poprawił mi trochę samopoczucie.
- Cześć Alek. – w końcu odezwałam się i lekko uśmiechnęłam w stronę
atakującego.
- Cześć Kostka! Kto by pomyślał, że nas odwiedzisz. Co cię do nas
sprowadza? Wchodź do środka. – pociągnął mnie za rękaw swetra do ciepłego
mieszkania i zamknął noga drzwi. Bez
zbędnych słów zaprowadził mnie do kuchni. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to
cały stół zawalony jedzeniem. Widać wprosiłam się na kolację, trudno. Dopiero
po chwili ujrzałam drugiego z lokatorów. Stał do nas tyłem przy lodówce, w
samych krótkich spodenkach.
- Patrz Cupko kto do nas zawitał! – krzyknął z entuzjazmem młody Serb.
Siatkarz na te słowa szybko odwrócił się w naszą stronę, a mnie po prostu
zachciało się śmiać. Cupković z pełną
buzią jedzenia i z zaskoczonym wzrokiem wyglądał po prostu śmiesznie. Szybko
przełknął jedzenie i uśmiechnął się w ten swój charakterystyczny sposób.
- Krasnal! – w jednej sekundzie stał przede mną i ściskał w swoich
objęciach. Nie wiedziałam co było gorsze. To, że znowu nazwał mnie krasnalem
chociaż wiedział jak tego nie lubię, czy to że czułam się bardzo niezręcznie
przytulając się do gołej klatki piersiowej faceta. Widać jemu jednak nie
przeszkadzał ten fakt.
- Dobra, dobra już możesz mnie puścić. – wykrztusiłam zdając sobie
sprawę, że w moich płucach zaraz zabraknie powietrza.
- No przepraszam. – odsunął się ode mnie i zaczął wygładzać mój sweter,
który swoją drogą w cale nie był pognieciony, ale to jest Cupko przecież.
- Widzę, że wam przeszkodziłam to może wpadnę kiedy indziej.
- A tam głupoty gadasz! Siadaj do stołu my cię zaraz nakarmimy. –
powiedział Alek nalewając mi soku do wysokiej szklanki, a ja posłusznie zajęłam
swoje miejsce. Z lewej
strony został podsunięty przede mną talerz ze stosem kanapek Konstantina, a z
prawej Aleksa. Popatrzyłam rozbawionym wzrokiem na Serbów.
- No nie patrz tak tylko jedz, bo nie urośniesz i dalej będziesz taka
mała jak teraz.
- Zabawne Cupko, naprawdę. Dla twojej wiadomości to ja już nie rosnę,
wiec będziesz musiał przeboleć ten jakże drobny szczegół.
- No niech będzie, ale teraz jedz. – wcisnął mi do ręki kolorową
kanapkę. Tak w ogóle to ktoś się mnie pytał, czy jestem głodna?
- A mojej to już nie zjesz? – Atanasijević skrzyżował ramiona i zrobił
naburmuszoną minę. I pomyśleć, że to ja jestem najmłodsza w tym gronie.
Posłusznie wykonałam wszystkie polecenia siatkarzy i odkładając szklankę do
zlewu przypomniałam sobie po co tu konkretnie przyszłam. Od razu z mojej twarzy
znikł uśmiech. Przy tej dwójce nie da się myśleć o poważnych rzeczach.
Skutecznie i nieświadomie odwrócili moją uwagę od tego co za chwilę miałam
powiedzieć jednemu z nich.
- Konstantin możemy pogadać? – spytałam z poważnym wzrokiem. Głupio
było mi to mówić razem z nami był przecież Alek, a nie chciałam żeby poczuł się
odtrącony, czy gorszy. Jednak go nie doceniłam i sam domyślił się, że nie
bardzo chcę, by uczestniczył w tej rozmowie.
- Okej to wy sobie pogadajcie, a ja wyjdę z psem. – posłałam mu
dziękujące spojrzenie, ale zaraz….
- Przecież my nie mamy psa. – odparł Cupko. Patrzył się na swojego
przyjaciela jakby był no krótko mówiąc, niezbyt mądry.
- No wiem! Idę się przejść. – po chwili usłyszeliśmy dźwięk zamykanych
drzwi, a my w tej samej chwili zdążyliśmy się tylko na siebie popatrzeć i
wybuchnąć niepohamowanym śmiechem.
- To o co chodzi? – z mojej twarzy zniknął uśmiech już drugi raz i bez
słowa usiadłam na kanapie w salonie. Teraz już nie mogę się wycofać.
„Budząc się minę nie mieć smutną. Jeśli
potrafisz, sam zaplanuj swoje jutro. Ile tych chwil było, kiedy modliłeś się o
podanie reki, o przyjazną pomocną dłoń gdzieś obok, o otuchy słowo, lek na
problemy.
Co myślałeś wtedy, gdy dotykałeś z bliska ziemi?”
Co myślałeś wtedy, gdy dotykałeś z bliska ziemi?”
***
Świdrował mnie swoimi brązowymi tęczówkami na wylot, nie spuszczał ze mnie wzroku czekał, aż w końcu coś powiem. Ja też czekałam, ale na odwagę, siłę. W głowie tylko pustka, nie wiem jak mam odpowiednio dobrać słowa, aby choć trochę być zrozumiana. Tego nie da się od tak z siebie wyrzucić. Nie mogę. Coś mnie wewnętrznie blokuje. Tępo wpatrywałam się w brązowy dywanik i skubałam rękaw swetra. Bałam się spojrzeć mu w twarz. Bałam się, że stchórzę i ucieknę, a może jednak warto spróbować? Podniosłam głowę i spojrzałam prosto na chłopaka, który siedział naprzeciwko w dużym fotelu. Uśmiechnął się tak ciepło i spokojnie, a to dodało mi odwagi.
- To będzie trudne, ale postaram się jak najlepiej
opowiedzieć o tym co tutaj robię. Wiem, że chcesz wiedzieć, dawno chciałeś, ale
wtedy nie byłam gotowa. – przełknęłam ogromną gulę, która wytworzyła się w moim
gardle. Z powrotem spuściłam wzrok i kontynuowałam dalej. – Wychowałam się w
pełnej, szczęśliwej rodzinie miałam przy sobie najbliższych memu sercu ludzi,
na których zawsze mogłam liczyć. Moja mama kardiochirurg była bardzo
zapracowana, ale zawsze znalazła czas dla swojej rodziny, zawsze była obok nas,
gdy jej potrzebowaliśmy. Mój kontakt z nią był bardzo przeciętny, nie byłyśmy
przyjaciółkami jak większość matek z córkami, dość często się kłóciłyśmy. Tak
było jak zaczęłam dorastać i coraz częściej nie mogłyśmy się dogadać. Tata zaś
był moim dobrym przyjacielem, byłam jego oczkiem w głowie, jego zawsze malutką
córeczką o którą tak bardzo dbał. Z zawodu był sędzią w łódzkim sądzie. Może
dlatego wiedział jak do mnie dotrzeć, jego rady zawsze były bardzo pomocne, był
taki mądry. Zawsze go za to podziwiałam. No i został jeszcze Alan, mój starszy
brat. Byliśmy rodzeństwem idealnym, chociaż to się bardzo rzadko zdarza. Te
same charaktery, zainteresowania, sposób bycia. Niektórzy żartobliwie nazywali
nas bliźniakami. Nigdy nie zapomnę jak stawał w mojej obronie, gdy chłopcy z piaskownicy
zabierali mi zabawki. – na to wspomnienie nikle się uśmiechnęłam. – Spędzaliśmy
ze sobą mnóstwo czasu. Pamiętam jak zawsze go prosiłam, żeby zabierał mnie do
swoich kolegów. Mnie taką małą gówniarę, która była zawsze uczepiona do jego
nogi. Nigdy mi nie odmówił. Dopiero jak z dziewczynki stawałam się powoli
kobietą, a jego koledzy zaczęli robić do mnie maślane oczy już nie był taki
chętny. Miałam wtedy takie idealne życie, ale jak wiadomo wszystko się kiedyś
kończy i również moja bajka miała swój koniec. Nigdy nie zapomnę tej chwili,
gdy mama odebrała telefon z informacją, że tata nie żyje, że zginął w wypadku.
Mój kochany tatuś, którego kochałam jak nikogo innego. Całe moje życie legło w
gruzach. Już nic nie miałoby być takie samo. Ze szczęśliwej dziewczyny zrobiłam
się zamkniętą osobą. Nie cały rok po tym wszystkim moja matka stwierdziła, że
nie może już tak żyć, że poznała już jakiś czas temu faceta i wyjeżdża do Włoch. Sama, bez nas. Wiesz jak się poczułam? Jakbym dostała w policzek i nigdy
nie miała się podnieść. – spojrzałam zamglonym wzrokiem na Konstantina, który
siedział jak wyrzeźbiony i ze spokojem słuchał mojego monologu. – Myślałam, że
już gorzej być nie może, ale jednak. Przez dłuższy czas pozostawieni samym
sobie jakoś sobie z Alanem radziliśmy. Opiekował się mną tak jak należy,
niczego mi nie brakowało. Matka co miesiąc przesyłała na konto pieniądze, żebyśmy mogli się utrzymać, tylko tyle zainteresowania z jej strony. Gdy
myślałam, że może wszystko powoli zacznie się układać pewnego wieczora Alan nie
wrócił do domu na noc. Wiedziałam, że coś się musiało stać, bo nigdy tak nie
robił. Ogarnął mnie wtedy wielki strach, ciągle snułam różne domysły. A co
jeśli coś mu się stało? Przecież nie może mnie zostawić samej, po prostu nie
może. Nie wiesz nawet jak się ucieszyłam, gdy ujrzałam go rano w drzwiach, ale
on patrzył na mnie tylko pustym wzrokiem, nie uśmiechnął się, nie odezwał. To
nie był mój brat, to była inna osoba. Wtedy nie zdawałam sobie sprawy jakie
piekło czeka mnie teraz na ziemi. Stał się zimny, oschły, unikał mnie,
traktował jak powietrze, coraz częściej znikał z domu na noc i nie wracał nawet przez trzy dni. Byłam
w rozsypce, bo kompletnie nie wiedziałam co się dzieje, nie zdawałam sobie
sprawy w jakie wpadł bagno. Któregoś dnia, gdy wróciłam do domu zobaczyłam jak
razem z kolegami siedzi w salonie i wciąga biały proszek. Wtedy to już
całkowicie rozsypałam się na drobne kawałeczki. Mój kochany braciszek brał
narkotyki. Był narkomanem. Z każdym dniem było coraz gorzej, coraz więcej i
więcej. Stał się dla mnie całkiem obcą osobą, a ja musiałam sobie jakoś radzić
sama z tym wszystkim. Jeszcze bardziej zamknęłam się na świat, żyłam tylko sama
ze sobą, w swoich czterech ścianach i szkicownikiem w ręku. Bo gdy nadchodzi
rozpacz, niepojęta i wszechogarniająca, życie staje się bezużyteczną rzeczą,
pozbawioną istotnego sensu panującego nad całością. Nawet nie masz pojęcia ile
razy myślałam o śmierci, jak bardzo chciałam już skończyć z tym marnym życiem,
ale wiedziałam że nie mogę. Była jeszcze jedna osoba dla której musiałam żyć.
Paweł był przy mnie tak często jak tylko mógł, pomagał mi się podnieść z tego
całego dna w jakie wpadłam. Próbował pomóc też Alanowi, ale na nic się to zdało.
W dniu, w którym przyjechałam do Bełchatowa jego przyjaciel próbował mnie
zgwałcić w moim własnym domu, gdzie za ścianą spał mój brat, który nie miał o
tym pojęcia. Jakimś cudem udało mi się uwolnić i uciekłam stamtąd jak
najszybciej wsiadając w pierwszy pociąg do Bełchatowa. Do Pawła. Wiesz jestem
trochę takim dzieckiem lęku. Jestem dzieckiem śmierci, które noszę w sobie.
Jestem swoją własną samozagładą. Ale jeszcze jestem. – głęboko odetchnęłam
czując jak jakiś ogromny ciężar spada z mojej duszy, w jednej sekundzie
poczułam się taka lekka, czysta. Wbiłam wzrok w Konstantina bojąc się jego
reakcji na to wszystko. Co będzie, gdy karze mi wyjść ze swojego domu, bo nie
chce mieć z kimś takim nic wspólnego? Podczas, gdy biłam się z myślami siatkarz
w milczeniu wstał i usiadł obok mnie, bez żadnego słowa przytulił mnie do
swojej piersi i lekko głaskał po włosach. Schowałam głowę w jego szyi i
przymknęłam oczy. Zdałam sobie sprawę, że dobrze zrobiłam mówiąc mu o tym, a
najlepsze w tym wszystkim było to, że nie odrzucił mnie. Tak bardzo się
cieszyłam. W takiej pozycji spędziliśmy blisko pół godziny, w ciszy, w
milczeniu. Nie potrzebowaliśmy słów. Po jakimś czasie usłyszałam zachrypły głos
Serba.
- Dziękuje. Dziękuje, że mi zaufałaś, że opowiedziałaś mi o całym twoim
życiu. Nie masz pojęcia ile to dla mnie znaczy.
- Nawet nie wiesz jak bardzo biłam się z myślami, żeby wyznać ci to
wszystko. Oprócz Pawła jesteś jedyną osobą, która wie wszystko. Przez cały ten
czas byłeś przy mnie pomimo, że nic o mnie nie wiedziałeś. Pomagałeś mi dojść
do siebie tak jak reszta chłopaków z drużyny, ale to ty byłeś mi najbliższy, bo
Pawła nie liczę. – uśmiechnęłam się szeroko w jego stronę.
- Cieszę się, że chociaż nieświadomie mogłem ci jakoś pomóc. Jesteś
taka młoda, a tyle przeszłaś już w życiu co nie jedna dorosła osoba. Może nie
widać tego po twojej kruchej postaci, ale jesteś cholernie silną dziewczyną.
- Cupko, bo świat nie jest tylko czarno-biały. Jest też
niesprawiedliwy.
- Pamiętaj, że masz zawsze
możliwość bycia tym, kim chcesz, jak też tym, kim być nie chcesz. Nikt nie jest
w stanie narzucić ci wyboru. – powiedział obejmując mnie jednym
ramieniem.
- Może kiedyś uda mi się ta sztuka
istnienia, że odnajdę siebie i spokój w sobie taką, jaką jestem naprawdę.
- Zawsze ci pomogę, wszyscy ci
pomożemy stanąć na nogi. Już nigdy nie będziesz sama.
- Dziękuje. Wiesz kto otworzył mi
oczy i nieświadomie odkrył to czego ja nie byłam w stanie, że to właśnie ty jesteś tą osobą, której chcę to wszystko wyznać? Alan. Tak dokładnie to
dzisiaj.
- Naprawdę? Chyba będę musiał mu
podziękować, ale…. – nie dałam mu dokończyć, bo doskonale wiedziałam co chce
powiedzieć.
- Po tym całym zdarzeniu po meczu
wyjaśniliśmy sobie wiele spraw. Chociaż oboje wiemy, że będzie to bardzo
trudne, ale chcę pomóc mu wyjść z tego bagna. Najważniejsze jest to, że on sam
chce.
- Tak po prostu mu wybaczyłaś to
wszystko? – nie krył swojego zdziwienia.
- Nie wiem, czy wybaczyłam tak do
końca. Wiem, że to chora sytuacja, ale ja chcę mu pomóc. To w końcu mój brat, a
nie jakaś obca osoba. Pierwszy raz od dawna czuję, że powoli coś zaczyna się
układać, że teraz będzie już tylko lepiej.
- Jeżeli ty tak mówisz, to nie mogę
się nie zgodzić. Powtórzę jeszcze raz: pamiętaj nie jesteś z tym wszystkim
sama.
- A ja jeszcze
raz ci podziękuje. – uśmiechamy się do siebie i patrzymy sobie w oczy i
rozmawiamy ze sobą milczeniem, które wisi między nami. Jest mocne, bezpieczne i
spokojne. Milczenie między nami. Posiedzieliśmy
jeszcze trochę, ale w końcu trzeba wrócić do domu. Jest już dość późno, a Paweł
pewnie się martwi. Alan może też. Cupko uparł się, że mnie odprowadzi i jak
zwykle nie dał mi dojść do słowa. Uwielbiam po prostu tego człowieka. Cały czas
jest taki szczęśliwy, radosny ale gdy przyjdzie chwila taka jak ta, staje się
spokojnym, poważnym facetem. Po drodze zadzwoniliśmy do Aleksa, bo już długo
nie wracał z tego spaceru. Okazało się, że wylądował u Kłosa na meczu. Przez
cały czas atmosfera między nami była bardzo pozytywna. Konstantin co rusz
opowiadał jakieś śmieszne anegdotki ze swojego życia, a ja co chwilę wybuchałam
coraz głośniejszym śmiechem. W końcu dotarliśmy pod zatorski blok.
Spojrzałam w stronę okien z lekkim
zdenerwowaniem. Siatkarz od razu to zauważył.
- Co jest?
- Jak wychodziłam to w środku
zostawiłam Zatiego z Alanem. Samych.
- Myślisz, że się nie pozabijali? –
spytał nie kryjąc rozbawienia.
- Ej to nie jest śmieszne. – dałam
mu sójkę w bok. – Mam taką nadzieję. Dobra może lepiej będzie jak pójdę to
sprawdzić. – Cupković przytulił mnie do siebie i lekko musnął wargami mój
policzek.
- Do jutra krasnalu. Uważaj na
siebie.
- Ty też. – odpowiedziałam do
oddalającego się już chłopaka i zniknęłam za drzwiami. Los musi połączyć
pewnych ludzi, by mogli się w sobie odnaleźć i wspierać, kiedy będzie trzeba.
„Tyle razy
uciekałam i nie chciałam rozmawiać. Zawsze sama z problemami tak z życiem
chciałam się zmagać. Jednak z czasem zauważyłam tę różnicę, że gdy krzyczę
głośno to mam sumienie czyste.”
***
Wchodząc
do mieszkania przywitała mnie ciemność. Ściągnęłam buty i ruszyłam w głąb
mieszkania. Dziwne, Paweł nie siedzi przed telewizorem? Gdzie jest Alan? A co
jeśli…? Tak, tak Kostka nakręcaj się bardziej. Swoje kroki skierowałam do
pokoju kuzyna. Zapukałam i weszłam do środka. Zatorski leżał w łóżku pod kołdrą
i grzebał coś w komputerze. Podniósł na mnie wzrok i uśmiechnął się szeroko.
Coś było nie tak.
-
Dobrze, że już wróciłaś.
- I
tak po prostu nie pytasz mnie gdzie byłam i co robiłam? – okej to było co
najmniej dziwne. I to bardzo.
-
Byłaś u Serbów, a do domu całą i zdrową odprowadził cię Konstantin. – odparł
jakże dumny.
-
Skąd to wiesz?
-
Myślisz, że tak bez żadnej informacji, gdzie jesteś o tej porze siedziałbym tu
tak spokojnie? Dzwoniłem do Aleksa, który z kolei poinformował mnie, że jesteś
cała i bezpieczna u nich i że zostałaś sama z Cupko. Co do tego ostatniego to
nie byłem przekonany, w końcu dobrze wiemy jaki jest Kostek. – w tej chwili
obydwoje wybuchliśmy śmiechem. – A dosłownie jakieś dwadzieścia minut temu
dostałem wiadomość od Konstantina, że odprowadza cię w całym kawałku do domu.
-
Paweł z tobą to gorzej niż z nadopiekuńczymi rodzicami.
- Oj
nie przesadzaj już.
-
Gdzie Alan?
-
Poszedł już jakiś czas temu. Powiedział, że zadzwoni do ciebie jutro. Tu
wyprzedzę twoje pytanie. Na razie między nami jest rozejm, powoli będziemy do
siebie docierać, ale nie oczekuj na zbyt wiele.
-
Dziękuje Paweł. To i tak dużo z twojej strony.
-
Mnie ciekawi tylko jedno.
-
Mianowicie?
- Co
było takiego ważnego, że wybrałaś się do chłopaków?
-
Powiedziałam wszystko Konstantinowi. Dosłownie, wszystko. – podkreśliłam
ostatni wyraz.
-
Och nie wiedziałem. – Zati widząc, że nie chcę drążyć tego tematu od razu
odwrócił moją uwagę.
-
Oglądasz coś ze mną?
-
Jasne tylko się wykąpie. – tak jak powiedziałam, tak też zrobiłam i po piętnastu
minutach leżałam pod kołdrą obok Pawła.
-
Kac Vegas. Może być?
- Może
być.
„Tak
niewiele mi potrzeba, żebym znalazła swój spokój. Chcę budzić się rano i mieć
kogoś przy boku. Chcę znów zaufać, nie dostawać ciosów w plecy. Bo życie to chwila. Ja tą chwilą
chcę się cieszyć.”
*****
Cześć i czołem! Rozdział może nie jest jakiś super udany, ale jest Cupko. To chyba dobrze ;)
Co do tego całego zamieszania z brakiem Igły na ME to nie będę się wypowiadała. Wiadomo jest wielki żal i smutek, no ale krótko mówiąc my w tej sprawie nie mamy za dużo do gadania. Mam tylko nadzieję, że Andrea wie co robi i poprowadzi biało-czerwonych do zwycięstwa. Trzeba wierzyć.
Tak! Doczekałam się LGP! Bardzo brakowało mi już skoków, oj bardzo. Wiadomo, że to nie to samo co sezon zimowy, ale jest dobrze. Kto ogląda to zasiada wieczorem przed TV i trzyma kciuki za naszych.
To chyba byłoby na tyle. Dziękuje tym kilku osobom co czytają. Wasze słowa zawsze mnie wspierają i dodają siły do dalszego pisania.
Ściskam ;*
Dobrze, że Konstancja opowiedziała wszystko Kostkowi i mu zaufała;) Zobaczymy jak dalej będzie z ich znajomością;)
OdpowiedzUsuńNo strasznie szkoda Igły;(
Tak, tak trzymamy kciuki za naszych skoczków;)
Fajny rozdział, jak zawsze czekam z niecierpliwością na następny. Pozdrawiam serdecznie;)
Dziękuje i również pozdrawiam ;)
UsuńSuper rozdział czekam na następny ;)
OdpowiedzUsuńDziękuje ;)
UsuńCieszę się, że Kostka się przełamała i opowiedziała o wszystkim Cupkowi :D Mam nadzieję, że z czasem z ich przyjaźni wyjdzie coś więcej ;))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Wszystko idzie w dobrym kierunku, jak na razie ;*
UsuńOj tam narzekasz ;> rozdział jest cudny ;) A nawet nie wiesz jak się jaram,że Kostka się odważyła, przełamała ta chorą barierę i wszystko z siebie wyrzuciła i to komu Cupko, fajnie ze ich znajomość się rozwija, i mam nadzieję,że to idzie tylko w jedną stronę taka para kostków wywołała by wielki uśmiech na mojej i chyba nie tylko mojej twarzy pamiętaj o tym ;)Fajnie że dziewczyna mu ufa w końcu zaufanie to podstawa, nie mówię tu już o moim wymarzonym związku tej dwójki ale tez o ich przyjaźni lepiej,że jej przyjaciel wie więcej to świadczy o tym że jest wyjątkowy ;)
OdpowiedzUsuńA co do braku Igły to mam takie samo zdanie jak ty ;>
Bardzo dziękuję za ten rozdział i czekam na następny ;**
Dokładnie Cupko jest zdecydowanie wyjątkowy. Ciesze się, że się podoba. Pozdrawiam ;*
UsuńCo ty ze mną robisz? płakałam czytając to! Dodawaj kolejny no!
OdpowiedzUsuńO jej nie wiedziałam, że ten rozdział wywoła takie emocje. Dziękuję bardzo ;) A następny w piątek. ;)
UsuńSUPERRR ! ;D No jej teraz czekam na zacieśnienie więzi między Kostką a Kostkiem :D CIeszę się, że mu zaufała i ma w nim tak wielkie oparcie !!!
OdpowiedzUsuńCzekam na następny, jestem ciekawa czy Paweł potrafi zaufać Alanowi :)
czas pokaże :) BUZIAKII :**
Dziękuję ;*
UsuńFakt LGP to nie to samo co zimowe zmagania, ale emocje te same.
OdpowiedzUsuńNo i jeszcze WYGRALI! :D Jak ja się z tego powodu strasznie cieszę. *.*
Czekamy na jutrzejszy indywidualny. :)
Rozdział jest super. :)
Ciao bejbe. :p
Ahaha! Piona! ;) No nasi nie byli wczoraj do przebicia. Dziękuje ;*
UsuńDobrze, że z Cupkiem wszystko wyjaśnione, liczyłam po cichu, że pomiędzy nimi już się coś utworzy, ale będę cierpliwa ;)
OdpowiedzUsuńO to się nie martw ;) Na tej linii na pewno nie zawiodę.
UsuńUbolewam jak nie wiem co, bo nie było mi dane oglądać skoków! Praca, praca, praca ;/
OdpowiedzUsuńA najgorsze jest to, że miałam je oglądać na żywo. Na szczęście nie kupiłam wcześniej biletów, ufff. Skocznię znam jak własną kieszeń, będąc tam średnio kilka razy w roku, ale LGP kurde no! :( Odbiję sobie to w Wiśle być może za dwa tygodnie :D
A co do rozdziału to dobrze, że Kostka wyjaśniła wszystko Serbowi. Cupko zauważył, że mu ufa. A zaufanie jest najważniejsze! :)
Przepraszam, że dopiero dzisiaj tu dotarłam :(
Pozdrawiam! :*
O no to szkoda. Ja nie miałam szansy jeszcze tam być ;) Nie masz za co przepraszać. Również pozdrawiam ;*
Usuńhttp://www.fromlife.pl/1816/people_change.html Zobacz co znalazłam a propos Twojego gifa po prawej stronie bloga :D
UsuńOoo ;> Prawda. Bardzo mi się podoba ;) Tak swoją drogą to myślałam, że nikt szczególnej uwagi nie zwraca na te moje gify. Miło ;)
UsuńJa tam zwracam :)
UsuńZapraszam serdecznie na 6 wpisy http://smakgorzkiejzemsty.blogspot.com/ i http://wybuchowa-para.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńBuziaki,bezduszna ;*
Ostatnio cierpię na brak weny i kompletnie nie wiem co mam mowić, ani w komentarzach ani w postach. Powiem tak dobrze, że ta mała niepozorna blondyneczka powiedziała o wszystkim Cupkowi. Widać, że ciągnie ich do siebie i mam nadzieje, że obdarzą siebie uczuciem zwanym miłością.
OdpowiedzUsuńPaweł i jego opiekuńczość- jest to świetna sprawa, myślę że każdy chciałby mieć takiego kuzyna.
Zapraszam do siebie na 7 NOWY rozdział kissmeslowley.blogspot.com
Pozdrawiam Annie
Też właśnie chciałabym mieć taką osobę przy sobie jak Paweł. Również pozdrawiam ;)
UsuńO matko! Nareszcie nadrobiłam! Przepraszam, że tak późno, ale dopiero teraz znalazłam odrobinę czasu. Jaki fajny ten rozdział. ;) Szczerze powiedziawszy myślałam, że bd mi się ciągnął, a ja go szybciutko i lekko przeczytałam. ;> Kostka się wygadała - tego jej było trzeba. Kostek zrozumiał - a tylko spróbowałby nie. Rozśmieszyła mnie akcja z psem i nadopiekuńczym Pawłem xD To było genialne!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. ; >
Nic się nie stało przecież ;) Dziękuje i pozdrawiam ;)
UsuńChciałam powiedzieć,że dzielnie nadrabiam zaległości! Strasznie mi się podoba. Zapraszam na http://w-pulapce-uczuc.blogspot.com i na http://senna-rzeczywistosc.blogspot.com
OdpowiedzUsuńDziękuje bardzo. Jest Andrzej, jestem i ja ;) Na pewno zajrzę w wolnej chwili.
UsuńCześć :) Zapraszam Cię na nowy rozdział na : http://nowonlyliveforyou.blogspot.com/ . Pozdrawiam gorąco ! :)
OdpowiedzUsuń