"Sposób na przetrwanie
- milczenie.
Sposób na życie - przetrwanie.
Sposób na milczenie - śmierć."
Sposób na życie - przetrwanie.
Sposób na milczenie - śmierć."
Tej nocy ani razu nie zamknęłam
oczu, nie potrafiłam. Całą noc przeleżałam tępo wpatrując się w ciemną ścianę.
Wyłączyłam się, swój umysł. Nie myślałam o niczym. Najnormalniej nie miałam już
na to wszystko siły. Nie pociągnę już tak długo, oj nie. Nie rozumiem Pawła
jak on może tak myśleć, mówić?! Wiem i zdaję sobie sprawę z tego całego syfu
wokół Alana. Trzeba dać człowiekowi drugą szansę, nawet może być trzecia,
czwarta, piąta…jeśli tylko na nią zasłużył. Jeżeli ktoś prosi mnie o pomoc,
wręcz błaga to dlaczego miałabym odmówić? Tym bardziej, że tą osobą jest mój
brat, który po części mnie wychował. Wiele w życiu mu zawdzięczam mimo tylu
złych rzeczy. Nie potrafię się od niego odwrócić, to nie leży w mojej naturze.
Nie wiem czy wybaczę, ale na pewno nie zapomnę. Postaram się spróbować żyć od
nowa, z czystą kartką. Może się jednak mylę, może Paweł ma racje? Wystarczy
gest, słowo by zranić tak boleśnie, zniszczyć szansę, cienką nić porozumienia.
Skąd w ludziach tyle zawiści? A może to lęk wyrażony agresją? Czy zdołam sobie
z tym wszystkim poradzić? Nie wiem. Wiem, że w końcu mam wokół siebie ludzi dla
których coś znaczę, którzy się o mnie martwią, troszczą, nie zostawią samej. To
jest takie niesamowite uczucie, gdy po tak długim czasie wiesz, że masz obok
siebie osobę i to nie jedną, osobę która jest w stanie się dla ciebie
poświęcić. Mały płomyk nadziei tli się we mnie, bo moje serce wciąż bije szkoda
tylko, że to kamień.
Wstałam
powoli z łóżka przecierając zmęczoną twarz i spojrzałam na zegarek, który
wskazywał godzinę szóstą rano. Byłam bez życia, muszę napić się kawy jeśli chcę
jakoś dzisiaj funkcjonować. Czeka mnie ciężki dzień i to w każdym znaczeniu
tego słowa. Biorąc prysznic parę razy zakręciło mi się w głowie, ale to
normalne. Nigdy nie przejmowałam się za bardzo swoim stanem zdrowia. Ubrałam
czyste rzeczy i podążyłam w kierunku kuchni uprzednio zaglądając do pokoju
Pawła, ale był pusty tak jak całe mieszkanie. Zrobiłam duży kubek czarnej,
mocnej kawy i dwie kanapki. Po jakiś dziesięciu minutach usłyszałam
przekręcanie się zamka w drzwiach. Siatkarz wszedł do kuchni w dresie i za
jednym razem pochłonął pół butelki wody.
-
Cześć. – odezwałam się cicho i niepewnie.
-
Cześć. – odpowiedział siadając naprzeciw mnie przy stole. – Jak się czujesz?
-
Fatalnie.
- W
jakim sensie?
- W każdym
sensie.
-
Spotkasz się dzisiaj z nim?
-
Tak.
- Konstancja ludzie
uzależnieni od narkotyków są podobni do alkoholików. Nie szanują się, chcieliby
uciec od samych siebie. To rodzaj psychicznego samobójstwa. Wiesz na co się
piszesz?
- Wiem. I chcę naprawdę spróbować. Paweł ty nie wiesz jak to jest leżeć
na wklęsłym dnie i nikt nie chce nawet zapukać z drugiej strony. Spróbuj
postawić się na miejscu Alana. – wstałam od stołu i poszłam ubrać buty.
- Wychodzisz już? O tej porze?
- Tak idę teraz się przejść, a później widzę się z Alanem. –
powiedziałam ubierając czarny sweterek.
- Przyjdź wieczorem. Razem z Alanem. Chcę z nim pogadać. – zatrzymał
mnie jeszcze głos Zatiego, gdy miałam już rękę na klamce. Byłam nie mało
zdziwiona.
- Przyjdę.
„Są rzeczy co cieszą
i bawią i są takie co dręczą sumienie. Są we mnie sprzeczności których nie
potrafię zmienić i nie zmienię. Ulatują gdzieś i pozostaje po nich tylko
wspomnienie.”
***
Przemierzałam
jeszcze puste bełchatowskie ulice szukając sensu, szczęścia w tym całym
nieszczęściu. Chciałabym by znalazła się jakaś osoba, która podpowiedziałaby mi
jak żyć, co dalej zrobić, pchnąć mnie lekko do przodu. Zmarnowana usiadłam na
pustej ławce i wyciągnęłam z kieszeni telefon. Była dopiero ósma, a ja nie
wiedziałam co dalej. Położyłam przedmiot obok nogi i wciągnęłam świeże i
rześkie powietrze. Z tego stanu wyrwał mnie dźwięk melodii nadchodzącego sms’a.
Spojrzałam na dotykowy ekran i ujrzałam jedną nowa wiadomość od Alana. Tym
razem bez wahania ją otworzyłam.
Pytał
o której możemy się spotkać. Zdziwiłam się tym, że jest już na nogach. Po
krótkiej chwili odpisałam żebyśmy spotkali się za godzinkę pod bramą parku.
Potrzebowałam chwili, żeby poukładać na odpowiednie miejsca pogmatwane myśli.
Nie wiedziałam nawet kiedy minęło już tyle czasu i pędem ruszyłam w wyznaczone
miejsce. Stanęłam obok wejścia i czekałam na brata. Po chwili wyłonił się za
zakrętu. Jego wysoka i smukła sylwetka przyciągała wzrok idących nieopodal
ludzi. Był wyższy od Pawła i bardziej zbudowany. Ręce jak zawsze trzymał w
kieszeniach spodni i patrzył w chodnik. Podchodząc do mnie zdjął z głowy kaptur
i mogłam przyjrzeć się jego twarzy. Za pewnie nie jedna osoba, by się
przestraszyła takiego widoku. Cała twarz spuchnięta, posiniaczona, rozerwana
warga. Nie mogłam patrzeć na to w jakim jest stanie. Jego oczy były bez życia.
Te ciepłe brązowe tęczówki w kolorze mlecznej czekolady, które kiedyś były
takie pełne radości teraz były jedynie puste, martwe.
Niepewnie
podszedł i przytulił mnie do swojej piersi. Tak bardzo tego mi brakowało.
-
Hej. – wyszeptał całując moje włosy.
-
Hej. – uśmiechnęłam się leciutko w jego stronę. – Jak się czujesz?
-
Zawsze może być gorzej. – tak, kolejna rzecz która nas łączy to te
pesymistyczne podejście do…prawie wszystkiego. – A jak z tobą? Co z Pawłem? –
pytał, kiedy przemierzaliśmy puste alejki.
-
Chce z tobą pogadać wieczorem.
-
Serio? Nie ma żadnego haczyka? Wiesz nie chcę zostać po raz trzeci w tym
tygodniu pobity, uwierz.
-
Nie, tym razem pokojowo. Chyba. – Alan tylko spojrzał w moją stronę z
politowaniem. – No co?
-
Nic, nic. Cieszę się, że możemy pogadać, że się zgodziłaś. To wiele dla mnie
znaczy. Nienawidzę tego, że nie mam nikogo, z kim mógłbym dzielić nadzieje i
marzenia, nienawidzę tego, że przestałem mieć nadzieje i marzenia, nie znoszę
tego, że nie mam nikogo, kto powiedziałby mi, żebym się trzymał, że jeszcze
kiedyś je odnajdę.
- No
właśnie co zamierzasz zrobić dalej?
-
Chcę zerwać to wszystko, chcę przestać brać, ale wiem że szanse są bardzo małe.
– spojrzał przed siebie bezradnym wzrokiem.
-
Jeśli ma się dość dużo siły w sobie i kogoś kto ci pomoże to trzeba mieć
nadzieję, zawsze.
- Nie jestem pewny, czy mam tą siłę, Kostka. To cholerstwo wyżera mnie
od środka. Moje życie to piekło, było piekłem już zbyt długo. Jeżeli nie przestanę,
to umrę. Nie jest pewny czy chcę już być martwy. – poczułam jego smutne i
zrezygnowane spojrzenie na sobie.
-
Masz mnie. Razem nam się uda.
-
Może masz racje, nie wiem.
- A
czy ty…brałeś coś mocniejszego? – bałam się jak cholera tej odpowiedzi, a co
jeśli tak? Wtedy chyba będzie gorzej niż może się wydawać. Alan zacisnął
szczękę i kopną kamień, który leżał na drodze.
- Mało brakowało, ale nie. Chociaż narkotyki pozbawiły mnie
wszelkiej wrażliwości i uczuć pozostałem obojętny na to, co w życiu najdroższe.
Rafał któregoś dnia przyniósł działkę heroiny. Pytał czy chcę, ale jeszcze nie
odbiło mi do tego stopnia, żeby ładować sobie w kanał. Całkowicie go
popieprzyło. Wywaliłem go po tym z domu. – wzruszył ramionami jakby to nic nie
znaczyło. Na samo wspomnienie jego osoby przeszły mnie dreszcze po całym ciele
i zrobiło mi się strasznie gorąco. Niestety chłopak to zauważył.
- Hej mała co jest?
-
Nic.
-
Przecież widzę, że coś jest nie tak. Nie zapominaj, że jestem jedyną osobą która
od zawsze wiedziała kiedy kłamiesz. – no i co teraz? Mam mu powiedzieć? Kolejny
raz mam o tym mówić? Z drugiej strony chyba miał prawo o tym wiedzieć, prawda?
-
Wtedy kiedy uciekłam z domu Rafał próbował mnie zgwałcić, a tak w ogóle ładną pogodę dzisiaj mamy nie uważasz? – wyrzuciłam z siebie szybko słowa.
-
Co?! – z wrażenia, aż usiadł na pobliskiej ławce. – Nie, to się nie dzieje
naprawdę. – schował głowę w dłoniach. – Był moim przyjacielem, dałem mu dach
nad głową, a on próbował zgwałcić moją młodszą siostrzyczkę?! – jęknął z rozpaczą
i żalem. – Zapłaci mi za to, już ja się o to postaram. – patrzył z furią przed
siebie.
-
Nie Alan. Nie rób nic, będziesz miał tylko dodatkowe problemy.
- I
co mam to od tak zostawić?! Jeszcze bardziej siebie nienawidzę, że nie zareagowałem. Jakim ja
jestem bratem? Człowiekiem?
-
Przestań! – ściągnęłam jego dłonie z twarzy i złapałam je w uścisku. – Stało
się. Nie cofniemy czasu. Muszę sobie z tym poradzić i zapomnieć. Ty też.
-
Ale…
-
Nie ma żadnego ‘ale’! Nie mówmy już o tym.
- Ja
i tak tego nie zostawię.
-
Alan!
-
Dobra, dobra. – podniósł ręce w geście pokonania i uśmiechnął się tym swoim
cwaniackim uśmieszkiem. Zdążyłam już zatęsknić za tym widokiem. Wstał z ławki i
wyciągnął paczkę fajek zapalając jednego papierosa, wypełniając płuca tym
śmierdzącym dymem.
-
Nie krzyw się tak, to tylko fajka. – wypuścił chmarę dymu przed siebie.
-
Wiesz, że nie cierpię tego smrodu. –
spróbował się uśmiechnąć, ale wyszedł tylko grymas.
-
Dlaczego się nie uśmiechasz? – spytałam chociaż jeszcze nie tak dawno to mnie
zadawano takie pytanie.
-
Dlaczego się nie uśmiecham? Bo wiem, co będzie dalej. Kiedyś ktoś tak mnie
będzie wspominał. A może nawet nie będzie dokładnie pamiętał. Był? Owszem.
Odstrzelił. – ostatni raz zaciągnął się i wyrzucił peta na bok.
„Ból doświadczeń
sprawia, że śmiech znika. Mówili nie patrz, mówili nie dotykaj. Mówili nie
myśl, co zdarzyć się może.”
***
Nie zdążyłam się obejrzeć, a było już ładnie po dwunastej w południe. Nie
wiedziałam, że tyle czasu zejdzie nam rozmowa, której tak się bałam a okazało
się, że niepotrzebnie. Pierwszy raz mam nadzieję, pewność że powoli zaczyna się
wszystko układać. Postanowiliśmy iść na obiad, bo głód dał o sobie znać.
Weszliśmy do najbliższego baru i zamówiliśmy naleśniki z czekoladą. Czekając na
nasze danie usiedliśmy w najdalszym stoliku przy oknie. Rozmawialiśmy na różne
tematy od tych poważniejszych, po te lekkie. Było tak jak kiedyś. Tak jak parę
lat temu. Uśmiech nie schodził mi z twarzy. Czułam, że odzyskuję swojego brata.
Teraz odczułam jak bardzo mi go brakowało, tych rozmów, samej obecności.
Należeliśmy do tej grupy rodzeństwa, które dobrze się razem dogaduje, opiekuje
się sobą, nie kłóci. Oprócz bycia bratem i siostrą byliśmy również
przyjaciółmi.
Po
jakiejś godzinie wyszliśmy na świeże powietrze i ruszyliśmy bez celu przed
siebie. Znów wylądowaliśmy w bełchatowskim parku, ale tym razem usiedliśmy na porośniętej zieloną trawą górce
z dala od innych. Przez dłuższy czas żadne z nas nic nie mówiło tylko
napawaliśmy się ciszą i swoją obecnością.
-
Opowiedz mi jak za klimatyzowałaś się w Bełchatowie. Widziałem, że utrzymujesz
dobry kontakt z siatkarzami. Widać, że bardzo cię lubią.
-
Tak najbardziej zżyłam się jeśli można to tak nazwać z Aleksem, Karolem i
Konstantinem. Przez ten cały czas pomagali mi razem z Pawłem dojść do siebie
chociaż żaden z nich nie wiedział z jakiej przyczyny się tu znalazłam, co się
stało, a Serbowie nawet nie wiedzieli że mam brata. Zati na początku cały czas
ciągał mnie wszędzie ze sobą. To na treningi, to do sklepów, to na spacery, to
na spotkania. Oni wszyscy postawili mnie na nogi. Nie wiem jak się im
odwdzięczę za to wszystko co dla mnie zrobili. – patrzyłam się z uśmiechem na
niebo.
- A
ten Konstantin to chyba najbardziej cię polubił. – szturchnął mnie w ramię i
uśmiechnął się pod nosem.
-
Co? Cupko? Wydaje ci się. – szczerze to byłam naprawdę bardzo zaskoczona tym co
przed chwilą usłyszałam. Nigdy nawet o tym w taki sposób nie pomyślałam, nigdy
nie przyszło mi to do głowy.
-
Widziałem jak się na ciebie patrzył przez ten krótki czas, gdy byliśmy wszyscy
razem i jeszcze to przed szpitalem. Dlaczego nie podszedł wtedy do ciebie ten
drugi Serb, albo Karol tylko właśnie Cupko? Kostka znam cię i wiem, że ty nawet
przez sekundę byś nie pomyślała o nim w ten inny sposób. Może warto się nad tym
zastanowić i pomyśleć?
„Ciężko się
unieść bez skrzydeł. Ciężej tym co nie wierzą w nic w ogóle. Jakiś sprzeciw?
Nie, posłuchaj serca i uwierz.”
***
Staliśmy właśnie pod drzwiami jednego z bełchatowskich mieszkań, tak dobrze mi znanego. Spojrzałam
na Alana i posłałam w jego stronę uśmiech, który miał podnieść go na duchu.
Wyciągnęłam klucze i przekręcając zamek w drzwiach weszliśmy do ciepłego
mieszkania. Od razu skierowałam się do
salonu, a Zatorski ruszył za mną jak cień rozglądając się na boki. Na kanapie
leżał Paweł z laptopem na brzuchu i pisał coś zawzięcie na klawiaturze. Nawet
nie zauważył, że ktoś przyszedł. Stanęłam obok fotela i chrząknęłam lekko.
Blondyn z zaskoczeniem podniósł na nas swój wzrok. Od razu zmienił pozycję na siedzącą.
-
Cześć. – odezwał się cicho i nie pewnie Alan.
-
Siadaj. – Zati bez zbędnych uprzejmości rzucił w jego stronę. – Miejmy to już
za sobą. – brat bez zbędnych słów usiadł naprzeciwko siatkarza.
-
Wiem, że mnie nienawidzisz i najlepiej by było jakbym nie pokazywał ci się na
oczy i zrobię to jak tylko wyjaśnię parę spraw.
-
Nie to nie jest tak, że cie nienawidzę, ale jestem na ciebie wściekły i mam do
ciebie cholernie ogromny żal za to wszystko. Wtedy tam przed parkingiem mnie
poniosło i wiem, że nie powinienem się tak zachowywać, przepraszam. Później na
spokojnie sobie to wszystko przemyślałem i stwierdziłem, że musimy się jakoś
dogadać. Jesteśmy rodziną. Jesteś bratem Kostki, a ja bardzo ją kocham i jest
dla mnie jak siostra, więc nie chcę robić niepotrzebnych problemów. Spróbujmy
się jakoś dogadać, ale na początek chcę się dowiedzieć dlaczego wpierdoliłeś
się w takie bagno.
- Im
większe ma się kłopoty, tym więcej się bierze, im więcej się bierze, tym
większe ma się kłopoty – koło się zamyka. – dalej już ich nie słuchałam. Myślami ciągle byłam przy tym co
powiedział mi Alan. Ciągle się nad tym zastanawiałam. Może miał racje? Tylko
skąd ja do cholery mam wiedzieć co to znaczy, co się wtedy czuje? Nigdy nie
myślałam o Konstantinie w taki sposób. Dla mnie przez cały ten czas był
przyjacielem. Przywołałam do głowy kilka sytuacji. Pierwszą było nasze
poznanie, dzięki niemu uśmiechnęłam się. Później to jego pierwszego spotkałam w
sklepie, ale może to był tylko zwykły przypadek? To on namawiał mnie do przyjścia
na trening. To on był sprawcą tego, być może przełomowego okresu kiedy po raz
pierwszy od bardzo długiego czasu dzięki jego osobie się zaśmiałam, tak
szczerze, w ogóle się zaśmiałam. To on bez żadnego gadania i moich protestów
nie pozwolił bym sama siedziała w domu i wyciągnął mnie na spotkanie z
chłopakami. Nigdy nie naciskał żebym powiedziała mu dlaczego znalazłam się w
Bełchatowie. To jemu jako jedynemu obcemu facetowi pozwalałam się przytulać
wczoraj przed meczem. To on przed szpitalem dał mi dobitnie znać, że jest przy
mnie i mogę na nim polegać. To on zawsze przy mnie był. Po prostu, BYŁ.
Nie
zwracając uwagi na rozmawiających między sobą kuzynów wstałam ze swojego
miejsca i skierowałam się do drzwi.
- A
ty gdzie się wybierasz? – spytał z podejrzanym wzrokiem Zator.
-
Wychodzę. Nie martwcie się o mnie. Wrócę za jakieś dwie godziny. – nie czekając
na żadną odpowiedź wyszłam z mieszkania i skierowałam się w jedno miejsce.
Przede mną było jeszcze jedno zadanie, jeszcze jedna ciężka rozmowa w
dzisiejszym dniu. Jest ktoś jeszcze kto zasługuje na usłyszenie całej prawdy o
Konstancji Zatorskiej.
„Uciekasz,
bierzesz rozbieg, skaczesz ze skały.
Modlisz się w duchu, by anioły Cię złapały.”
Modlisz się w duchu, by anioły Cię złapały.”
*****
Witam was wszystkie ;) Za nami już prawie połowa wakacji nad czym bardzo ubolewam.
W dzisiejszym rozdziale jest dużo Alana, może się wam spodoba. Tak jak obiecałam dzisiaj jest trochę dłuższy od poprzedniego, chyba.
Czy u was jest też tak cholernie gorąco? Dzisiaj rano, gdy musiałam wstać o ósmej stwierdziłam, że choruję na światłowstręt. Dla mnie taka godzina to jeszcze środek nocy jest. Dobra nie zanudzam już ;)
Do piątku! ;*
Jak fajnie, że wszystko się układa! :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że właśnie teraz jej kroki będą skierowane w stronę Cupka, który dowie się wszystkiego! :D
Teraz będzie już tylko lepiej... ;)
Gorącoooo... Spoko, ja się zwlekam z łóżka o 10. Korzystam, póki jeszcze mogę.
Pozdrawiam :*
No to masz dobre nadzieje ;) Ja osobiście to śpię tak do 11, 12. Norma u mnie. Równiez pozdrawiam ;*
UsuńI wreszcie Paweł się przekonał do Alana, a to mnie bardzo cieszy :) Kurczaki, podoba mi się jak jest takie sielanka po części,. bo jeszcze brakuje togo, żeby Kostka była szczęśliwa, a być może z Cupkiem :P
OdpowiedzUsuńWyjście z nałogu jest bardzo trudne, ale wierzę, że Alan z pomocą siostry , Pawła i innych poradzi sobie jakoś z tą całą sytuacją i jeszcze wyjdzie na prostą. Mocno w to wierze i trzymam za niego kciuki ;)
Pozdrawiam,
Dzuzeppe :*
Ps. Zapraszam serdecznie na 4 rozdział na http://to-tylko-siedem-dni-kotku.blogspot.com/ oraz na 17 na http://the--past--in--the--future.blogspot.com/. Jeśli nie czytasz, zignoruj, jeśli czytasz, zostaw po sobie ślad. Będzie mi bardzo miło :)
Obiecuję zabrać się za czytanie teraz na week, bo zawsze jak chcę trochę dłużej posiedzieć przy komputerze to zawsze coś wyskoczy, a nie chcę czytać tak o na "odwal się". Przepraszam za takie opóźnienia ;)
UsuńFajnie,że Paweł przeprosił Alana i sobie trochę rzeczy wyjaśnili;) Mam nadzieję, że Kostka idzie do Cupka;d Pozdrawiam serdecznie i czekam na kolejny;) Zapraszam do siebie http://zsiatkowkacalezycie.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńMusisz ogarnąć kolejną nową rzecz, bo....Nominowałam Cię do The Versatile Blogger :) Szczegóły u mnie http://zsiatkowkacalezycie.blogspot.com/p/the-versatile-blogger_6682.html
UsuńRównież pozdrawiam ;) Wpadnę na pewno :D
UsuńJestem dumna z Alana, widać, że się stara, a co z tego wyjdzie to nie wiadomo jeszcze ;) Czyżby Kostka poszła do Cupka? Jeśli tak, to chyba szykuje się między nimi poważniejsza rozmowa i może wtedy coś zaiskrzy bardziej :D Nie mogę się doczekać ;P
OdpowiedzUsuńHah ;) Odpowiedzi na twoje pytania znajdziesz w kolejnym rozdziale ;)
UsuńTrzymam kciuki za Alana mam nadzieje ze na prawdę da radę wyjść na prostą widać ze bardzo tego chce. Dobrze że Paweł się ogarnął i potrafił porozmawiać po ludzku z Alanem ;) A Kostką mam nadzieje że zmierza do Kostka ^^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam na 3 http://siatkoholikxd.blogspot.com/2013/07/trzy.html
Pozdrawiam ;**
Również pozdrawiam ;*
UsuńNominowałam Cię do The Versatile Blogger :) Szczegóły u mnie na blogu http://to-tylko-siedem-dni-kotku.blogspot.com/p/the-versatile-blogger.html. Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńNo to jestem i ja po dosyć długiej nieobecności. Bardzo się ciesze że Paweł jako tako zaczyna dogadywać się z Alanem. Mam nadzieje, że rodzony brat dziewczyny wyjdzie z tego dna i wybije się na sam szczyt, że odbuduje relacje z siostrą. Widać, że wiadomość o próbie gwałtu Kostki wpłyneła na niego i nie mógł w to uwierzyć. Fajnym jest również to, że Kostka przekonała się o swoich uczuciach do Cupka, bo widać właśnie, że pasują do siebie i przecież to właśnie ten chłopak wywołał grymas ust zwany uśmiechem na twarzy dziewczyny.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuje za nominacje.
Zapraszam do siebie kissmeslowley.blogspot.com
Pozdrawiam Anka
Nie ma za co.
UsuńRównież pozdrawiam ;)
Hmmm... Dużo Alana, może nawet jestem w stanie go polubić :) Powoli zaczynam wierzyć, że mu się uda. A przede wszystkim trzeba mu przyznać, że jest spostrzegawczy. Kostka tak długo niczego nie zauważyła, a on zauważył to od razu. I dobrze. Może teraz Zatorska zacznie patrzeć na Kostka w trochę inny sposób ;] Po prostu mam nadzieję, że teraz już będzie dobrze :))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Z dwojga złego to on w prawdzie, aż taki zły nie jest ;)
UsuńOkej, teraz już musi być dobrze. Nawet lubię Alana, stara się wyjść na prostą i to jest najważniejsze. No i oczywiście czekam na Cupko! :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na epilog na www.przeszlosc-nie-zniknie.blogspot.com
Dziękuję za obecność.
całuję, camilla. :*
Cupko będzie już jutro ;)
UsuńZapraszam na 5 rozdział na http://to-tylko-siedem-dni-kotku.blogspot.com/ Mam nadzieje, że ci się spodoba ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Dzuzeppe :*